Część 7

253 21 4
                                    

Magnus obudził się na czymś twardym i mokrym. Szybko otworzył oczy rozglądając się dookoła. Nie znajdował się w domu swojego przyjaciela lecz w lesie. Wokół niego wyrastały ogromne drzewa delikatnie przysłaniając pełnię księżyca chłopak podniósł się z ziemi rozglądając się dookoła. Nagle z dość gęstych krzaków usłyszał coś w stylu wycia wilka. Magnus podszedł bliżej zarośli, od razu tego żałując, zobaczył tam czysto czerwone świecące oczy. Szybko rzucił się do ucieczki słysząc szelest liści i łamania patyków za sobą zdziwił się kiedy obejrzał się za siebie lecz nic za nim nie było tylko ciemność, delikatnie rozświetlana przez księżyc. Nagle ponownie usłyszał to samo wycie co skłoniło go do ponownej ucieczki. Nim zdążył cokolwiek zrobić przed nim pojawił się dziwny zwierz. Wyglądał jak wilk lecz coś mu nie pasowało... Był zbyt duży i te świecące czerwone oczy... Chłopak upadł na ziemię, rękami próbując jak najbardziej oddalić się od "bestii". W tym samym czasie na jednym z drzew dostrzegł ciemną zakapturzoną postać. Poczuł dziwny spokój. Mężczyzna - to udało się określić Magnusowi po sylwetce - zeskoczył z drzewa robiąc przy tym salto, upadając z gracją na ziemię. Po chwili wyciągając łuk, napiął na nim strzałę, strzelając w stronę "bestii". W tym samym czasie, kiedy ta chciała skoczyć na Magnusa, potwór zawył z bólu uciekając w głąb lasu. Kociooki przypatrzył się zakapturzonej postaci, która również miała założoną maskę, odkrywającą tylko czysto błękitne oczy. Magnus mógł pszysiąc, że na pewno skądś je znał. Gdy mężczyzna chciała ściągnąć maskę Bane poczuł delikatne szarpnięcie i uczucie jakby spadał.

*

W tym samym czasie Magnus obudził się krzycząc, niemalże jak przy napadach paniki. Nie panował nad tym. Zaczynało brakować mu powoli powietrza, gdy nagle poczuł silny uścisk od tyłu.

-Magnus spokojnie. - usłyszał czyjś głos, lecz nie umiał go rozpoznać. - To tylko sen, już wszystko jest dobrze - głos chłopaka wydawał się już bardziej znajomoy, dzięki czemu Magnus go rozpoznał i zaczął się uspokajać. Simon wiedział, że Magnus często miewał napady paniki, tak samo jak miewał ciągłe koszmary

-Simon. - powiedział cicho jakby chciał się upewnić czy już na pewno nie śpi.

-Tak - odpowiedział puszczając przy tym przyjaciela wiedząc, że ten jest już spokojny. -Wszystko okey? - zapytał. Ostatnio martwił się o Magnusa, bo coraz częściej śniły mu się koszmary i dostawał ataków paniki bez powodu.

-Chyba...chyba tak. - powiedział jeszcze drżącym głosem, wpatrując się przy tym w tylko jemu znany punkt na ścianie.

-Eh... W porządku. Ja idę zrobić nam śniadanie, a ty idź się trochę ogarnąć - Magnus nie odpowiedział, lecz skinął głową. W oczach chłopaka widniała taka obojętność, że Simona przeszły ciarki. - Na pewno wszystko dobrze? - zapytał jeszcze raz.

-Tak - odpowiedział szybko i potrząsnął głową, jakby chciał się wybudzić z transu, po czym wstał z łóżka i ruszył w stronę łazienki. Drzwi za nim od razu się zamknęły, a Lewis już po chwili mógł usłyszeć szum lejącej się wody.

Magnus siedział pod prysznicem dobre trzydzieści minut. Lodowata woda lała się po jego ciele wywołując delikatne drżenie, w ten sposób próbował odgonić wszelkie myśli. To w pewien sposób się udawało. Skupiał się jedynie na tym, żeby wytrzymać pod lodowatą wodą.

Po kolejnych dziesięciu minutach, kociooki wyszedł spod prysznica, wycierając się białym, puchowym ręcznikiem. Założył zwykłą, czarną bluzę, którą kiedyś zabrał Simonowi i tego samego koloru, dopasowane spodnie. Spojrzał w lustro. Był blady, miał podkrążone oczy, a jego włosy były rozrzucone na każdą stronę. Zdecydowanie nie wyglądał dobrze, lecz nie za bardzo ciągnęło go dzisiaj do jakiejś zmiany, chyba że będzie gdzieś wychodził, wtedy zdecydowanie będzie musiał się ogarnąć.

 I will not let you goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz