Rozczarowanie

460 19 5
                                    


~ Paweł ~

Siedziałem już przy stoliku czekając na towarzyszkę obiadu. Spóźniała się 10 minut. Może jednak zrezygnowała i nie przyjdzie. Może chciała mnie tylko podpuścić. Nie to nie w jej stylu. Z rozmyślenia wyrwał mnie głos Aśki, właścicielki lokalu.

- O cześć Paweł. Czyżby Twoja randka zrezygnowała z przyjścia?

- Witam Cię Asiu, niestety się mylisz. Czekam na koleżankę z pracy.

- Aaa to teraz tak to się nazywa, koleżanka z pracy? A ja kim byłam? Tylko córką szefa czy może żoną Twojego przyjaciela?

- Aśka przestań! Po prostu nie było nam pisane i tyle.

- Jasne.. - odburknęła i odeszła.

Kiedyś byliśmy razem, ale to było 2 lata temu. W sumie to nasza miłość trwała 3 miesiące, dla niej byłem raczej odskocznią od męża, a ja traktowałem ją jako koleżankę z gratisem w postaci dobrego seksu. Byliśmy dopasowani tylko w łóżku nic po za tym. Zbyt odległe poglądy na życie były pomiędzy nami. Nareszcie ujrzałem ją. Sylwia zmierzała z tym swoim wielkim uśmiechem w stronę stolika.

- Cześć Pawełku! - podeszła, przytuliła mnie i pocałowała w policzek - Przepraszam za spóźnienie, ale sprawa się przedłużyła. I tak po za tym ostatnia mi spadła, co oznacza że możemy nawet zostać na deser! Zdecydowanie potrzebuje cukru! - nie dała mi się przebić w tym słowotoku, a na koniec wyszczerzyła zęby, a ja odpadłem i nie mogłem oderwać od niej wzroku. Szybko jednak się ocknąłem i jej odpowiedziałem

- No cześć Sylwuś, takie powitania po proszę zdecydowanie częściej. Okey w takim razie najpierw obiad, a później ciasto czekoladowe i do tego lody waniliowe? - wiedziałem, że je uwielbia. Oczy jej rozbłysnęły radością co było jak miód na moje serce - Jak poszło dzisiaj w sądzie ?

- Świetnie! Rozprawa o rozwód poszła bardzo szybko i bez większych wysileń. Alimenty spadły z wokandy, a sprawa Łuczaka ledwo się zaczęłam i została odroczona, przez sąd z racji powołania biegłego przez prokuratora.

- A powiedź mi co na to Twój mąż, że siedzisz tu ze mną?

- Nic nie wie i niech tak pozostanie. - odrzekła z wyraźną dozą smutku.

- To na co ma Pani ochotę? Pomidorowa? Czy może świeże sushi?

- Zdecydowanie pomidorowa!

Czas upływał nam bardzo szybko. Nie zorientowaliśmy się nawet kiedy zrobiła się 17.

- Bardzo dziękuję Ci Paweł za to popołudnie, ale muszę już uciekać. Marcel pewnie zaczął się już zastanawiać gdzie jestem.

- To ja Ci dziękuję, że zgodziłaś się spotkać i wszystko wyjaśnić. Na prawdę zależy mi na naszej przyjaźni. - obszedłem stolik i pomogłem Sylwi wstać z krzesła. Wyszliśmy z restauracji. Auta mieliśmy zaparkowane obok siebie. Na pożegnanie nie wytrzymałem i przytuliłem ją najmocniej jak potrafiłem.

- Ekhm.. - odkaszlnęła Małecka. Oderwałem się od niej i złożyłem delikatny pocałunek na jej policzku - To do zobaczenia Paweł. - powiedziała i wsiadła do auta po czym odjechała w stronę swojego mieszkania.

- No ładnie Radecki! Przestraszyłeś ją! - skarciłem się na głos siedząc już w samochodzie.

~ Sylwia ~

Nie mogłam zapomnieć zapachu perfum Radeckiego. Cały czas czułam je w nozdrzach, w mieszance z jego skórą tworzyły cudowny aromat. Mam nadzieję tylko że Marcela nie ma jeszcze w domu, bo nie ujdzie mi na sucho ten późny powrót. Myśli pochłonęły mnie tak bardzo, że nawet nie zauważyłam kiedy zajechałam pod blok. Wysiadłam z auta, wzięłam teczkę i torbę z aktami i ruszyłam do mieszkania. Odkluczyłam drzwi i weszłam. Już na wejściu czekał na mnie mój mąż.

,, Z Tobą mogę wszystko..." (cześć I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz