You're the only person, who I love. // 10

392 31 52
                                    

Uwaga!
Notatka na końcu jest naprawdę ważna, więc proszę, abyście ją przeczytali.
___

Jak bardzo się zniżyłam, że stoję teraz z zespołem, którego tak naprawdę dobrze nie znam, mam chłopaka, z którym nie przeżyłam wiele chwil oraz przyjaciół, których tak naprawdę nie mogę zrozumieć?

To musi być naprawdę nisko.

Mężczyźni rozgrzewają się chyba już drugą godzinę, a wciąż nie są zadowoleni ze swojej gry. Mówiąc szczerze, nigdy bym tak nie zagrała przez całe moje życie jak oni w te dwie godziny, no ale to nie ma żadnego znaczenia.

Za kolejną godzinę ma odbyć się ich wielki, pierwszy koncert, jaki kiedykolwiek zrobili. To już nie miał być zwykły pub, którego odwiedzają studenci po ciężkim dniu nauki, ani alkoholicy, aby zamoczyć swoje spierzchłe wargi w napoju.

To byli ich fani, którzy zapłacili za ich faktyczny koncert, nie tylko, żeby się upić, ale żeby posłuchać ich muzyki.

Chciałabym dojść do czegoś takiego. Praca, która by mnie na tyle satysfakcjonowała, dawała mi taką adrenalinę, jaką oni zawsze dostają, nawet do jednoosobowej publiczności. 

Przetarłam dłonią zmęczone oczy, które co chwila przymykały mi się na dłuższą chwilę. Mam nadzieję, że żaden z chłopców tego nie zauważył, przynajmniej do teraz.

— Słońce, mam wrażenie, że cię nudzimy. — zwrócił się do mnie wokalista, przez którego wzrok wszystkich padł na mnie. Wyprostowałam się na krześle, dając złudną iluzję, że wcale tak nie jest, jednak chyba było po prostu ze mną źle.

— Nie, jesteście świetni. — uśmiechnęłam się, a głowa zaczęła mi pulsować. 

— Mam wrażenie, że się przeziębiłaś. — dopowiedział Deaky, przez co prychnęłam.

— Ja nigdy nie choruję. — odpowiedziałam i wypięłam piersi do przodu, dodawając sobie wyglądu pewności. — Nawet jeśli, to nie mogę opuścić waszego pierwszego koncertu przed taką publicznością.

— Czyż nie? — prawie wykrzyczał wokalista, przez co lekko się skrzywiłam. — To będzie niesamowite doświadczenie.

— Myślę, że powinnaś odpocząć. — zasugerował spokojnie Brian, jakby bał się, że zaraz wybuchnę jak Taylor by mógł.

— Przecież nic nie robię, abym miała po czym odpoczywać. — ściągnęłam brwi i przypatrywałam się jego zmartwionej twarzy. Pewnie z drugiej strony jest to urocze, że się tak o mnie martwi, jednak naprawdę nie zamierzam stąd iść. — Ćwiczcie dalej, nie ma co się mną przejmować, jest wszystko dobrze. — uśmiechnęłam się do gitarzysty. Wiedziałam, że jeśli on się uprze, to mogą nie tylko nie dokończyć tej próby, ale nawet mogą nie wyjść na scenę, dopóki nie upewni się, że leżę wygodnie w łóżku i nic nie robię.

Westchnął lekko i powrócił wzrokiem do swojej gitary, aby po chwili zacząć grać melodię, której dotychczas nie słyszałam. Pomimo bólu wytężyłam słuch jak najbardziej umiałam i obserwowałam zwinne palce Briana i jego skupiony wyraz twarzy.

Uwielbiam go obserwować, jak gra na gitarze. Oddaje się całkowicie temu instrumentowi, jakby to był w tym momencie cały jego świat. Jego włosy delikatnie opadały mu na twarz, przysłaniając jego nietypową urodę oraz duże, brązowe oczy.

— Nie znam tego, Brian. — powiedział Roger, który całkiem długo się nie odzywał. Jak na siebie, oczywiście.

— Myślę, że to jest piękne. — skomentował wokalista i przybliżył się do siedzącego gitarzysty. — Napisałeś jakiś tekst do tego? 

Crazy Little Thing Called Love || ROGER TAYLOR & BRIAN MAYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz