Lauren's POV
- Bardzo wam dziękuję za pomoc - powiedziałam do przyjaciółek przez telefon.
Siedziałam oparta plecami o ścianę i bawiłam się rogiem koca. Nadal nie mogłam przyjąć do siebie wiadomości, że możemy, to znaczy, na 90% stracimy nasz dom, budynek, w którym się wychowałam, przeżyłam dotychczasowe dzieciństwo i w którym obecnie dorastam. Tu spędziłam najlepsze chwile, przed jego bramą poznałam najlepszych przyjaciół. Z nim wiążą się wszystkie wspomnienia, te cudowne i te przykre czy bolesne. To tu nauczyłam się chodzić, tutaj spadłam ze schodów i złamałam nadgarstek. Czuję do niego ogromne przywiązanie. Może nie do samej posiadłości, lecz do wszystkich zdarzeń i wspomnień, które tu miały miejsce.Nie wyobrażałam sobie tego, że przez brak pieniędzy mogę stracić tyle przeżyć. Mocno myślałam nad wszystkimi opcjami, aby spłacić długi. Cholernie wielkie zaległości.
- Wypuściłyśmy ją jakieś 5 minut temu, więc zaraz powinna być. Ogarnij się, jeśli nie chcesz, aby poznała, że coś jest nie tak. Trzymaj się Lauren. Jak coś to obydwie jesteśmy pod telefonami. - usłyszałam głos Ally.
Podniosłam się z łóżka i udałam do toalety.
- Jasne, jestem wdzięczna. Zadzwonię później. Cześć. - odpowiedziałam i odłożyłam telefon.
Przejrzałam się w lustrze i zaczęłam ściągać rozmyty łzami makijaż.
Byłam w domu sama, gdyż postanowiłam, aby mama udała się do swojej najlepszej przyjaciółki, która zawsze ją wspierała. Wiedziałam, że na pewno ją pocieszy, da radę i doda otuchy.Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc sprawnie do nich podeszłam, wiedząc że to pewnie Camila.
Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stał Martin, kolega z klasy. Posłałam mu pytające spojrzenie.- Emm, hej, Lauren - zaczął widocznie zawstydzony.
- Co jest? Co ty tu robisz? - odparłam, nie mając ochoty na dłuższą rozmowę z nim.
- Um, to znaczy, ja przyszedłem...
- Do rzeczy, coś ważnego? - bąknęłam przewracając oczami.
- Chodzi o to, że znalazłem twój zeszyt od niemieckiego - chłopak wręczył mi niebieski zeszyt z moim podpisem.
Zastanowiłam się i przeleciałam myślami cały dzisiejszy dzień. Nie miałam dziś niemieckiego. Pamiętam, że spakowałam go przypadkowo do plecaka, ale nie wyjmowałam go w szkole.- Znalazłeś go? - zapytałam i przysunęłam się bliżej chłopaka. Widocznie wystraszony zrobił krok w tył, wpadając na moją tymczasową współlokatorkę - Camilę.
- Uważaj jak łazisz palancie! - krzyknęła odpychając Martina. Chłopak przerzucił spojrzenie z brązowookiej na mnie i posłał mi niewyraźny uśmiech, a następnie odszedł szybkim krokiem.
Camila wzruszyła ramionami i oczekiwała słów wyjaśnienia.
- Czego ten idiota chciał? Nęka Cię? To dlatego chodzisz taka smutna? - dotknęła mojego ramienia dopytując.
Zjechała ręką z mojego ramienia i chwyciła moją dłoń. Podniosłam wzrok z naszych rąk i lekko otworzyłam usta.- Co? Nic mi nie robi, przyszedł oddać mój zeszyt, który znalazł w szkole - podrapałam się po głowie i wciągnęłam dziewczynę do środka, następnie zamykając drzwi - Nie mam pojęcia jak go znalazł, bo nie wyciągałam go dziś z plecaka.
- Może nie pamiętasz, że go gdzieś zostawiłaś. Ale czy to takie ważne? - zapytała, podnosząc szklankę z wodą do ust.
Wzruszyłam ramionami i udałam się do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i przekartkowałam zeszyt. Ku mojemu zdziwieniu na jego końcu była czerwona kartka.
CZYTASZ
Last Forever
Fanfiction- Luz, przecież to nie potrwa w nieskończoność - odpowiedziałam, skocznie podbiegając do Lauren. Niby prosty układ, ale czy na tyle prosty, aby się z niego wyplątać?