Część 4

271 20 1
                                    

-A teraz ja....-nie dane było mu skończyć, do ich stolika podszedł wysoki, blondyn o czysto niebieskich oczach, ubrany w czarne spodnie, i tego samego koloru koszulkę, na której widniało imię "Sebastian", w wardzę tak jak i w nosie miał masę kolczyków.

-Dzień dobry co podać ?-zapytał przez jego mocny głos, Magnusa przeszły ciarki.

-Cappuccino z bitą śmietaną i czekoladą -chłopak zapisał coś w swoim notesie.

-A dla ciebie?-uśmiechnął się serdecznie.

-Em...może być to samo -odpowiedział niepewnie.

-Wporządku! -mruknął i odszedł znikając za drzwiami.

-To co tam mówiłeś, bo nam przerwał? -przekręcił oczami.

-Czekaj o czym ja to ?-zastanowił się chwilę -uh...zapomniałem -oboje zaczęli się śmiać, Magnus doskonale wiedział o co chciał zapytać, ale jednak się rozmyślił.

-W takim razie to ja zadam ci kolejne pytanie. -Wyszczerzył się -jak tam twoje sprawy sercowe?-Magnus prawie zakrztusił się własną śliną.

-Ja...ja nie ma żadnych spraw sercowych, nigdy nie miałem -powiedział ledwo słyszalnie, w sumie nigdy nie rozmawiał z nikim o związkach, nigdy też nie miał żadnych bliższych zbliżeń, no może oprócz przytulania ale to nic dziwnego.

-Serio nigdy nie miałeś dziewczyny chłopaka? -zapytał, akcentując ostatnie słowo.

-Ta...wiem 19 lat, nigdy nie mieć kogoś, to trochę żałosne. -Podsumował, w tym samym momencie kelner przyniósł dwa napoje, chłopaki podziękowali wracając przy tym do rozmowy.

-Wcale że nie, to znaczy że czekasz na kogoś wyjątkowego i to jest dużo lepsze, bo na przykład ja miałem swoją pierwszą dziewczynę, w wieku piętnastu lat, nie dość że to była totalna klęska, bo wiedziałem że jestem gejem. To dla mnie teraz związki w wieku piętnastu lat nie mają sensu i myśle że człowiek naprawdę angażuje się w związek właśnie tak od osiemnastu, dziewiętnastu lat.

-No niby masz rację, ale wiesz jak ktoś jest niedoświadczony, to nie każdemu się to podoba...

-Mi się podoba, bo przynajmniej wiem że nie natrafiłem na napalonego świra.-Oboje wybuchli głośnymi śmiechem, upijając przy tym trochę napojów. -Ubrudziłeś się trochę -powiedział dalej rozbawiony.

-Co? Gdzie?-powiedział, zaczął wycierać całą twarz.

-Zaczekaj!-Alec położył rękę na policzku kociookiego i kciukiem starł pianę z jego górnej wargi, Magnus za to pokrył się soczystym rumieńcem.

-Dzięki -odpowiedział prawie że szeptem.

####

Na zegarkach dobiegała już dwudziesta druga, lecz to nie przeszkadzało dwójce rozbawionych chłopaków. Magnus mógł w tej chwili przysiąc że od paru lat tak dużo się nie śmiał, jak dzisiaj, dzięki temu jak on to określał niebieskookiemu aniołowi.

-Magnus -z zamyśleń chłopaka wyrwał go głos towarzysza.

-T...tak -Zająknął się potrząsając swoją głową, jakby chciał odrzucić tym wszystkie swoje myśli.

-Telefon ci dzwoni -niebieskooki zaczął się śmiać, na co Magnus wywrócił oczami i wyciągnął telefon z tylnej kieszeni i spoglądając na jego wyświetlacz, kociooki od razu zbladł i poczuł że robi mu się słabo, gdy zobaczył już pięć nieodebranych połączeń od ojca, chłopak przez chwile wachał się pomiędzy odebraniem, a wyłączeniem telefon, lecz w ostateczności postawił na to drugi. Czuł że czeka go piekło gdy tylko wróci do domu, kociooki jeszcze przez chwilę wpatrywał się w urządzenie, po chwili chowając je z powrotem do tylnej kieszeni.

 I will not let you goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz