Rozdział 3

149 6 2
                                    

Zaczęło się ściemniać. Obie byłyśmy bardzo zmęczone i szybko zasnęłyśmy. Wszystko dopiero się zaczęło. Siedem dni na uratowanie Lauren i Magic czas start.

Obudziłam się. Blask słońca oślepiał mnie. Magic jadła trawę, której tu było pod dostatkiem. W oddali dostrzegłam jabłoń. Zawołałam Magic i obie poszłyśmy pod to drzewo. Stanęłam na klaczy by zerwać parę jabłek. Byłam głodna jak wilk. Zeszłam z klaczy i nakrmiłam ją uśmiechając się. Zjadłam też trzy jabłka. Trzeba korzystać z tego co teraz mamy bo potem tego może nie być. Usiadłam przy tym drzewie i zaczęłam pałaszować czwarte jabłko. Klacz położyła się obok mnie.

Zastanawiałam się co stało się z Martą. Miałam nadzieje, że żyje. Po paru chwilach wstałam i wsiadłam na klacz. Jechałyśmy w stronę domku Elizabeth, do Valedale, stamtąd uciekliśmy a teraz wracamy z nadzieją, że Elizabeth będzie w swoim domku. Dojechaliśmy do bramy w Valedale. Cicho westchnęłam. Przekroczyłyśmy granice. Pojechałyśmy od razu do Elizabeth. Na szczęście była w domu. Zeszłam z Magic i zapukałam. Elizabeth otworzyła. Od razu opowiedziałam jej o tym co nas spotkało.

- Dla was tu nie jest bezpiecznie. - powiedziała.

- Elizabeth, potrzebujemy twojej pomocy. Jak otworzyć portal do pandorii? - spytałam.

- Trzeba mieć odpowiednią moc i trzeba być jeźdźcem dusz. Nikola, to jest naprawdę niebezpieczne. - ostrzegła mnie.

- Ale Magic może umrzeć! - powiedziałam.

- Gdy umrę, Jorvik to odczuje. Gdzieś otworzy się portal i będzie powodował zniszczenia w Jorviku. - wtrąciła się.

- Nikola, przyjedź jutro do mnie. Miałam to ukrywać jeszcze przez parę lat. Ale skoro tak sprawy się ułożyły. Zrób wszystko aby nikt cię tu nie zobaczył a w szczególności Ydris. A teraz musisz uciec stąd. Możesz zajść do swojego domu i zabrać pare rzeczy a ja dopilnuje by nikt tam nie wszedł. Zabierz jedną księge. Od razu będziesz wiedzieć o, którą chodzi. - powiedziała. Zaczęłyśmy iść w strone mojego domu. Zeszłam z Magic. Weszłam do domu. Wszystko było tu kompletnie zniszczone. Dom, który stał tu od wielu lat, w którym żyli nasi rodzice został zniszczony. Wspomnienia, które tu były uciekły. Łzy napłynęły mi do oczu. Szybko wzięłam się w garść. Wzięłam jedzenie, wodę, telefon, jakąś pojemną torbę, księgę, o której mówiła Elizabeth, jakieś ciepłe ubrania, zdjęcie z moją rodziną, łuk, który kochałam, strzały, mały sztylet, latarke, mape, ładowarke, apteczke i pieniądze. Może wydawać się dużo ale przydatne. To chyba wszystko czego mi potrzeba. Zaszłam szybko też do stajni. Nie było tu żadnych koni. Nic. Pustka. Szybko z niej wyszłam i wsiadłam na Magic. Wybiegłyśmy z Valedale.

Biegłyśmy jeszcze dłuższą chwile. W końcu dotarłyśmy w miejsce, w którym byliśmy. Zsiadłam z Magic. Odpaliłam telefon. Na szczęście był naładowany. Wstukałam do kontaktów Martę i zadzwoniłam do niej. Nie odbierała. Martwiłam się o nią.

Magic podeszła bliżej mnie i położyła głowę na moim ramieniu. Przytuliłam się do niej.

Czeka nas ciężki tydzień.

***
Hejka, następny rozdział. Znów kompletnie inny. Mam nadzieje, że wam się podoba. ♥

•Tajemnicza przygoda• |Zakończone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz