1.

1.2K 63 8
                                    

Lauren's POV

Siedziałam na długiej ławie z Normani i Ally, czekając na dzwonek. Pierwsza lekcja dzisiejszego dnia - wf. Jest to jedyna lekcja, na którą uczęszczam z chęcią. Same szóstki, wyjazdy na różnorodne rozgrywki. To mój świat. Lubię sport, adrenalinę i rywalizację.
Dzwonek zadzwonił, więc szybko podniosłam się, patrząc w telefon. Nagle zderzyłam się z kimś, wypuszczając go z dłoni.

- Kurwa! - krzyknęłam, mierząc wzrokiem panienkę Cabello - Kiedy nauczysz się chodzić, pokrako!?

- Grzeczniej! Ty wpadłaś na mnie, bo ciągle trzymasz ten durny łeb w telefonie - ryknęła Cabello i odeszła razem z Dinah.

Zacisnęłam mocno zęby i schyliłam się po telefon. Nie znoszę jej. Co za pech, że muszę ćwiczyć z nią na wf-ie.
Przeklnęłam ją w myślach i ruszyłam do szatni. Stanęłam przy jednym z wieszaków, przebrałam się i sprawnie wyszłam na salę gimnastyczną. Lekcja minęła w porządku, bo grałyśmy w siatkówkę, którą bardzo lubię. Nie miałam żadnej spiny z Camilą. Całe szczęście. Nie miałam ochoty na kłótnie. W szatni podeszła do mnie Normani.

- Stara, idziemy dziś do klubu, pamiętasz? - szepnęła.

- Serio? Dziś? Nie mam ochoty -odpowiedziałam z zamkniętymi oczami.

- Obiecałaś, więc nie ma odmowy. Będę o 20 u Ciebie, a potem wskoczymy po Ally - powiedziała nieco głośniej Normani.

Nie odpowiedziałam, zapakowałam strój do torby i poszłam w kierunku sali od matematyki.

- Jeszcze tylko 3 lekcje. Dam radę. - powiedziałam do siebie po cichu i zaczęłam myśleć o imprezie, na którą musiałam dziś iść.
Pozostałe lekcje minęły spokojnie. Obyło się bez złych ocen. Wsiadłam do swojego samochodu i ruszyłam do domu. W drodze doszłam do wniosku, że pójdę na imprezę. Co mi szkodzi. I tak naprawdę rzadko chodzę ostatnio na imprezy, ze względu na brak czasu. Weszłam do domu i przywitałam się z rodzicami. Następnie wbiegłam po schodach do własnego pokoju. Rzuciłam torbę na łóżko i udałam się do niedużej szafy z ubraniami.
- Dobra Jauregui, czas zaszaleć - uśmiechnęłam się pod nosem.
Zaczęłam wyciągać najróżniejsze ubrania, te najnowsze i te, które przesiedziały już kilka lat.
Przy okazji zrobiłam gruntowne porządki w szafie. Jakoś tak inaczej. Czyściej. Porządniej? Na pewno się przydało. Ostatecznie wybrałam outfit, jaki pasuje do mnie najbardziej - a'la badgirl. Dobrałam do tego choker i zrobiłam wyraźny, lecz nie przesadny makijaż.

Zeszłam po schodach do rodziców, aby poinformować ich, że wychodzę.

- Mamoooo - zaczęłam potulnie - za chwilę przyjeżdża po mnie Mani i idziemy do klubu.

- A Ally idzie? - wtrącił się ojciec.

- Idzie, pójdziemy po nią razem z Mani - wytłumaczyłam.

- No to możesz iść. Jak Ally idzie, to pewnie was przypilnuje - pokazał palcem na swoje oczy - tylko wróć przed północą.

- Jasne, będzie grzecznie - odpowiedziałam z uśmiechem.
Ojciec uważał Ally za przykładną, dojrzałą dziewczynę. Cieszył się, że w jakimś stopniu miała na nas oko.

- Baw się dobrze córcia! - uśmiechnęła się mama i wróciła do czytania książki.

Wzięłam torebkę z przedpokoju i wyszłam na ganek. Było całkiem ciepło, więc nie wzięłam kurtki. Po minucie zobaczyłam Mani wyjeżdżającą swoim granatowym Mercedesem na podjazd mojego domu.
- Ruszaj tyłek, bo się spóźnimy! - krzyknęła Mani, trąbiąc trzykrotnie.

Przewróciłam na to oczami i szybko wsiadłam do samochodu, nie chcąc znowu słuchać o tym jak bardzo się lenię. Kocham ją jak własną siostrę, ale czasem mam jej dość tak bardzo, że wyobrażam sobie jak uderzam ją z pięści w tą jej piękna buźkę.

Last ForeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz