Zirytowana do granic możliwości, po raz kolejny dzisiejszego dnia weszłam do pomieszczenia socjalnego i zaczęłam wykładać na tacę ciastka, które kupiłam zamiast pączków. Byłam pewna, że tata nie będzie z tego powodu zadowolony, ale nie miałam zamiaru maszerować pieszo przez pięć kolejnych dzielnic, żeby dostać się do innej cukierni, która swoją drogą była dużo gorsza od tej, w której dziś byłam. Nie mogłam uwierzyć, że ten dupek się ze mną nie podzielił. Mógł mi oddać przecież kilka, bo i tak miał całe pudełko. No co mu szkodziło? Przecież nawet nie da rady tego sam zjeść, bo było ich zbyt dużo dla normalnego człowieka. A byłam taka miła! Wkurzona rzuciłam torebkę na blat. Co za dzień! Mogłaby mi się udać chociaż jedna rzecz dziś, ale nieee... Jednak nawet pączków nie potrafię kupić, a jeszcze chwilę temu się z tego zadania naśmiewałam. No jak nic tata będzie zachwycony moją zaradnością.
Oparłam się plecami o szafkę i skrzyżowałam ręce na piersiach. Choć mnie bardzo zdenerwował, musiałam przyznać, że chłopak z cukierni był niesamowicie przystojny. Wysoki, dobrze zbudowany, brunet o ciemnych oczach i ten zarost i pełne usta... Mimowolnie zagryzłam wargę na samo wspomnienie jego męskiej twarzy. Żeby charakter miał lepszy to byłby prawdopodobnie moim osobistym ideałem faceta. Sama nie wiedziałam z jakiego powodu, ale nadal czułam w nozdrzach jego przyjemny zapach. Był tak blisko mnie, szczególnie, gdy się pochylił, że mogłam go bez problemu dotknąć, choć na pewno obmacywanie obcego faceta w cukierni było dość dziwnym pomysłem i nie tolerowanym przez opinię publiczną. Już to sobie wyobrażam. Uśmiechnęłam się mimowolnie, przypominając sobie każdy detal jego męskiej twarzy. Oszalałam, dosłownie. Jak można tak się zachwycać kimś, kogo widziało się przez minutę? To było naprawdę chore! Widywałam przecież codziennie przystojnych facetów, ale o żadnym z nich długo nie myślałam. Ten po prostu mnie zdenerwował i to dlatego teraz miałam przed oczami jego buźkę. Na pewno!
- Ariana! - z rozmyśleń wyrwał mnie skrzeczący głos sekretarki mojego ojca, która stała obok mnie, z rękoma opartymi na szerokich, ale w sumie całkiem seksownych biodrach. Kobieta, jak na prawie czterdzieści lat, prezentowała się naprawdę elegancko w granatowej garsonce i wysokich, czarnych szpilkach. Wyraz jej twarzy jednak nie był zadowolony, więc momentalnie przybrałam obronną postawę, gotowa na pokorne przyjęcie jej ataku, który niestety był nieunikniony. Wspominałam o czarownicy Gomez? Tak, tak. To właśnie ona.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Widzę właśnie. Weź się do pracy moja droga, bo jak zdążyłam zauważyć, akt nawet nie tknęłaś. Wszędzie panuje bałagan, a zostały ci jeszcze dokumenty z całego roku. To, że jesteś córką szefa, nie zwalnia cię z obowiązków, rozumiemy się?
- Tak, pani Gomez. Już się za to biorę.
- Do końca dnia chcę, żeby archiwistka miała to na biurku. - powiedziała tym swoim tonem nieznoszącym sprzeciwu i wyszła z pomieszczenia, kręcąc przy tym biodrami. No super! Jakby szanowna pani archiwistka sama nie mogła zająć się swoją pracą, tylko obarcza tym mnie. W tym czasie mogłabym się zająć czymś naprawdę istotnym jak na przykład wypytywanie taty o ten gang. Czy w każdej instytucji osoby na stażu są tak traktowane? Naprawdę miałam już tego dosyć i po prostu nie mogłam się doczekać aż skończę studia i będę mogła przystąpić do egzaminu na stróża prawa. Wiedziałam doskonale, że jeszcze daleka droga przede mną, ale byłam pewna, że dam sobie radę. Choćbym miała sobie wypruć flaki, za kilkanaście lat zostanę cholernym szefem policji. Oczywiście, gdy mój tatuś już przejdzie na zasłużoną emeryturę, bo jego ze stanowiska nie chciałam zepchnąć.
Udałam się do swojego gabinetu i ledwo zaczęłam pracę nad spisywaniem i układaniem akt, a do środka już wpadł mój tata z grubą teczką, pełną jakichś dokumentów w dłoni. No nie... I tak miałam pełno swojej pracy, a ten jeszcze miał zamiar mi dołożyć. Coś czułam, że spędzę dziś w pracy dużo więcej czasu niż zwykle. Już i tak praktycznie codziennie zostawałam po godzinach, a więcej pieniędzy za to wcale nie dostawałam. To się nazywa wyzysk!
CZYTASZ
I love your lies, shawty.
FanfictionJai przez wiele lat wiódł spokojne i dość szczęśliwe życie razem z najlepszymi kumplami, w gangsterskiej willi. Niestety, nic na świecie nie trwa wiecznie o czym boleśnie musiał przekonać się na własnej skórze. Przyjaciele znaleźli drugie połówki i...