Zdziwiła mnie prośba Petera, który chciał ze mną poważnie porozmawiać.
To znaczy, nie zdziwiła mnie sama prośba rozmowy, bo jesteśmy przyjaciółmi, ale zaskoczył mnie jego ton głosu, i to że całkowicie zignorował Ewę, która stała przy mnie.
Zawsze mi się wydawało, że ją lubił. Nigdy nie wypowiedział się krytycznie na jej temat.I z tego co wiem, uważał, że do siebie pasujemy.
- Czemu masz taką minę? - zdziwiła się moja żona.
- Był jakiś dziwny - pokręciłem głową.
- Każdy może mieć gorszy dzień, kochanie - zauważyła blondynka.
- No tak masz rację - przytaknąłem jej. - Jedź już - pocałowałem ją. - Trzy godziny jazdy przed tobą - przytuliłem żonę.
- Nie przeszkadza mi jazda w nocy - przypomniała mi.
- Wiem, ale ja się martwię, kiedy jeździsz tak późno - zauważyłem. - Kocham cię.
- Ja Ciebie też, Kamil - złączyła nasze usta. - To lecę.
- Cześć.
- Pa - ruszyła w stronę wyjścia. - Kamil! - nagle się zatrzymała i odwróciła do mnie. - Pozdrów Pero, gdy już będzie sobą.
- Dobrze!
Blondynka ruszyła do wyjścia ze skoczni, a ja w stronę busa mojej kadry.
Od razu po dotarciu do hotelu wybrałem numer Słoweńca.
- W którym pokoju jesteś? - zapytałem, kiedy przyjął połączenie.
- Na przeciwko ciebie - zaśmiał się
- Ok. Już idę - rozłączyłem się i wyszedłem ze swojego pokoju. Zapukałem do drzwi na przeciw i wszedłem do środka. - Jesteś?
- Tak! Czekaj! - padło z łazienki. Usiadłem na kanapie, a po chwili do pomieszczenia wszedł Peter. - Przeproś ode mnie Ewę. Nie chciałem być wobec niej niemiły - usiadł obok mnie.
- Nie jest na ciebie zła. Domyśliła się, że to zły dzień... Co się dzieje? - złapałem go za przedramię.
- Mam mętlik w głowie - ukrył twarz w dłoniach. - Nie daję sobie rady. Mam już dość - szeptał.
- Czego masz dość? - położyłem mu dłoń na ramieniu.
- Muszę wyjechać na jakiś czas. Odizolować się.
- Nie rozumiem - zmarszczyłem brwi. - Co się wydarzyło? - zapytałem, ale on milczał. - Peter! Powiedz mi! - krzyknąłem.
- Jeszcze nie. Jeszcze nie mogę.
- Czego nie możesz? Co takiego się stało, że boisz się ze mną porozmawiać?
- A obiecujesz, że się ode mnie nie odwrócisz?
- Oczywiście, jestem twoim przyjacielem... I dopóki nie spróbujesz poderwać mi żony to tak zostanie - zaśmiałem się.
- Zakochałem się w tobie - oznajmiłem. - Dlatego muszę wyjechać. Muszę na chwilę uciec.
Zaraz! Co takiego?! Jak to się zakochał?!
- Jak długo? Jak długo jesteś zakochany?
- Wystarczająco żeby być pewny tego, co mówię. Muszę.
- Dobrze. Rozumiem - pokiwałem głową.
Bo naprawdę rozumiałem. Był zakochany w człowieku, który nigdy tego nie odwzajemni. To dołujące.
Rozumiałem potrzebę odsunięcia się ode mnie na trochę. Nie zamierzałem go zatrzymywać.
CZYTASZ
Stockholm syndrome | Stoch&Prevc
FanfictionO miłości, która była tak silna, że zniszczyła ich oboje.