któż gna przez las ciemny, otulony w mrok?
to zziębnięty książę ciężko stawia krok
mgła opadła, zakryła paprocie i liście
a on nieustraszony kroczył zamaszyścieodważny młodzieńcze, niechże cię chroni bóg
spod liści słychać szelest, szmery oraz huk
on idzie niepewnie, twarz mu pobladła
przy pełni księżyca cisza zapadłapokonał doliny, przeskoczył mury
a nagle niczym dzikie kreatury
ciernie wyrosły na jego drodze
z lękiem odskoczył, wystraszył się srodzekolce go splątały, wiły się jak padalec
i jak wrzeciono - zraniły go w palec
z rany wypłynęła kropla krwi szkarłatna
spadła na wielkie liście - już rdzawa, brunatnaz mięsistych roślin spłynęły gęste ciecze
aby się uwolnić, rozciął łodygi mieczem
szedł przez mokre bagna, po błocie i po piasku
przepłynął rwącą rzekę w księżyca trupim blaskudawno opuścił książęcą komnatę
w lesie stracił złoto, aksamitną szatę
podpierał się na kiju - tak był wykończony
lecz dalej szedł do zamku swojej przyszłej żonysił mu przybyło, rzucił kij niedbale
bo we mgle zaiskrzył mu zamek na skale
i jakby na skrzydłach wyleciał z kotliny
pokonał most z desek i starej, cienkiej linywspiął się na skałę, rany miał na twarzy
bo zanim się wspiął to upadł pięć razy
na rękach miał sznyty, na ciele siniaki
złoty pierścień nocą wydziobały ptakiz księżniczką czekała go przyszłość świetlana
otworzył wrota, padł przed nią na kolana
ona wstała niechętne, szła jak na ścięcie
westchnęła i obrót zrobiła na pięcieksiążę z żalu wyrwał swe serce
i dał jej w ofierze
ale księżniczka wolała
serca na tinderze