Jackson stał na środku pokoju, raz po raz zaciskając i rozluźniając pięści. Payne zawalił i obydwoje byli aż do bólu tego świadomi. Niemal czuł jak poszczególne mięśnie sztywnieją ze zniecierpliwienia i wiedział, że wraz z upływem czasu traci nad sobą kontrolę. Za każdym razem, kiedy pomyślał o tym, jak blisko była okazja na złapanie tej małej zdziry miał ochotę zacząć rzucać wszystkim co było w zasięgu jego wzroku. Świadomość, że nawet od tego musiał się powstrzymywać dodatkowo go rozjuszała. Nienawidził poczucia, że jego miejsce w tym domu zależy od łaski starego Payna, a jeszcze bardziej wkurzała go myśl, że może znaleźć się na bruku, kiedy tylko mu się coś nie spodoba. Musiał działać.
Gdy tylko wykończy tą suke, będzie mógł uciec z dala od tego miasta, w którym jego rysopis wisi na co drugim słupie telefonicznym, a nawet przenieść się do innego kraju i tam kontynuować swoją robotę. Tylko ta myśl dodawała mu sił i żywił się nią, jak człowiek, który za wszelką cenę potrzebuje wiary w to, że kiedyś wszystko się ułoży i będzie tak jak dawniej. Co prawda Liam zmarnował swoją szansę, ale Jackson musiał przyznać, że dostarczył mu też kilka cennych informacji, na podstawie których mógł ułożyć nowy, ulepszony plan. Jak na przykład wiadomość, że przydupas, który lata temu kręcił się w pobliżu Elaine, wciąż chodzi za nią krok w krok, jak wierny piesek, kulący swój ogon tylko po to, by powstrzymać się od wyruchania suki, którą sobie upatrzył. Kto jak kto, ale Jackson wiedział jak wykorzystać słabe strony tego dzieciaka tak, by sam sobie zaszkodził. Zagryzł popękaną już wargę, nawet nie zwracając uwagi na metaliczny smak krwi w ustach i westchnął cicho.
Tak naprawdę nikt nie wiedział, jak bardzo męczą go ostatnie wydarzenia. Nienawidził świadomości, że nie ma pełnej kontroli nad własnym życiem, bo niby jak miał sterować innymi, skoro nie miał pełnego nadzoru nad tym co dzieje się wokół niego? Musiał to zmienić jeśli jeszcze kiedykolwiek miał poczuć swoją wartość. W umyśle zobaczył kontury nowego życia i zarysy swoich przyszłych ofiar. Mógłby przysiąc, że przez moment poczuł zapach strachu, jaki zwykle towarzyszył ich spotkaniom. To wyobrażenie orzeźwiło go bardziej, niż mocny policzek i sprawiło, że poczuł się odrobinę lepiej. Zdał sobie sprawę, że musi wykorzystać swojego jedynego sprzymierzeńca najlepiej jak się tylko da i zrobić wszystko, by ta naiwna dziewczyna uwierzyła w jego szczere intencje.
Gwałtownie podniósł głowę słysząc dźwięk otwieranych drzwi i zacisnął zęby, widząc ojca Liama, który nie zadał sobie nawet problemu, by zapukać. Przecież to jego dom - Pomyślał z ironią i mocniej zacisnął dłonie w pięści, czując uporczywe pulsowanie w skroni.
- Czego chcesz Georg? - Naprawdę bardzo się starał, żeby jego głos nie był przepełniony nienawiścią, ale nie bardzo mu to wyszło.
- Nie możesz mieszkać tu w nieskończoność. - Głos Payna był szorstki, jak u większości alkoholików, ale kiedy znało się go dłużej przestawało się na to zwracać uwagę, zresztą Jackson wiedział, że w tym przypadku jego kąśliwość pojawiła się z zupełnie innego powodu.
- Wiem. - Sam zdziwił się szczerością w swoim głosie. - i zapewniam Cię, już niedługo się mnie pozbędziesz. - uśmiechnął się półgębkiem, zdając sobie sprawę, że te słowa są bardzo prawdopodobne.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło. - Georg próbował ratować sytuację, by nie dawać Jacksonowi niepotrzebnych powodów do gniewu, ale ten doskonale wiedział, jak bardzo go tu nie chce. Najbardziej irytowało go jednak to, że musi się chować w miejscu, w którym sam nie chce przebywać. - Pomyślałem, że załatwię ci fałszywe dokumenty i nową tożsamość, żebyś mógł zacząć nowe życie, gdzie indziej. - Kontynuował, jakby sądził, że to brak papierów go tutaj trzyma. Powoli obrócił się w jego stronę i uważnie popatrzył mu w twarz.
- Powiedziałem, że spierdolę stąd, kiedy tylko załatwię swoje sprawy, czego nie zrozumiałeś? - Oczy Georga pociemniały, jakby i on powstrzymywał się resztkami sił, aby nie wybuchnąć. Sztywno pokiwał głową, a Jackson od razu zauważył ile wysiłku go to kosztuje i uśmiechnął się w duchu. Payne jeszcze przez chwilę siłował się z nim wzrokiem, aż w końcu dał sobie spokój i wyszedł z pokoju, głośno zatrzaskując za sobą drzwi.
Jedyne czego Jackson pragnął w tamtej w chwili było wyżycie się na kimś, by ktokolwiek poczuł taki sam ból i przejął jego cierpienie choć na chwilę. Westchnął zdając sobie sprawę z tego, że niestety musi przeprowadzić kolejną rozmowę z synem Georga, ale zaraz się rozchmurzył, bo uświadomił sobie, że to może mu dostarczyć rozrywki.
Może i Liam jest takim samym idiotą, jak jego ojciec, ale jeśli zechce potrafi być nim w bardzo czarujący sposób i to jego jedyna zaleta, którą w tej sytuacji Jackson po prostu musiał wykorzystać.
***
Rozdział dodany szybko, bo bardzo krótki, ale po prostu musiałam dodać coś z perspektywy Jaksona :) Nie zapomnijcie o hasztagu : #GetYouPL
CZYTASZ
Get You // Niall Horan ✔
Fanfiction#GetYouPL ... "To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."