Mozart

17 1 0
                                    

W mojej głowie huczy Introitus
jęczą skrzypkowe oddechy
jakoś tak
ten początek zawsze kojarzył mi się
ironicznie
z oddechem
Czy to słyszał huczące w swojej głowie?
Siedząc nad biurkiem?
Maczając
wargi w atramencie
pióro w winie

Mozart.

Potem następują mocniejsze takty. Chór odzywa się głośniej, wzrasta, wzrasta, a potem...
Powoli wybucha.
I tylko oddech skrzypiec jest na swoim miejscu, a potem i on znika.
Introitus.
Początek czegoś, co dzieje się wszak
już po końcu wszystkiego.

Mozart
który siedział
mieszając atrament z winem
krew z atramentem
blade palce z klawiszami fortepianu
Pisał mszę żałobną
której nikt nie zamówił
Pisał mszę żałobną
dla samego siebie

Solistka
wchodzi łagodnie, rządzi kilka chwil
ale potem dają o sobie znać tenory
soprany

i znowu oddychają skrzypce
a wszystko jakby stara się
zagłuszyć ten przeklęty oddech
jest przecież nie na miejscu
w końcu to msza żałobna

To słyszy on
dziecko-cud
chłopiec, który w wieku sześciu lat
z zawiązanymi oczyma grał przed samym papieżem
przed samym Bogiem
a On chyba usłyszał
i uznał to za wyjątkowo zabawne

kilkadziesiąt lat później
zmarznięci grabarze wrzucą ciało
chłopca-cudu
do masowego grobu
aby z cichym plask! opadło na stertę innych
ksiądz pokropi brudną wodą
przysypią wapnem
i już

Nikt nie wie
gdzie leży Mozart
ale wszyscy wiedzą,
gdzie płacze

Mozart płacze w Kyrie
autografie bez tempa
Mozart płacze
w Rex tremendae maiestatis

Mozart płacze!
Kyrie eleison!

Nigdy nie dokończył swojego łabędziego śpiewu; jego msza żałobna jest niekompletna. Moim zdaniem to najlepiej świadczy o tym, że spełnia swoją funkcję. Niekompletność. Nigdy nie wiesz, kiedy może okazać się potrzebna. Pierwszy raz okazała się potrzebna, kiedy jeszcze ręka Amadeusza nie postawiła ostatniej nuty na pięciolinii.
Requiem nie ma zakończenia. Nigdy nikt go nie zakończył, nie tak,
jakby chciał tego Mozart.
A więc Requiem wciąż żyje
dopóki nie znajdzie się kolejny
dość utalentowany
by je ukończyć
zabić

Mozart pisał swoją własną mszę żałobną
której nikt mu nigdy nie zagrał
bo nad masowymi grobami nie ma miejsca na skrzypce
chór
obój
Jest ledwo miejsce
na odrobinę wapna

Mozart siedział
śpiewał:
Kyrie eleison!
a jego pogryzione, blade wargi
były poplamione
winem
krwią
atrementem
klawiszami
Kiedy pisał, nucił pod nosem
własny lament grobowy
w jego głowie grzmiał Introitus
śpiewał go sobie sam
gdy śmierć już kładła mu dłoń na ramieniu

i wraz z Komunią Świętą
kończy się żałobna msza
zamiera niedokończony
skrzypkowy oddech

A Mozart wciąż płacze.

Kyrie eleison!

Wciąż płacze
Requiem Mozarta

poeżyjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz