Rozdział 11 - A zegar tykał i tykał

2.9K 310 223
                                    

Niestety, żadnemu z was nie udało się zgadnąć, chociaż część osób była blisko.

Proste "Nie mogę się zdecydować" było odpowiedzią.

Zapraszam więc na czytanie jednego rozdziału, hehehe >:3

☟ ☟ ☟

Tik. Tok. Tik. Tok.

Po tak długim czasie spędzonym w kompletnej ciszy wypełnionej jedynie dźwiękiem zegara, w jakiś sposób drgawkom przebiegającym przez nogę Izuku udało się idealnie wpasować w rytm tykających wskazówek.

Tik. Tok. Tik. Tok.

Zmęczony rażącym światłem chłopak przymknął na moment oczy, jednak obraz białego szpitalnego korytarza pozostał świeżo wypalony w jego pamięci. I jeszcze ten okropny sterylny zapach, niemiłosiernie drażniący mu nozdrza.

Tik. Tok. Tik. Tok.

Cisza. Wszechogarniająca, nieprzerwana cisza. Licealista wręcz bał się ją zaburzyć, dlatego oddychał płytko, niemalże bezdźwięcznie. Poczuł, jak kropla potu spływa mu po skroni i niżej w dół. Mimowolnie mocniej zacisnął splecione ze sobą palce, przykładając knykcie do swoich warg.

Tik. Tok. Tik.

Skrzypnięcie drzwi. Uniesienie głowy. Mężczyzna w białym kitlu, wyraz konsternacji oraz współczucia na jego twarzy.

- Panie Midoriya?

Tok.

- Przykro mi... już nic nie mogliśmy zrobić.

Tik.

Wtedy też Izuku zerwał się z łóżka, krzycząc. Chwilę mu zajęło, aż zdał sobie sprawę ze swojego położenia. Ciemny pokój Barwnego Domu wydawał mu się znacznie mniej przyjazny, niż za dnia. Siedział więc tak w bezruchu, próbując uspokoić swój oddech oraz myśli, delikatnie masując skronie opuszkami palców.

Znowu śnił mu się ten koszmar. Jeden jedyny, powtarzający się niczym zacięta płyta przez wszystkie ostatnie noce, skutecznie pozbawiający go możliwości snu. Piegowaty jęknął żałośnie, sfrustrowany własną niemocą wobec nękających go wspomnień. Z drugiej strony, jak bezdusznym potworem musiałby być, gdyby ostatnie wydarzenia nie wywarły na nim żadnego wpływu?

Chłopak postanowił jeszcze raz spróbować zasnąć. Powoli wracając do pozycji leżącej, umościł sobie z kołdry, kilku narzuconych kocy oraz poduszek coś na kształt gniazda, jakby ono miało go chronić przed potencjalnymi koszmarami. Gdy jego „bezpieczne gniazdko" było gotowe, zakrył się materiałem po czubek nosa i wpatrywał beznamiętnie w szary sufit, czekając na nadejście snu.

Jednak powinien się już tego domyślić dawno temu - sen był dupkiem i bynajmniej nie chciał nadejść. Minęło tak 30 minut, a Midoriya wciąż pozostał w tej samej pozycji, nie śmiąc kiwnąć nawet palcem. I nic. Próbował liczyć owce, skupić na swoim oddechu, myśleć o przyjemnościach, jednak żadna ze znanych mu metod nie przyniosła rezultatu. Zamiast tego przed oczami nieustannie odtwarzały się fragmenty wspomnień związanych ze snem, złośliwe wybierając te coraz bardziej bolesne części.

Zielonooki przetoczył się z pleców na brzuch i schował twarz w poduszce, wzdychając dramatycznie. Wtedy też dotarło do niego, że już nie był sam. Przecież właśnie po to zdecydował się na życie w starym centrum i bycie członkiem Gangu Malowanych - ponieważ tu, pośród chaosu bijatyk, świstu pocisków oraz głośno wykrzykiwanych obelg po raz pierwszy poczuł się otoczony ludźmi, którym mu na nim zależało. I bez względu na to, jak mało o nich wiedział, pragnął odwzajemnić tą bliskość. „Ale nie powinienem nadużywać ich dobroci, w końcu miałem być ich lekarzem, nie nastolatkiem z kompleksami i potrzebą posiadania psychologa. To ja miałem pomagać im, nie oni mnie!", karcił się w myślach „Z resztą, do kogo miałbym niby pójść? I co miałbym powiedzieć? Czego bym od nich chciał? Przecież miałem się odciąć od mojego dotychczasowego życia, miałem zamknąć ten dział! Czy w ogóle jest tu ktokolwiek, kto chciałby mnie wysłuchać?"

Odmienne Barwy | Katsudeku - Paint Gang AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz