2.

498 29 1
                                    

- Tak, Justin. - wywróciłem zirytowany oczami i z impetem zamknąłem drzwi od mojego srebrnego SUV-a Hilux, którego kupiłem miesiąc temu za pieniądze, które udało mi się wykraść saudyjskiemu milionerowi. Samochód był moim oczkiem w głowie, ale w tym momencie tak denerwowało mnie zachowanie mojego szefa, że nie mogłem powstrzymać emocji, które szukały już ujścia na każdy możliwy sposób i z tego własnie powodu wyżyłem się na biednych drzwiach. Dobra, później to jakoś wynagrodzę mojemu cacku. Podwójna ilość wosku czy coś... Na pewno się w jakiś sposób dogadamy. - Chyba ci powiedziałem już, że wszystko jest okej, nie?

- Co ty taki nerwowy jesteś ostatnio, hm? Nie unoś się "oazo spokoju", tylko odpowiadaj na pytania, które ci szef zadaje. 

- Kurwa, dzwonisz do mnie czwarty raz od rana, a jest dopiero pierwsza po południu. - potarłem palcami pulsujące skronie. Ten facet doprowadzi mnie kiedyś do obłędu. Myślałem, że jak wszyscy wyjadą to zaznam w końcu upragnionego spokoju, ale chyba okazało się, że nadzieja jest naprawdę matką głupich. Zawracali mi głowę częściej, niż wtedy, gdy tu byli. - Wyjechałeś wczoraj. Przez te kilka godzin nic się nie zmieniło. 

- Chciałem się tylko upewnić, że sobie radzicie. 

- Radzimy. 

- A Nathan? 

- Co z nim? - wywróciłem po raz kolejny dzisiejszego dnia oczami. Jeszcze kilka takich odruchów i jak nic oślepnę. A to wszystko przez Biebera i Payna, którym zdecydowanie się nudziło na tych wakacjach! Jak tak dalej pójdzie, to ich zablokuję, bo zaczynali doprowadzać mnie do szału, a ja zazwyczaj byłem opanowanym człowiekiem. Panowałem nad emocjami i potrafiłem jak mało kto znosić głupie zachowania innych, ale w ostatnim czasie zbyt dużo się na mnie zwaliło. Kłótnie z Bieberem były ostatnią rzeczą jakiej jeszcze w swoim życiu potrzebowałem. Chciałem swojego dawnego spokoju, bez zamartwiania się głupotami, ale chyba nie mogłem na razie na to liczyć. Czułem, że coś wisiało w powietrzu i byłem pewien, że jak w końcu uderzy, zdmuchnie mnie z powierzchni ziemi. 

- No to ja ciebie pytam. Jak się ma? 

- Wydaje ci się, że jestem jego osobistą opiekunką? Od siedmiu miesięcy jedyne co robi to przesiaduje przed telewizorem i je ciastka, które ja kupuję. Jest mu ciężko, a ja nie potrafię mu pomóc, więc może ty do niego zadzwoń i pozawracaj mu głowę, hm? Dajemy sobie na razie radę, luz. A poza tym, zajmij się lepiej ciężarną narzeczoną zamiast nami. Wszystko mam na oku. Spokojnie. 

- Z ciężarną kobietą nie jest łatwo. - usłyszałem jego udręczony jęk, przez co mimowolnie się zaśmiałem. Biedaczek. Jego ukochana, Annie Keen, była kobietą dość... Jakby to ująć? Upierdliwą? Tak, to chyba odpowiednie słowo. Gdy okazało się, że jest w ciąży, ta jej upierdliwość zamiast zmaleć, przybrała na sile, nawet dwa razy, albo i trzy. Wcale nie mam nic bardzo złego na myśli, bo każdy z nas kocha ją jak siostrę, ale czasami naprawdę ciężko było z nią wytrzymać. Jej radość i niezamykająca się buzia potrafiła wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej spokojnego człowieka na świecie. - Wiesz, co dziś w nocy wymyśliła? Że zjadłaby lody ciasteczkowe z ogórkiem kiszonym. Nawet sobie nie wyobrażasz jak na mnie patrzyli na stacji. 

- Jak na przyszłego ojca? - prychnąłem ze śmiechem i pchnąłem drzwi od ukochanej cukierni. Od wczoraj już zdążyłem się za nią stęsknić. Boże, co za przyjemny zapach słodkości!

- Dokładnie! A była taka ładna ekspedientka. 

- Dupek. - zaśmialiśmy się obydwaj. Justin był jaki był, ale Annie skradła mu serce odkąd tylko pojawiła się w naszym domu kilka lat temu i na pewno nie byłby w stanie jej zdradzić. Mieli lepsze i gorsze dni, szczególnie jeśli chodzi o początek ich znajomości, jednak Bieber kochał tylko ją, z taką samą siłą jak ona kochała jego. Byli dla siebie po prostu stworzeni. 

I love your lies, shawty.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz