Rozdział 2 - Ponowne spotkanie

3.5K 395 196
                                    

Maszerując przez mroczny tunel Izuku nie widział kompletnie nic. Czuł jedynie dwoje silnych ramion, którymi podtrzymywał go Shouto. Ciszę przerywał chlupot płytkiej wody, przecinanej przez kroki trzech chłopaków oraz ich miarowe oddechy. Piegowaty nie miał pojęcia, jak ta grupka odnajduje się w tej czarnej zupie, on sam pewnie by opadł z bezradności po kilku krokach.

Tunel był dość szeroki i pachniał stęchlizną, z czego zielonowłosy wywnioskował, że musiał być to stary kanał, który gang przerobiło na własny użytek. Właśnie, gang. Izuku wciąż nie wiedział, dlaczego ani przez kogo właściwie został porwany, a że z całej trójki Apaszka wydał mu się najbardziej rozmowny, postanowił spróbować swoich sił.

- Ano... przepraszam, ale dokąd idziemy? Nic nie widzę w tych ciemnościach... - usłyszał ciche parsknięcie gdzieś przed sobą, a potem padła odpowiedź.

- Oto właśnie chodzi, byś nic nie widział! W przeciwnym wypadku znałbyś drogę powrotną i mógłbyś nam uciec. - „Rozsądne.", przyznał w myślach chłopak, aczkolwiek nijak nie ułatwiało mu to sytuacji. - Tylko prawdziwi członkowie Malowańców znają drogę przez ten tunel i są w stanie ją przejść nawet bez światła!

Na te słowa Błyskawica, który najprawdopodobniej szedł koło Apaszki, syknął z dezaprobatą.

- Zamknij się, bo mu wszystko wygadasz. I jeszcze żebyś używał tej kruczej ksywki do określania nas, no błagam cię! Wyrażaj się porządnie o swoim gangu! - zbeształ towarzysza. W tym samym momencie Izuku poczuł, jak coś się nad nim pochyla, a ciepłe powietrze z ust Shouto muska jego twarz.

- Nie bój się, na razie nic ci nie grozi. - zapewnił go, a piegowaty w myślach podziękował, że dwu-kolorowooki nie widzi teraz jego czerwonej twarzy.

◾◾◾

Szli tak jeszcze przez około 30 minut, jednak Izuku nie mógł być tego pewien, gdyż czas zamazywał mu się w mroku. Jednak w pewnym momencie ciemność zaczęła się przerzedzać i stawać bardziej szarawa, aż w końcu idący na przedzie Błyskawica odsunął przetartą płachtę i oczy chłopaka oślepiło zachodzące słońce.

Zamrugał parę raz, by przyzwyczaić się do utęsknionego światła. Gdy obraz przestał być tylko rozmazaną wielobarwną plamą i Izuku nareszcie mógł normalnie widzieć, gwałtownie zaczerpnął powietrza.

- Witamy na Rynku. - oznajmił stojący obok uradowany Apaszka, wymachując ręką w stronę tego, co właśnie odebrało zielonowłosemu mowę. Czegoś, czego kompletnie nie spodziewał się w opuszczonej części starego miasta, zamieszkanej przez gangi.

Przed nimi ciągnęła się długa, dość wąska brukowana ulica, z obu stron otoczona wysokimi blokami. W ich cieniu stały zaś rzędami stragany i stoiska, a cały ten krajobraz tętnił życiem. Pod kolorowymi baldachimami obdartusy i inne podejrzane typy wykłócały się ze sprzedawcami o produkty, na ulicy tłumy zakapturzonych postaci wymijały się lub prowadziły przyciszone rozmowy w grupkach. Było też sporo ludzi bezdomnych, w znoszonych ubraniach i umorusanych twarzach, ale i oni wyglądali na zadowolonych. Izuku przyglądał się temu wszystkiemu, oniemiały i zachwycony jednocześnie. Apaszka przyglądał się mu ze śmiechem.

- A myślałeś, że skąd bierzemy jedzenie i inne przedmioty? Skoro my nie mogliśmy iść na targi, to targi przyszły do nas! - zakrzyknął i całą grupą powoli ruszyli przed siebie. Idąc między straganami i prowizorycznymi sklepami, zielonowłosy doszedł do wniosku, że kwitnie to zarówno czarny rynek, jak i ten normalny. Mimo znacznej ilości osób spod czarnej gwiazdy, panował tu względny spokój. O ile spokojem można nazwać pokrzykiwania i bojki miedzy ludźmi co pięć minut.

Jednak to sprawiało, że Izuku był jeszcze bardziej urzeczony tym miejscem. Zapachy, głosy targujących się mieszkańców, czy nawet to jak powoli znikające za horyzontem słońce oświetlało Rynek pomarańczową poświatą - wszystkie te rzeczy sprawiały, że chłopak chciał tu pozostać jak najdłużej. Nigdy nie przepadał za narzucającym się ogromem centrum, nie przyszło więc mu na myśl, że mógłby pokochać jakąkolwiek część tego miasta. A jednak.

Przebili się przez najbardziej zatłoczoną i hałaśliwą część ulicy, po czym gwałtownie skręcili w prawo, gdzie stanęli przed bordowym domu wielorodzinnym, wciśniętym miedzy dwie stare kamienice. Budynek miał zdecydowania już swoje lata, o czym świadczyły zabite niektóre okna czy zadrapania na drzwiach i tynku, lecz widać było, że jest zamieszkany. Apaszka wszedł żwawo po schodkach i bez zbędnych ceregieli otworzył dwu-skrzydłowe drewniane drzwi, gestem zapraszając pozostałych do środka. Izuku mimowolnie się spiął, gdy niosący go Shouto przekroczył wejście i stanął w obszernym pomieszczeniu. Miało ono jasne ściany, podłogę wyłożono dywanami różnych kolorów i rozmiarów. Po lewej od drzwi znajdowała się długa kanapa z zieloną tapicerką i telewizor (chłopak wyszedł z założenia, że gangsterzy ukradli go ze sklepu z elektroniką, choć nie mógł zrozumieć, dlaczego), zaś po prawej rząd stołów złączonych w jeden i krzesła. W głębi pomieszczenia mignęło mu coś na kształt kuchni, lecz nie zdążył się temu przyjrzeć, gdyż w tym samym momencie został postawiony na ziemi, a otaczający go chłopcy zaczęli zdejmować kaptury. Piegowaty przyglądał się im, zaskoczony. Przed nim stało troje ludzi - Apaszka o jasnoczerwonych włosach, sterczących do góry i tego samego koloru oczach. Nad jednym z nich znajdowała się mała blizna, dodająca uroku szczerzącemu rząd rekinich zębów chłopakowi. Koło niego Błyskawica drapał się po blond czuprynie, która i tak już była w nieładzie, przez noszony kaptur. Na grzywce blondyna było też parę czarnych pasemek, układających się w coś na kształt błyskawicy lub zygzaka. Łypnął na Izuku parą złotych tęczówek i uśmiechnął się słabo. Zielonooki poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu i obrócił się, by spojrzeć na jej właściciela. Shouto stał przed nim w całej swojej okazałości - Biało-czerwone włosy okalały jego głowę i przysłaniał lekko stalowe oraz błękitne oko. Chłopak dostrzegł też, że lewą stronę twarzy szpeci purpurowa pomarszczona blizna, jakby po oparzeniu. Piegowaty przeskakiwał po kolei wzrokiem po swoich porywaczach, nie mogąc zrozumieć, czemu teraz zdecydowali się ujawnić tożsamość.

- Nie nosimy kapturów w domu, takie zasady. - mruknął Błyskawica, jakby czytając mu w myślach. Przeciągnął się i spojrzał na pozostałych dwóch. - Dobra, nasza Wybuchowa Księżniczka pewnie już wróciła. Kirishima, ty pójdziesz złożyć mu raport i przedstawić nowego kolegę. Sam. - ostatnie dodał z naciskiem, patrząc wymownie na bliznowatego. Ten tylko westchnął cierpiętniczo i puścił ramię Izuku, odsuwając się o kilka kroków.

- Ale niech mi się waży go tknąć. - zagroził.

- To powinny być jego słowa. - odparł Błyskawica i popchnął lekko Kirishimę z Izuku w stronę schodów, które umknęły uwadze piegowatego. Razem z czerwonowłosym wspięli się na ich szczyt i stanęli przed ciemnymi drzwiami, w które członek gangu zapukał lekko. Po usłyszeniu cichego „Włazić.", otworzył je i wepchnął niższego do środka. Znajdowali się w niewielkim pokoju o ciemnozielonych ścianach, biblioteczkach sięgających sufitu i dużym oknie na wprost wejścia. Przed nim znajdował się niski okrągły stół, zawalony papierami innymi przedmiotami. Chłopak lustrował to wszystko, coraz bardziej się denerwując i pocąc, gdy jego wzrok padł na osobę pochylającą się nad stołem, która właśnie uniosła głowę. Dech zamarł mu w piersi, gdy napotkał spojrzenie znajomych krwistych tęczówek, tych samych, co tydzień temu.

- To ty. - szepnął.

▭▭▭▭▭▭▭▭▭

Cześć, cześć!

Macie szybciutko kolejny rozdział, wiem, że wszyscy już czekają na porządne relacje między Bakugou i Izuku, ale najperw muszę tu zbudować atmosferę i jakieś tło, no nie?

Nie będzie mnie przez 5 dni (do piątku), mam nadzieję, że jakoś to przeżyjecie xD

To przekroczmy granice,
PLUS ULTRA!!


Odmienne Barwy | Katsudeku - Paint Gang AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz