Odkąd pamiętam było świetnie. To znaczy oprócz ciągłych kłotni z mamą, opieki nad młodszym bratem i beznadziejnych ocen z WFu. No, ale zawsze może być gorzej, nie?
Czekajcie, jeszcze się przecież nie przedstawiłam! Chociaż w sumie nie ma za wiele do opowiadania. Nazywam się Zelly McDawton, mam 17 lat i mieszkam z rodzicami i bratem w małym mieszkaniu w centrum Nowego Yorku. Codziennie mam lekcje na 8, więc budzę się o 7, ogarniam i czekam na Filly'ego, który łaskawie schodzi na gotowe śniadanie, po czym ociągając się zaprowadzam go do szkoły. Tak wiem, jestem kochana. Szkoda tylko, że mój braciszek tego nie dostrzega.
- Idziesz Flinston? - specjalnie przeciągnęłam ostatnią sylabę przezwiska brata, by obudzić go pokazem moich kijowych umiejętności wokalnych. - Za trzy minuty wychodzimy!
- Spokojnie kochanie, nie stresuj się tak. Będąc w twoim wieku zawsze się spóźniałem, a i tak miałem najlepsze oceny w szkole. Jak tak czekasz, to zrób mi proszę kawy, dobrze? - poprosił łagodnym głosem z kanapy mój ojciec. Był on rodzinnym mężczyzną, na którym zawsze mogłam polegać. To on uspokajał mnie, gdy musiałam czekać na brata, rozstrzygał moje kłótnie z matką i dzielił się zawsze dobrą radą. Więc z uśmiechem na ustach przygotowałam tacie ulubiony napój, w trakcie gdy Filly zjadł śniadanie i założył buty.
- Co się tak wleczesz siostruś? W y c h o d z i m y! - przedrzeźniał mnie w drodze do szkoły. Trwała ona około 15 minut pieszo, jednak dla mojego wysportowanego brata, mogłaby trwać 5 minut. Nie wiem jak te dwunastolatki mają tyle siły na bieganie, ale ja nie dałabym chyba rady biec w podskokach przez całą drogę, jak Filly.
Wreszcie doszliśmy do podstawówki. Chłopiec oczywiście bez pożegnania odbiegł do kolegów. Przyniosłoby mu to pewnie wstyd przed innymi, przecież niezbyt piękna starsza siostra musi odprowadzać go na lekcje. Tfu!
Ja za to okrążyłam budynek i weszłam przez drugie wejście do budynku liceum. Znalazłam się na obszernym szkolnym korytarzu, pełnym głośnych ludzi, robiących cokolwiek dusza zapragnie. Szukałam wzrokiem mojego przyjaciela Lucasa, jednak nigdzie nie mogłam go znaleźć. Pewnie znowu zrobił sobie wagary i...
- Hej Żelku! - usłyszałam za sobą radosny śmiech, po czym zostałam przygnieciona cieżarem wyższego chłopaka. Świat przysłoniły mi jego ciemne włosy, gdy przytulał mnie na przywitanie. - Jak tam weekend? Ja byłem na TAKIEJ ŚWIETNEJ imprezie, że normalnie nie uwierzysz! Szkoda, że nie przyszłaś. Bo słuchaj, była tam Lena i tak tańczyła, że... - w tym momencie się wyłączyłam, tylko co jakiś czas z uśmiechem przytakiwałam jego słowom.
Chociaż chwila, czy on powiedział, że "szkoda, że CIĘ tam nie było"? Czy to może znaczyć, że... Nie, pewnie nie. Zresztą co ja sobie wyobrażam. Znam Lucasa od 7 lat, wiem o nim wszystko; to, że lubi pizzę hawajską, najpierw wlewa mleko, później płatki, jest wiecznym leniem, ma w szafie dziesięć tysięcy par czarnych jeansów, słowem - dużo by wymieniać.
Ale do tych wszystkich rzeczy napewno nie zalicza się to, że widzi we mnie coś więcej niż zabawną, mądrą, grubszą przyjaciółkę, która zawsze się ma dla niego czas, bo nie ma innych znajomych.
- ...a masz w ogóle to zadanie na matmę? - Lucas zrobił takie słodkie oczka, że nie mogłam się oprzeć. Wiem, że nie powinnam, ale przy nim jakoś nie mogę. Nie polecam zauroczać się w kimś, kto jest leniem i nie umie matematyki, bo to tak nie w porządku dawać odpisywać. Ale Lucci jest taki... agh...
- Już, już Ci daję Luc - mrukbęłam, nachyliłam się do plecaka i wyciągnęłam z niego bordowy zeszyt formatu A4. Byłam naprawdę dumna z prowadzenia mojego zeszytu od matematyki, możnaby powiedzieć, że dekorowanie książek i staranne pisanie jest czymś w rodzaju mojego hobby. - Wszystko jest zapisane.
- Dzięki, jesteś wielka - wprawnie schował zeszyt do swojego poniszczonego plecaka. - To ja idę jeszcze do kibla - rzucił, po czym wszedł do damskiej łazienki.
Pisk dziewczyn wywołany przez atak fangirlu słychać było w całej szkole, bo przecież "LUCAS NORTSON był w ich łazience!!". A chłopak po dłuższej chwili wyszedł z tryumfującym uśmieszkiem na ustach i stanął obok mnie, odprowadzany zazdrosnymi damskimi spojrzeniami.
- Tak słucham? - spytał z rozbawieniem widząc moją podniesioną brew.
- Zdajesz sobie sprawę, że to była damska łazienka?
- Właśnie! Więc żaden nauczyciel nie domyśli się, że poszedłem tam tylko po to, żeby odpisać zadanie domowe - mrugnął do mnie sugestywnie, więc nie mogłam poprostu się nie roześmiać.
- Ty tylko o jednym...
- Ja niczego nie powiedziałem! To twój umysł sobie dopowiedział, co innego mogłem tam robić.
- Dlaczego ja się z tobą przyjaźnię... - teatralnie chwyciłam się za głowę, tak jakby właśnie powiedział mi, że nie zna wzoru na pole koła lub nigdy nie oglądał Kubusia Puchatka.
-Bo jestem przystojny - wystawił do mnie język - i stawiam ci KFC.
- Rzeczywiście, przekonałeś mnie - śmiałam się razem z Luccim, wchodząc do klasy na ulubioną przez wszystkich lekcję matematyki.

CZYTASZ
Wyspa Zapomnienia |PJ
FanfictionStarsza siostra ma wiele problemów. Zwłaszcza, gdy jej życie nagle się zmnienia jak humor autorki, gdy dowiaduje się o kolejnym sprawdzianie z chemii :p