Rozdział napisany tylko i włącznie dzięki "fireproof". Byłam jak w transie, nasi chłopcy są cudowni.
***
To nie tak, że strach, który czai się głęboko w moim umyśle nie pozwala mi zasnąć, ja po prostu boję się to zrobić, bo wiem, że sny są jedną z tych rzeczy nad którą nigdy nie dam rady sprawować pełnej kontroli. Koszmary potrafią być bardziej okrutne od rzeczywistości, dlatego są dla mnie większym wrogiem, niż sam Jackson. Zazwyczaj kładę się do łóżka dopiero wtedy, gdy wyczerpanie jest tak wielkie, że nie mam siły nawet na sny, ale dziś nie mam co wyczekiwać zbawienia, bo pomimo tego, że nie spałam od dawna, nie jestem wystarczająco zmęczona, by mieć gwarancję, że koszmary nie nadejdą.
Rześkie powietrze obejmuje mnie całą i mam wrażenie, że jest to jedyna rzecz która trzyma moje ciało w ryzach i nie pozwala by rozsypało się na kawałki. Siedzę na schodach przed domem już dobre kilka godzin i choć wiem, że gdzieś w pobliżu obserwuje mnie ktoś z policji staram się o tym nie myśleć, bo za każdym razem gdy to robię czuję się jak rzecz na wystawie, którą trzeba uważnie pilnować, by nie została skradziona.
Przeciągam się, prostując kości, a potem wyciągam telefon z kieszeni wełnianego swetra i sprawdzam ile czasu dzieli mnie od chwili, w której tata i Will zaczną się budzić i przygotowywać do co niedzielnej wizyty u ciotki Leigh.
Jest trzecia w nocy, ale nawet o tak wczesnej porze zimne dreszcze przechodzą wzdłuż mojego kręgosłupa na samą myśl o siostrze ojca i wiem, że tym razem będę musiała znaleźć naprawdę dobrą wymówkę, by kolejny raz wywinąć się od odwiedzin. Nie chodzi o to, że nie mamy o czym ze sobą rozmawiać - przeciwnie, ciotka zawsze znajdzie jakiś dobry temat, który uważa za interesujący. Problem tkwi w tym, że nigdy nie przejmuje się tym, czy może on kogoś zranić.
Jestem świadoma tego, że ojciec prędzej całkiem odpuści wyjazd, niż pozwoli mi zostać w domu samej, ale naprawdę nie chcę zabierać mu jednej z niewielu rzeczy, która pozwala mu się oderwać od rzeczywistości, bo przecież całą rodziną ustaliliśmy, że zrobimy wszystko, aby żyć normalnie.
Wypuszczam powietrze z płuc i wstaje, nerwowo otrzepując tył spodni. Wchodzę do domu i idę do kuchni, by nalać wody do czajnika i zrobić sobie zielonej herbaty, licząc, że chociaż ona mnie uspokoi.
- Nie chcę Cię stracić Ellie. - Wzdrygam się, a ulubiony kubek omal nie wyślizguje mi się z ręki, kiedy słyszę nagły dźwięk. Przykładam rękę do piersi i wzdycham z ulgą, widząc Willa, opierającego się o framugę drzwi. - Wiem, że jestem złośliwy i czasem Cię przezywam, ale to nie znaczy, że Cię nie lubię. - Dolna warga mojego młodszego brata niebezpiecznie drży, jakby był na granicy płaczu, a ja czuję jak moje serce rozpada się na drobne kawałeczki, bo mimo tego, że Will jest jeszcze dzieckiem dawno nie widziałam go w takim stanie.
Czuję jeszcze większą złość na Jacksona wiedząc, że to przez niego mój brat jest tak zdesperowany, by mówić mi to wszystko o trzeciej nad ranem, podczas gdy każdy normalny człowiek o tej porze leży w ciepłym łóżku. Wiem, że opowiadanie o tym co czuje przychodzi mu z trudem, bo od zawsze był skrytym chłopcem.
- Jesteś wspaniałym bratem. - Mówię i przełykam ślinę, mając nadzieję, że mój głos przestanie tak bardzo drżeć. - Co ci w ogóle przyszło do głowy? - Podchodzę do niego i zamykam jego drobne, chłopięce ciało w ciasnym uścisku. Jęczy i z cichym śmiechem odsuwa się ode mnie na bezpieczną odległość, z której moje ramiona nie mogą go dopaść. W końcu jego chichot cichnie, a na dziecięcą twarz znów wypływa grymas pełen obaw.
- Po prostu... Nie mogę spać. Wiem, że policjanci nie pozwolą, żeby coś ci się stało, ale boję się, że nawet oni mogą sobie nie poradzić.
Gula w moim gardle rośnie do pokaźnych rozmiarów, bo Will nieświadomie wypowiedział nie tylko swoje, ale i moje obawy.
- Pracują w tym zawodzie od lat, dlaczego mieliby sobie nie poradzić? - Uśmiecham się jak najbardziej przekonująco, choć obydwoje wiemy jak absurdalnie zabrzmiało to pytanie. Oczywiście, że mogą nie podołać. Nie poradzili sobie w wielu przypadkach, a najlepszym przykładem ich nieporadności jest ucieczka Jacksona. Łzy w oczach mojego brata pozwalają mi przypuszczać, że stało się coś jeszcze, coś co go trapi, a o czym mi nie mówi. Serce tłucze mi się w piersi, bo wiem, że nie jest to nic dobrego.
- Will? - Patrzę na niego, mrużąc oczy i pokazując, iż wiem, że jest coś co przede mną ukrywa.
-Dostałem list Ellie. - mówi szeptem przyciągając głoski, jak zawsze, gdy jest zdenerwowany. Żołądek zaciska mi się w ciasny węzeł, ale staram się nie pokazywać jak bardzo przeraziły mnie jego słowa. Przełykam ślinę, mając nadzieję, że wiadomość jaką dostał mój brat jest choć odrobinę mniej okrutna, niż ta która była zaadresowana do mnie.
- Pokaż mi go. - Nakazuję ostrożnie. Will wkłada rękę do kieszeni swojej piżamy, wyjmuje zmiętą kopertę i podaje mi ją drżącą dłonią, a ja przez chwilę po prostu gapię się na papier zastanawiając się czy na pewno chcę to widzieć.
Mój brat zaciska powieki, kiedy bezceremonialnie rozrywam kopertę, a na podłogę wysypują się podstarzałe zdjęcia, które łamią mi serce. Schylam się i przyglądam się dokładnie fotografiom, przedstawiającą moją matkę. Delikatnie przyjeżdżam opuszkiem palca po jednym z nich - jest na nim uśmiechnięta i wygląda na najszczęśliwszą kobietę na świecie. Trzyma za rękę małą blondynkę, której zielone oczy bardzo przypominają moje, mimo że z upływem czasu straciły radosny blask. Jem loda na patyku, a moje ręce i twarz są nim całe usmarowane. Patrzę na kolejne zdjęcie i widzę, że wyraz twarzy mamy zmienił się ze szczęśliwego na przerażony. Rozgląda się do okoła szukając swojego dziecka i tylko ja wiem, że za niedługo ona też zaginie i już nigdy nie odnajdzie się żywa. Jestem zaskoczona tym, że udaję mi się skutecznie opanować łzy. Mimo bolesnego ucisku w piersi nie pozwalam sobie na płacz, bo wiem, że mam do zrobienia coś o wiele ważniejszego.
- Od kogo to dostałeś? - Pytam łagodnie, wiedząc, że mój brat przeszedł w ostatnich dniach wystarczająco dużo, jak na swój młody wiek. Może i nie pamięta swojej matki, ale ona zawsze będzie dla niego kimś ważnym. Wzrusza ramionami.
- Jakiś młody człowiek w kapturze dał mi go po treningu. - Mówi, a ja kiwam głową, bo od początku podejrzewałam, że to ten sam chłopak co przekazał list mnie.
- To tylko debilny żart. - Kłamię chcąc go uspokoić. - Znam osobę, która to zrobiła i zapewniam Cię, że to się więcej nie powtórzy. A teraz powinieneś iść spać - Uśmiecham się smutno, widząc jak Will niepewnie kiwa głową i powoli się odwraca, by wrócić do swojego pokoju.
Kiedy słyszę jak zatrzaskuje za sobą drzwi biegnę do korytarza gdzie zakładam na nogi buty. Nie wiem czemu to robię, przecież jest środek nocy i nie powinnam wychodzić z domu, ale po tym wszystkim muszę się na kimś wyżyć. Nie chcę robić tego na swojej rodzinie, dlatego zamierzam iść do osoby, od której wszystko się zaczęło. Wiem, że to głupie, ale nie mogę się opanować. Wychodzę z domu, zamykając drzwi najciszej jak to możliwe i biegnę w stronę dobrze znanego mi budynku. Przebiegam przez ulicę, machając uspokajająco do Łysego policjanta, przysypiającego w aucie. Marszczy brwi, ale daje mi spokój, jakby nie chciało wysiadać mu się z samochodu. Między innymi dlatego nie czuję się bezpiecznie we własnej miejscowości.
Wściekłość pulsuje mi w głowie i zaburza racjonalne myślenie. Wiem, że powinnam kierować swoją agresję w stronę Jacksona i z pewnością bym to zrobiła, gdybym tylko wiedziała gdzie znajduje się ten szmaciarz. Wbiegam na schodki prowadzące do domu Nialla i gniewnie walę pięściami w drzwi tak głośno, że obawiam się skarg sąsiadów. Jestem tak zdenerwowana, że z trudem łapię powietrze, czekając aż blondyn raczy zwlec się z łóżka. To nie tak, że winię go za wszystkie złe rzeczy, które przydarzyły mi się w życiu (bo przecież nie miał z nimi nic wspólnego) ale muszę go o coś oskarżyć, choćby tylko po to, by jego cholerna idealność na chwilę przestała wywoływać u mnie te dziwne uczucia.
Bo w nienawiści jest strach.
***
Twitterowicze Pamiętacie : #GetYouPL :)Rozdział pisany na telefonie, więc przepraszam za drobne błędy :) gwiazdkujcie jeśli wam się podoba.
PS: W roku szkolnym będę dodawać rozdziały trochę rzadziej :(
CZYTASZ
Get You // Niall Horan ✔
Fanfiction#GetYouPL ... "To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."