***

1.9K 240 278
                                    

"Zostań tu ze mną. Nie proszę by na zawsze, wystarczy na teraz."

"Na zawsze"

~~~

Eiji siedział na krawędzi łóżka Asha, wpatrując się pustym wzrokiem w krajobraz z wielkiego okna na przeciwko. Przekonanie rodziców na powrót do Ameryki tuż po tym, jak kilka dni wcześniej wrócił z raną po postrzale nie było proste. Równie proste nie było też przekonanie Maxa i Ibe aby pozwolili mu pójść samemu do mieszkania, które jeszcze do niedawna dzielił z Ashem.

Ale Asha już nie ma.

Kiedy pan Ibe przyszedł do domu rodziny Okumura dzień po tym, jak wrócił z Eijim do Japonii, chłopak od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Zwłaszcza gdy widział rozżalony wyraz twarzy mężczyzny.

"Ei-chan, zanim cokolwiek powiem proszę cię abyś zachował spokój"

I zachował. Eiji do tej pory, do dnia przed pogrzebem Asha, nie uronił nawet jednej łzy. Tak jakby te wszystkie wieści były fałszywe. Tak jakby zaraz miały otworzyć się drzwi od ich sypialnii, a w ich futrynie miał stanąć Ash i zmęczony po całym dniu rzucić się na swoje łóżko. Tak było codziennie. Nieważne, jak długo Eiji czekał i jak bardzo się martwił, Ash zawsze wracał do domu.

Dom. To miejsce było dla Eijiego domem bardziej, niż Izumo. A może to nie to miejsce lecz osoba, która zawsze w nim była?

Ale Asha już nie ma.

Przez okno widać było zachodzące słońce, które powoli przesuwało się w dół po pomarańczowym niebie i chowało za wysokimi budynkami.

Ash i Eiji czasem oglądali zachody słońca. Oczywiście, gdy blondyn nie przebywał do późna poza domem. Lubili wtedy po prostu stać przy oknie i jak zwykle się droczyć lub rozmawiać o najzwyklejszych sprawach np. co zjeść na kolację.

Eiji oddałby wszystko za chociażby jeszcze jeden taki wspólny zachód słońca.

Ale Asha już nie ma.

Zachody słońca były piękne, ale niosły ze sobą wiadomość, że dzień dobiega końca. Promienie słońca znikają, ale w przeciwieństwie do pewnej osoby, one wrócą, witając ze świtem nowy dzień. Eiji przekonany był, że dla niego świt już nie nadejdzie. Pozostało mu tylko czekać aż słońce schowa się za horyzont, witając mroczny zmierzch.

Chłopak podniósł się z łóżka i przeszedł ostatni raz po apartamencie. Żegnając to miejsce na zawsze.

~~~

Na cmentarzu Eiji przez całą ceremonię miał głowę spuszczoną w dół. Jedyne co słyszał to ciche szlochy i pociąganie nosem oraz szum wiatru kołyszący korony pobliskich drzew.

Obok Eijiego stał pan Ibe oraz Max ze swoją rodziną, a nieco dalej Sing obejmujący zapłakaną Nadię. Chłopak sam powstrzymywał się od łez. Nawet osoby z gangu Asha się pojawiły w tym Alex, Bones i Kong.


Pogoda była ponura adekwatnie do sytuacji. Niebo szare i zachmurzone, zbierało się na deszcz.

Eiji podniósł głowę do góry, kiedy poczuł, jak wszystko dziwnie ucichło. Nie był pewien czy po prostu w jednym momencie płacz ludzi zamilkł, a wiatr się uspokoił, czy to on nagle oderwał się od rzeczywistości, jak gdyby zatrzymał się czas, a pierwsze, co ujrzały jego oczy to nagrobek.

"Świt" - Banana Fish [one shot]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz