Rozdział 18 - W ciemność

1.3K 140 71
                                    

Katsuki zbiegł po schodach do głównego pokoju Domu, a poirytowanie można było u niego wyczuć na kilometr. Blondyn od kilku godzin krążył niespokojnie po swoim gabinecie, próbując zrozumieć, gdzie się podziewa Deku. Już dawno powinien był wrócić.

O tak późnej porze w salonie było tłoczno - większość gangsterów wypoczywała lub przygotowywała się na następny wypad. Na widok Katsukiego część z nich przestała rozmawiać, wyczuwając nastrój szefa. Chłopak już miał spytać, czy ktokolwiek widział młodego lekarza, gdy nagle jego uwagę przykuła smukła czarna postać stojąca przy drzwiach wejściowych.

- Ej, idioci! Skoro nie umiecie nawet zauważyć, kiedy wróg wejdzie wam do chałupy, to jak wy chcecie się nazywać Malowańcami?! - zakrzyknął, błyskawicznie wyjmując pistolet z kabury przy pasku, odbezpieczając go i celując w napastnika. Reszta zdezorientowanych gangsterów zaczęła w pośpiechu wyjmować swoją broń i ustawiać się na pozycjach, ale Kruk tylko na nich patrzył w ciszy. Skonfundowani ludzie patrzyli na niego jak na zjawę, mrucząc coś o tym, że „nikt nie widział, jak wchodzi", że „był wręcz niewidzialny".

- Ręce tam, gdzie je widać, szujo. I nie ktoś go rozbroi, do cholery! - Katsuki wywarczał rozkazy, a jeden z podwładnych podbiegł by je wykonać, odbierając obcemu dwa pistolety i nóż.

- Jestem tylko posłańcem. - odpowiedział kobiecy głos zza maski.

- Jakoś zbyt dobrze uzbrojonym jak na „tylko posłańca". - odparł szef Malowańców, nie opuszczając broni.

- Wiesz jak to jest, na tych ulicach nigdy nie jest się bezpiecznym, chyba że masz broń. - dziewczyna wzruszyła ramionami. - Ale tak jak mówiłam, moim głównym zadaniem jest wam przekazać wiadomość. Nie zawieruszył wam się czasem jeden członek...?

W tłumie ktoś zaczerpnął głęboki wdech, ktoś rozejrzał się i spytał „Gdzie Midoriya?", a gdyby spojrzenia pary krwistych oczu mogły zabijać, dziewczyna-Kruk już dawno by leżała na ziemi.

- Gdzie. On. Jest? - wycedził przez zęby blondyn.

- Spokojniutko, ma się świetnie. - odparła wesoło tamta. - I chętnie wam go oddamy. Za przysługę, oczywiście.

Katsuki machnął bronią na znak, że ma kontynuować.

- Kai Chisaki. - powiedziała wysłanniczka i mimo jej skocznego tonu, blondyn wyczuwał jak przesączone jadem było to imię. - Niezbyt fajny typ, co nie? Chyba nikt go tu nie lubi. I wy. I Arystokraci. I my również. Pomóżcie nam się go pozbyć, to zwrócimy wam medyka. W przeciwnym wypadku przyślemy go w worku. Macie czas na podjęcie decyzji do wschodu słońca.

Katsuki, zbyt zajęty szalejącymi nim emocjami i postawioną przed nim propozycją, nie zauważył jednego ze swoich ludzi wymykającego się tylnym wyjściem.

ᕙ◾◾◾ᕗ

Do czasu, gdy noc w pełni rozwinęła swój gwiaździsty szal, stary magazyn opustoszał. Pozostali już tylko pojedynczy gangsterzy, a Izuku zgadywał, że są to ci odpowiedzialni za jego porwanie oraz grupa Jirou. Ojiro zostawił go samego po obwieszczeniu planu zbuntowanych Kruków, toteż chłopak miał niezliczoną ilość czasu na rozmyślania. Był pewien, że Kacchan przystanie na propozycję Jirou, bo nawet jeśli nie przepadał za Izuku samym w sobie, wielokrotnie wspominał, jak istotny dla jego ludzi jest medyk. A Kacchan nie ważne jak tsunderowo by się nie zachowywał, to w głębi duszy dbał o wszystkich Malowańców. Piegowatego jednak bardziej dręczyły obawy, że cała akcja pozbycia się Chisakiego może pociągnąć za sobą niechciane konsekwencje. Co prawda nie miał okazji spotkać żadnego z wyżej postawionych gangsterów poza Kacchanem, ale martwiły go mroczne plotki spowijające postać szef Gangu Cienia. A co, jeśli cały ten bunt był pułapką? Co jeśli on miał posłużyć jako przynęta, żeby ściągnąć tu Malowańców, a następnie zabić? Co jeśli? Co jeśli...?

Odmienne Barwy | Katsudeku - Paint Gang AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz