Promyk

444 14 17
                                    

IX
~ Paweł ~
Mocno ją przytuliłem i zamknąłem w swoich ramionach. Trwaliśmy w takim uścisku chwile, po czym wziąłem jej twarz w swoje dłonie. Delikatnie nasze głowy przybliżały się do siebie. Już milimetry dzieliły nasze usta od połączenia się. Jednak Sylwia zerwała się z krzesła i zaczęła sprzątać ze stołu naczynia do zmywarki.
- Sylwia przepraszam, nie chciałem.
- Nic się nie stało Paweł, po prostu to za szybko. Nie jestem jeszcze gotowa
Doskonale to rozumiałem. Wiem przez co przechodzi. Poczekam, aż będzie gotowa. Kiedy to nastąpi wyznam jej swoje uczucia. Koniec końców wstałem i pomogłem jej posprzątać. Sylwia usiadła do laptopa, a ja w tym czasie poszedłem się wykąpać. Wychodząc o mało się nie zderzyliśmy z Małecką.
- Sylwia dziękuje Ci za miły wieczór. Kolacja była przepyszna. - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło jak codzień przed snem
- Ja Tobie też dziękuje. Za wszystko.
- Nie musisz dziękować - uśmiechnąłem się do niej i skierowałem do pokoju gościnnego w którym pomieszkuje od czasu jej wprowadzki.

Miesiąc później.

~ Paweł ~

Grudzień w tym roku nas nie rozpieszcza. Przywitał nas śnieżną zimą. Sylwia po intensywnej terapii, wróciła do pracy, ale nadal mieszka u mnie. Zbliżyliśmy się trochę do siebie. Kocham ją ale nie chce być nachalny i poczekam na nią ile będzie trzeba. Dzisiaj postanowiłem zabrać ją kolację. Siedziałem teraz na korytarzu sądu i czekałem za klientem. Wyjąłem telefon i wykręciłem jej numer
- Tak Pawełku? - usłyszałem jej słodki głosik w słuchawce
- Cześć Sylwia, słuchaj chciałbym zabrać Cię dziś na kolacje. Co Ty na to?
- Hmm... ale to taka zwykła kolacja będzie? Czy to może propozycja randki? - odparła zaskoczona
- Interpretacja zależy od Ciebie. Proponuje „Szalę smaku" o 17:30, pasuje?
- Jak najbardziej będę
- To cudownie! - prawie krzyknąłem - w takim razie do zobaczenia.
Ucieszyłem się ogromnie, że się zgodziła. Akurat w momencie końca rozmowy mój klient zjawił się pod salą. Zdążył w ostatnim momencie gdyż już wołano nas na salę.

~ Sylwia ~

Od telefonu od Pawła cały czas uśmiech gościł na mojej twarzy. Ciężko było skupić mi się na czymkolwiek.
- Hallo ziemia do Małeckiej - głos Marty wyrwał mnie z rozmyślań
- Tak Martuś? Co tam??
- To ja się pytam co tam? Od 10 minut do Ciebie mówię, a Ty nawet nie drgnęłaś - uśmiechnęła się pod nosem sekretarka
- Musiałam się zamyślić
- Oooo, a o czym albo raczej o kim tak rozmyślasz?
Nic takiego - odpowiedziałam zawstydzona. Czułam jak moja twarz robi się czerwona
- Czyżby Pan mecenas Goła Kostka wziął sprawy w swoje ręce? Te silne i umięśnione dłonie?
- Marta błagam Cię! Przecie..
- Dobra, dobra ja już swoje wiem - powiedziała Marta - Tutaj masz te akta o które prosiłaś, a ja zmywam się do siebie i zostawiam Cię z myślami o Radeckim
Ahhh ta Marta. Zawsze widzi coś czego nie ma. Wstałam od biurka i podeszłam do szafy w narożniku. Zaczęłam przeglądać ciuchy jakie mam tu w kancelarii na w razie co. Zdecydowałam się na biała tunikę zapinaną na guziki z przodu i do tego czarne legginsy i wysokie kozaki na lekkim obcasie. Poprawiłam makijaż, usta przeciągnęłam krwistoczerwona szminką, a na szyje włożyłam mój wisiorek szczęścia. Dostałam go od mamy kiedy wyjeżdżałam na studia. Zawsze przynosił mi szczęście. Może i tym razem się sprawdzi.

********
Witajcie kochani. Bardzo długo mnie tutaj nie było. Postaram się poprawić 😉 zapraszam na króciutki rozdział!

,, Z Tobą mogę wszystko..." (cześć I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz