Lauren's POV
Wyszłam z dusznego budynku i miałam wrażenie, jakbym była w innej rzeczywistości. Czas w klubie dłużył się, a duchota przyprawiała o ból głowy. Tam nie dało się myśleć trzeźwo, zupełnie jakby ktoś kontrolował twoim umysłem. Dopiero po wyjściu przeanalizowałam całą rozmowę z pewną siebie kobietą. Zdałam sobie sprawę z tego, że naprawdę podjęłam pracę. Poniżającą, odbierającą godność robotę, która pozwoli mi na zmniejszenie długów.
- Lauren? Wszystko w porządku? - usłyszałam głos Ally po naciśnięciu słuchawki w telefonie.
- Tak, przed chwilą wyszłam - odparłam i zaczęłam iść w stronę domu.
- Wiem, widzę cię - na te słowa rozejrzałam się - Stałam cały ten czas przy piekarni i obserwowałam ten klub. - Ally nigdy mnie nie opuściła, wiedziałam, że mogę zawsze na nią liczyć. Jest moją oporą i w pewnym sensie błogosławieństwem.
Rozłączyłam się i poszłam w stronę dziewczyny.
- Jak to wszystko przebiegło? - zapytała z przejęciem. Jej oczy wpatrywały się we mnie, próbując desperacko coś wyczytać. Biegały po całej mojej twarzy co chwilę zatrzymując się na moich oczach.
- Uhh - westchnęłam - po prostu mam przyjść dziś na 20.
- Ale jak to ma wyglądać? Co masz robić i co z wynagrodzeniem?
- Dziś mają mnie sprawdzić czy coś. Nie wiem, Ally, nie chcę na razie o tym myśleć. - odparłam.
- Lauren, musisz mi powiedzieć - odpowiedziała praktycznie nalegając.
- Może być tak, że powiem ci w domu? Pójdziesz ze mną? - zapytałam i złapałam ją za rękę.
Blondynka kiwnęła głową z niedużym uśmiechem, więc ruszyłyśmy w stronę mojego domu. Przez całą drogę miałam pustkę w głowie, nie wiem, czy w międzyczasie Ally coś mówiła. Zupełnie jakbym się wyłączyła. Z jednej strony miałam tyle na głowie, a jednak w tym czasie nie myślałam o niczym. Znowu poczułam się, jakbym była oderwana od rzeczywistości.
- Lauren, już jesteśmy, wyjmij klucze - dziewczyna machnęła mi ręką przed oczami.
Otworzyłam drzwi i weszłyśmy do środka. Udałyśmy się prosto do mojego pokoju, myśląc, że zastaniemy jeszcze śpiącą Camilę.
Zauważyłam, że zabrała swoje rzeczy, które do tej pory leżały rozwalone obok łóżka. Podeszłam do szafy i ku mojemu zdziwieniu była opróżniona z rzeczy Camili.
- Spakowała się i wyszła? - zapytała Ally zaglądając mi przez ramię do szafy.
Nie odpowiadając przyjaciółce chwyciłam telefon i wybrałam numer do szatynki. Dlaczego nic mi nie powiedziała? Mogła przecież normalnie ze mną porozmawiać, a nie odstawiać takie cyrki, że nagle znika. To niepoważne.
- Nie odbiera - powiedziałam prawie niesłyszalnie.
- Idziemy do niej? - zapytała Ally, zupełnie tak, jakby nie wiedziała, czy chcę usłyszeć to pytanie.
- Idziemy.
***
- No dzwoń, na co czekasz? - powiedziała Ally.
Nacisnęłam guzik dzwonka i jak sparaliżowana czekałam pod drzwiami. Zadzwoniłam po raz drugi i trzeci, w coraz mniejszych odstępach czasu.
- Uspokój się - Ally złapała mnie za dłoń - wychodzisz na jakąś furiatkę milion razy naciskając ten dzwonek.
CZYTASZ
Last Forever
Fanfiction- Luz, przecież to nie potrwa w nieskończoność - odpowiedziałam, skocznie podbiegając do Lauren. Niby prosty układ, ale czy na tyle prosty, aby się z niego wyplątać?