Miesiąc później~ Sylwia ~
Sprawy z Marcelem ustatkowały się. Przeprosił mnie jak zawsze, a ja wypierałam z głowy to co zrobił. W pracy Paweł po ostrej wymianie zdań ze mną po prostu odpuścił i już nie dopytywał. Nie było między nami już takiej relacji jak wcześniej. Co chwilę o coś się sprzeczaliśmy. Wyniosłam się z jego gabinetu do wolnego pomieszczenia, które było kiedyś składzikiem. Nie potrafiłam znieść jego towarzystwa. Sama nie wiedziałam co powodowało ten stan. Może obawa przed tym, że Paweł będzie chciał przez troskę czegoś więcej. Dziś postanowiłam niezaprzątać sobie tym głowy. Obudziłam się wyjątkowo wcześnie i wymyśliłam sobie, że pójdę pobiegać. Uwielbiałam Warszawę letnim porankiem. Wschodzące słońce towarzyszyło mi przy joggingu. Nawet nie zauważyłam kiedy przebiegłam 10 km. Powrotną drogę do mieszkania pokonałam autobusem. Weszłam do domu i szybko się wykąpałam. Wyszłam w samym ręczniku i turbanie na głowie. Skierowałam się do kuchni, a tam czekało na mnie śniadanie i szklanka wody oraz ciepła kawa.
- Cześć kochanie - usłyszałam za plecami. Odwróciłam się, a za mną stał mój mąż z różą w ręku.
- Cześć, a z jakiej okazji to wszystko? - spytałam zszokowana z uśmiechem na twarzy.
- Tak bez okazji. Postanowiłem Ci się odwdzięczyć za to że Cię mam.
- Okey, dziękuje - powiedziałam zszokowana.
Po zjedzonym śniadaniu ubrałam mój codzienny uniform, czyli jedna z wielu spódnic i koszul, a do tego czarne szpilki. Dziś miałam 2 spotkania w kancelarii i 3 rozprawy. Jedną o rozwód z orzekaniem o winie strony przeciwnej, drugą o alimenty i ostatnią o podział majątku znanego biznesmena. Weszłam do gabinetu po papiery które zostawiłam tam ostatniej nocy gdy się przygotowywałam i ruszyłam z teczką i torebką w stronę korytarza. Pożegnałam się krótkim całusem z Marcelem i wyszłam. Wsiadłam w swoje ukochane żółte auto i odjechałam. Była godzina 8 rano co oznaczało, że zdążę tylko wjechać do kancelarii po brakujące dokumenty do apelacji, którą muszę dziś złożyć i pędem będę musiała lecieć na sale rozpraw. Wchodząc po schodach do kancelarii prawie bym się przewróciła gdyby nie Paweł który mnie podtrzymał.
- Oooo Pani mecenas w moich ramionach? - spytał zawiadiacko
- Dziękuje, że mnie ocaliłeś ale nie myśl sobie za dużo.
- Ależ czy ja coś powiedziałem? Tylko uratowałem piękną kobietę z opresji. - powiedział mecenas Radecki i zastosował ten swój chytry uśmiech, który powodował, że uginały się pode mną kolana - Może kawa na dobry początek dnia?
- Niestety nie skorzystam ponieważ miałam w domu pyszne śniadanie i kawę.
- Proszę, proszę czyżby mąż idealny odkupował winy? - O czym on do cholery mówi? Przecież nikt nic nie wie...
- Przepraszam Cię Pawełku bardzo, ale o co Ci chodzi? Nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek narzekała Ci na moje życie małżeńskie, a teraz Cię przepraszam ale się śpieszę - wyminęłam go i weszłam do budynku. W środku zastałam Martę sekretarkę z moim bratem. Jeszcze tylko jego mi tu było potrzeba - Cześć! - powiedziałam do obojga i skierowałam pytanie do Marty - Martuś czy przygotowałaś mi może te kopię dokumentów o które prosiłam wczoraj?
- Sylwuś oczywiście leżą u Ciebie na biurku.
- Wielkie dzięki Marta. - powiedziałam i popędziłam po dokumenty do gabinetu. Oczywiście po otworzeniu drzwi nie zastałam nikogo innego jak Pawła.
- A Panu to się chyba gabinety pomyliły. Tabliczka przed drzwiami mówi Adw. Sylwia Małecka, a nie Paweł Radecki. - nie czekając na odpowiedź podeszłam do biurka i zebrałam potrzebne dokumenty.
CZYTASZ
,, Z Tobą mogę wszystko..." (cześć I)
FanfictionFanfiction o Sylwii i Pawle z serialu ,,O mnie się nie martw". Będzie odbiegało fabułą od serialu, ale jedno pozostaje niezmienne, czyli uczucia dwójki adwokatów. Zapraszam do czytania:)