Rozdział ostatni

45 4 0
                                    

Biegła do domu, tak szybko, jak pozwalały jej na to siły. Ból przeszywał całe jej ciało. Nie wiadomo czy był to ból psychiczny czy fizyczny. Kto to wie... jedną ręką trzymała się głowy, drugą machała blisko przy ciele, jakby miało jej to pomóc.

Chciała być w domu, w najbliższym miejscu jej serca. Nie chciała być tam... Gdzie tylko płacz i żałość ogarnia wszystkich. Drzwi w domu były zamknięte, drżącymi rękoma szukała kluczy pod wycieraczką. Na próżno. Usiadła na schodach i... nie płakała. Uspokoiła się. Ból wyciągnął z niej wszystkie smutki, żałości, nie myślała jak zdrowa dziewczyna, myślała jak wykończona, załamana i chora nastolatka.

W końcu zebrała trochę siły, by wstać i po prostu znaleźć te przeklęte klucze. O dziwo tylko sięgnęła i je wyciągnęła. Wycieraczka pod ich domem jest niewielka, ciężko by było, normalnie, nie znaleźć tych kluczy, to tylko świadczy o niej – w jakim była stanie.

Otworzyła drzwi, weszła do środka, w domu unosiła się woń kurzu i jakiegoś nieprzyjemnego zapachu, jakby pleśniejącego jedzenia. Wcześniej tego nie czuła. A ona była tak głodna... Nigdy wcześniej nie była tak chuda, wyglądała prawie jak anorektyczka. Większość kości jej ciała była widziana wyraźnie, policzka... blade i wklęsłe o reszcie w szczegółach nawet nie ma co rozmawiać.

Zdjęła buty, rzuciła je w kąt, a raczej spróbowała to zrobić, gdyż jej siła była zbyt mała... Położyła się w salonie na kanapie, ból był zbyt silny, by móc go wytrzymać, przemieściła się do kuchni. Zajrzała do szafki z lekami, literki zamazywały się jej przed oczyma. Bolało... tak bardzo ją bolało...

Znalazła jakieś mocne leki przeciwbólowe, wzięła garść i poszła z powrotem do salonu na kanapę. Odetchnęła, kiedy położyła się i ułożyła nogi na miękkich poduszkach, nie miała już siły na nic innego. Cierpiała.

Wzięła tabletkę.

Pierwszą.

Druga.

Trzecią... i kolejną.

Poczuła suchość w gardle, przeraźliwą suchość, przez która tabletki zatrzymywały się w przełyku.

Pod kanapą stały dwie butelki, w jednej była mocna wódka w drugiej woda mineralna, nie miała czasu by zastanawiać się, którą wybrać. Musiała się napić jak najszybciej. Zaczęła się krztusić.

Otworzyła, ale nic nie czuła pomyślała, że to pewnie woda, ale jej zmysł węchu ostatnio zawodził.

Pomyliła się.

Już podniosła głowę i otworzyła usta by móc pochłonąć łyk zbawczego napoju, który przepcha to wszystko do żołądka te tabletki, tę suchość... i wtedy odetchnie z ulgą.

Nagle w oknie ujrzała niewyraźną postać. Była to śliczna, wesoła dziewczynka. Jej jasna twarz promieniowała szczęściem, radością, zdrowiem… Blond loki opadały na wielkie, piękne, niebieskie oczy, a splecione paluszki, jasnych rączek opierała na brzuszku.

Niczym modelka z obrazka.

Nie.

Raczej jak anioł.

Dopiero teraz zauważyła bijące jasne światło od tej postaci, było coraz bardziej widoczne.

Zapomniała o bólu, o tym, że miała napić się by zepchnąć kilka tabletek utkniętych w przełyku. Odłożyła tabletki, butelkę. Usiadła już całkiem prosto, uśmiechnęła się. Był to uśmiech szczęścia, radości, jej ciało nabrało sił. Już dawno nie czuła się tak dobrze.

Bo poznała ją.

Poznała swoją siostrę, którą miała wrażenie, że straciła chwilę wcześniej.

Nie było już bólu, cierpienia, wszystko odeszło, jak ręką odjął.

Wstała, a jej siostra nie była już tylko niewyraźnym fragmentem czyjejś osoby na powierzchni okna. Była w środku, w domu, z nią. Tak blisko. Adrianna wstała, a ona wzięła ją za rękę. Wszystko było takie realne...

Nie było już bólu.

Cierpienia.

Nienawiści.

I żałości.

Była tylko Miłość... siostrzana, wieczna Miłość...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 01, 2014 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pamiętnik nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz