Obudził mnie jak zwykle krzyk. To znowu on. Przyszedł po całej nocy na mieście. Wyciągnął mnie z łóżka, za nogę, na podłogę i wydzierał się.
- Dlaczego Ty jeszcze śpisz? Gdzie śniadanie, dlaczego nie jest posprzątane?
- Może dlatego że jest 5 rano. Uspokój się bo pobudzisz sąsiadów - odpowiedziałam mu najspokojniej jak potrafiłam
- I dobrze niech wiedzą jaką suką jesteś, nawet nie potrafisz o męża zadbać. - podszedł do mnie złapał za dłonie i postawił do pionu - masz na palcu obrączkę i jesteś moją własnością rozumiesz? Zrobię z Tobą co mi się podoba słońce - zmusił mnie bym na niego spojrzała. Skinęłam głową w geście zrozumienia. - Świetnie, a teraz się zabawimy księżniczko.
Rzucił mną na łóżko. Jednym ruchem zdjął swoje spodnie i przygwoździł mnie. Zaczęłam się szarpać i protestować co nie było zbyt przemyślanym ruchem, w odpowiedzi na szarpanie poczułam mocne uderzenie w twarz i ostatnie co zapamiętałam, był ból kiedy we mnie wszedł. Poźniej było tylko ciemno.
Ocknęłam się sama. Obok nie spał mój mąż. Gdyby nie potworny ból głowy, myślałabym że nic się nie wydarzyło. Spojrzałam w telefon leżący na szafce nocnej. Zegarek w nim wskazywał 8 rano co oznaczało iż za godzinę muszę stawić się w pracy. Wyskoczyłam obolała z łóżka. Po drodze do łazienki wzięłam ibuprom w kuchni. Kiedy zobaczyłam się w lustrze, rozpłakałam się. Całe moje lewe oko pokrywał wielki siniec. Wyjęłam mój korektor i podkład do zadań specjalnych i szybko uporałam się z przykryciem zasinienia. Ubrałam spódnicę do kolan, koszulę zapięłam na ostatni guzik i biorąc torebkę i klucze ruszyłam do pracy. Z racji pięknego lata słońce przygrzewało i nikogo nie dziwiły moje czarne wielkie okulary. Całą drogę zastanawiałam się co zrobiłam źle? Może mogłam wstać i zrobić mu to śniadanie. Albo wczoraj przed snem ogarnąć mieszkanie. Nawet się nie spostrzegłam i byłam pod budynkiem firmy. Jestem adwokatem w jednej z Warszawskich kancelarii. Podeszłam pod drzwi i szybko je otworzyłam. Jak zawsze byłam pierwsza. Odetchnęłam z ulgą, że będę mogła jeszcze chwile pobyć sama. Swoje kroki skierowałam do kuchni. Wzięłam szklankę z półki i nalałam wody. Usiadłam na krześle i zapatrzona w okno wspominałam cudowne czasy sprzed 5 lat kiedy to wyszłam za Marcela. Nasze spacery, pocałunki. Był taki kochający i troszczący się... Moje myśli przerwał głos, który się odezwał
- Ooo Sylwia, a Ty już w pracy ? - poznałam ten tembr, to on, to Paweł. W jednym momencie zdecydowałam się na uśmiechniętą maskę, czyli codzienną przykrywkę.
- Cześć, tak bo muszę popracować nad pozwem dla klienta - odpowiedziałam i nie pewnie się uśmiechnęłam, widziałam że w jego oczach czai się troska
- Wszystko w porządku?
I co mam zrobić? Tak bardzo chciałabym komuś o tym wszystkim powiedzieć... Jedyne co mnie powstrzymywało to myśl, że będzie jeszcze gorzej, jeśli Marcel się dowie, że się poskarżyłam na niego.. Idealnego męża. Musiałam znowu skłamać
- Nieee, wszystko w porządku. Muszę iść się wziąć do pracy. - szybko wstałam i wyminęłam Pawła. W oczach zebrały się łzy. Nie mogłam teraz płakać. Zaczęłam podszczypywać ramię. To zawsze pomagało, wielokrotnie miałam całe ramię w sińcach. To był mój sposób na karanie siebie i odstresowanie.
Weszłam do gabinetu i wzięłam się do pracy. Godziny mijały nie ubłagalnie szybko. Klient za klientem, pozew za pozwem. Przez cały dzień czułam na sobie wzrok mojego kompana z gabinetu. To mnie przytłaczało jeszcze bardziej. Kiedy tylko mogłam wychodziłam z pomieszczenia to do Marty, to do łazienki. Pech sprawił, iż żadne z nas nie miało dziś żadnej sprawy w sądzie i byliśmy skazani na swoje towarzystwo. Kiedy wybiła godzina 17 zaczęłam pakować do torby najpotrzebniejsza akta i laptopa.
- Podwieźć Cię do domu? Albo może wyskoczymy na jakąś kawę? - zagaił młody prawnik o szarych oczach.
- Bardzo chętnie, ale innym razem, bo dziś jeszcze muszę zrobić parę rzeczy. - widziałam, że moje kolejne kłamstwo dzisiejszego dnia nie uszło jego uwadze. Wstałam z krzesła, założyłam moje okulary i kiedy byłam przy drzwiach złapał mnie za rękę i zatrzymał.
- Sylwia, ale wiesz że jeśli coś by się działo to możesz mi powiedzieć ? - nic nie odpowiedziałam, próbowała uciec wzrokiem za ciemnymi okularami. Paweł drugą ręką uniósł moją brodę bym na niego skierowała wzrok. Podniósł szkła i spojrzał w zaszklone tęczówki - Powiedź mi do jasnej cholery co się dzieje?! - krzyknął, a z moich oczu poleciała łza, ciało zaczęło drgać. Szybko wyrwałam rękę z jego uścisku i wybiegłam. Ostatnie co usłyszałam zanim drzwi się za mną zamknęły to było jego „Przepraszam".
****
Jest pierwsza część. Piszcie czy taka długość odpowiada, jeśli nie postaram się skracać :) Do następnego :*
CZYTASZ
,, Z Tobą mogę wszystko..." (cześć I)
FanficFanfiction o Sylwii i Pawle z serialu ,,O mnie się nie martw". Będzie odbiegało fabułą od serialu, ale jedno pozostaje niezmienne, czyli uczucia dwójki adwokatów. Zapraszam do czytania:)