What are you doing? // 9

293 35 32
                                    

To się dzieje tak szybko. 

Za szybko.

Niedawno byłam pewna, że nie chcę mieć nic wspólnego z Queenem. Byłam gotowa zerwać z Brianem i porzucić uroczego Johna oraz ekstrawaganckiego Freddiego, jednak jakimś cudem mnie zatrzymali. Szczelnie zamknęli w swojej pułapce, z której nie sposób uciec. Każda jedna próba kończy się porażką i za każdym razem klatka staje się ciaśniejsza.

Jednak ten uroczy blondyn zdołał zatrzymać moje plany. Byłam bliska przecięciu tych krat, wystarczył jeden ruch i już by się zawaliły, jednak on jakimś magicznym sposobem zdołał je naprawić jednym słowem.

Zwykłym dziękuję.

Co to miało znaczyć? Dlaczego to zrobił?

Wciąż zadaję sobie to pytanie. Jeden mężczyzna spowodował mnie do tak namiętnego myślenia, jak nikt inny. W czym on jest taki wyjątkowy? Wyróżnia się jedynie swoimi wielkimi, błękitnymi oczami. Chociaż znając ludzi, jest na pewno ktoś taki sam z takimi pięknymi oczami. Kompletnie mu się nie należą.

Nasza relacja jest pokręcona. W normalnych sytuacjach nie znosimy się, jednak gdy przyjdzie coś kryzysowego, potrafimy sobie pomóc jak niejeden przyjaciel.

Mimo to, że zima była już bliska końcu, owinęłam się bardziej moim płaszczem, który już przeżył pod sobą kurtkę basisty. Posłusznie szłam za zespołem, który prowadził mnie do miejsca naszego spania. Bo tego nie można nazwać hotelem.

Walizka, której kółka już ledwo spełniały swoją funkcję, wydawała z siebie dziwne dźwięki. Ignorowałam je jak najbardziej mogę, jednak idzie mi to coraz trudniej. Westchnęłam sfrustrowana i spojrzałam na zadrapaną elewację budynku. Może w wewnątrz będzie lepiej.

Fred otworzył drzwi i powstrzymał Rogera, który chciał wejść

— Panie przodem. — uśmiechnął się serdecznie, co odwzajemniłam i przeszłam przez szklane drzwi. Ciekawe, dlaczego nie bali się, że ktoś je zbije? Bezpieczniejsze byłyby drewniane. — Mary czeka na mnie w jednym pokoju.

— To Mary z nami jedzie? — zmarszczyłam brwi. — Ma pracę

— Ty znów o pracy. — powiedział Roger i przewrócił oczami. — Możesz czasami wyluzować?

— W twoim towarzystwie nie. — odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego sarkastycznie.

— Kłamca. Nikt ci nie wierzy. — zanucił perkusista, na co uzyskał promienny śmiech Freddiego. Potrzebowałam chwili, aby zrozumieć, że to cytat piosenki z nowego albumu zespołu.

— Mary wzięła urlop, żeby pojechać z nami. — wytłumaczył John i udał się do prawdopodobnej recepcji, która znajdowała się za drugimi drzwiami. Dziwne rozwiązanie, recepcja powinna znajdować się na wejściu, na widoku.

— Dlaczego Mary nie pojechała z nami? — zapytałam i przymrużyłam oczy.

— Dobre pytanie, jak ją zobaczysz, to ją o to zapytasz. — odpowiedział wokalista i stanął obok rozmawiającego Johna. Przekręciłam oczami i oparłam się o jedyny kawałek ściany, który wyglądał na jakkolwiek zadbany. Co ja gadam, żaden nie był zadbany.

Wystroju tego pomieszczenia nie nazwałabym składnym. Każdy element wyglądał, jakby był po prostu przyniesiony ze śmietnika lub kupiony z jakiejś drugiej ręki. Biurko, na jakim pracowała kobieta, była w kolorze jasnego brązu, a krzesło z ciemnego drewna. Nawet nie pomyśleli, że siedzenie na drewnianym krześle godzinami może być niewygodne. Mnie po godzinie bolałby tyłek.

Roślina, która była dobrze zadbana jak na standardy tutaj, porastała w każdym możliwym kierunku. Na ścianach rozciągały się malownicze obrazy. Zapewne są tu tylko po to, aby przykryć dziury lub obdrapania na ścianach.

Crazy Little Thing Called Love || ROGER TAYLOR & BRIAN MAYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz