Toni siedziała przy stole do bilarda i ze znudzeniem patrzyła na grę młodszych członków gangu. Od czasu do czasu popijała różowego drinka z niewielką ilością alkoholu, zdawkowo odpowiadając na pytania kolegów, o ile jakieś się pojawiło. Nie potrafiła przestać myśleć o Jugheadzie, a odkąd chłopak pojawił się w Whyte Wyrm ze swoim ojcem, znikając od razu na zapleczu, jej myśli całkowicie skupiły się na jego osobie.
Nie mogła uwierzyć, że ten chuderlawy, z pozoru grzeczny chłopak zdołał skraść jej serce. Nawet się o to nie postarał. Wciąż był wierny Betty, choć ta zachowywała się jak psychopatka i chciała mieć nad nim całkowitą kontrolę.
Wystarczyło jedno spojrzenie w jego niebieskie oczy i jego uśmiech, by straciła dla niego głowę.
– Ogarnij się wreszcie, Topaz! Wyglądasz jak szczeniak, który nie dostał swojego ulubionego smakołyka – szorstki głos Sweet Pea wyrwał ją z zadumy i sprawił, że posłała mu obojętne spojrzenie.
– Nie mam nastroju, okay?! – warknęła, z hukiem odstawiając szklankę na blat drewnianego stołu. – Ty wiecznie chodzisz z nadąsaną miną, więc przestań się mnie czepiać.
– Może gdybyś nie leciała na zajętego chłopaka, nie musiałabyś się roztkliwiać nad tym, jak beznadziejne życie miłosne wiedziesz?
– Może jakbyś choć raz się zamknął w odpowiednim momencie, nie chodziłbyś wiecznie z obitą mordą? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, mierząc chłopaka ostrzegawczym spojrzeniem.
Sweet Pea był od niej o jakieś dwie, a może i nawet trzy głowy wyższy, miał szerokie barki i dużo siły, ale ona się go nie bała. Najchętniej walnęłaby go w twarz za ten cyniczny uśmieszek, jaki wiecznie na niej gościł, ale powstrzymywał ją przed tym fakt, że FP znajdował się w barze. Wszyscy wiedzieli, że nie tolerował przemocy między Wężami i takie wybryki były surowo karane.
Dlatego też siłą woli odwróciła spojrzenie od rozbawionego szatyna i jego błyszczących, brązowych oczu, skupiając wzrok na pozostałych członkach gangu. Niektórzy siedzieli przed barem, popijając wielkie kufle z piwem i żywo o czymś dyskutowali, a pozostali grali w bilarda. Whyte Wyrm było barem, do którego przychodziły tylko Węże i do nich też należał. Albo raczej do FP Jonesa, dzięki któremu wszystko mieli tutaj za darmo. Również burgery, frytki, jajecznicę na śniadanie i świeże pieczywo. Oczywiście to nie tak, że nie musieli w zamian nic robić, co to to nie. Każdy z Węży miał przydzielone swoje zadanie i gdy tylko je wykonał, przynosił FP pieniądze, z czego on odpalał jakieś drobne na wydatki, resztę przeznaczając na posiłki, alkohol i inne potrzebne rzeczy. Każdy z Węży zajmował się czymś innym. Dorośli zdobywali narkotyki i je sprzedawali. Tylko niektóre dzieciaki również mogły to robić. Musiały one wcześniej przejść odpowiednie szkolenie, by nie zwracać na siebie uwagi władz. Druga część kradła wartościowe przedmioty, trzecia je sprzedawała, a czwarta zajmowała się ochroną szemranych typków. W Riverdale nikt nie miał pojęcia, że szanowna burmistrz McCoy płaciła im grube pieniądze w zamian za uciszenie kogoś, kto mógłby zagrozić jej kadencji. Tak, zabijaniem również się zajmowali, ale to również robiły odpowiednie osoby.
CZYTASZ
Save Me || Riverdale ✓
FanfictionRaven marzy o zwyczajnym życiu. Pragnie budzić się z myślą, że nic nie zagraża jej życiu. FP chociaż jest głową gangu, ma dobre serce i bywa dość naiwny, przez co nie zawsze wychodzi dobrze na pomaganiu innym. Archie z kolei szybko się zakochuje i u...