10.

944 60 13
                                    

Lauren's POV

- Nie płacz, damy radę. - próbowałam pocieszać mamę jak tylko mogłam. Jej łzy sprawiały, że moje serce kruszyło się na kawałki. Moje oczy natychmiastowo się zaszkliły.

- Lauren, wiesz, że to już koniec. Zostaniemy z niczym. - odpowiedziała z wyraźnie zaciśniętym gardłem.

- Mam już jakąś pracę na oku. - ujęłam jej dłoń - Zaczynam jutro, w poniedziałek.

Jej oczy szeroko się otworzyły, pozwalając łzom na swobodne wypłynięcie.

- Znalazłaś? Kochanie, jakim cudem? - ścisnęła moje dłonie i posłała mi lekki uśmiech - Co to za praca?

- Jest szansa, mamo. - zawiesiłam wzrok na swoich stopach - Pomogła mi koleżanka.

- Kto taki? Camila? - zapytała.

- Nie, nie znasz. To nie istotne.

- Ale czym będziesz się zajmować? - otarła łzy i pogłaskała mnie po ramieniu.

- W magazynie, będę przygotowywać towary do wysyłki. - skłamałam. Nie wiem czy zabrzmiało to wiarygodnie, lecz nie zastanawiałam się nad tym. Nie musiałam mówić jej co to za praca. Nie chciałam. Liczyło się tylko to, że w ten sposób mogłam pomóc w spłacaniu długu i wyjściu na prostą.

- To super, skarbie. - uniosła ręce do uścisku - Jestem bardzo wdzięczna, że szukasz pracy i chcesz pomóc mi i tacie. Doceniam to wszystko i przyrzekam, że kiedyś wynagrodzimy ci twoje starania.

Posłałam jej szczery i duży uśmiech, a następnie zabrałam się za śniadanie.

- Dzień dobry pani Jauregui - usłyszałam głos Camili.

- Dzień dobry Camila, siadaj, zjemy coś - odpowiedziała moja mama wesoło. Już dawno nie słyszałam jej głosu w takim wydaniu. Cieszyłam się, że wszystko skłaniało się ku lepszemu.

- Lauren, usiądź. Ja zrobię śniadanie -mama poklepała mnie po plecach i zabrała się za przygotowanie jajecznicy.

Camila posłała mi uśmiech, co odwzajemniłam. Nawet bez makijażu wygląda ślicznie. Jej czekoladowe oczy potrafiły rozpalić nawet geja.

- Bardzo przepraszam, że tak żeruję u państwa w domu - zaczęła Camila - postaram się jak najszybciej ogarnąć i wrócić do siebie.

- Ależ nie ma pośpiechu, dopóki możemy pomóc, to pomagamy, prawda Lauren? - mama zwróciła się do mnie.

- Jasne, czuj się jak u siebie, już ci mówiłam - powiedziałam wstając po sztućce.

- Jedzcie, ja wyjdę z psem - podała nam śniadanie i wyszła z kuchni.

Zaczęłyśmy jeść w ciszy. Czułam, jak Camila wpatruje się we mnie i chce coś powiedzieć.

Podniosłam brew i zachęciłam ją ruchem dłoni. Postanowiłam się odezwać, gdy ta nadal się wpatrywała.

- Chciałaś coś powiedzieć?

- Jesteś wolna? - zapytała szybko.

- Co?

- Czy jesteś wolna. - powtórzyła.

- Ale w jakim sensie?

- W obydwóch.

Nie miałam pojęcia co jej odpowiedzieć, gdyż nie wiedziałam o co dokładnie pyta.

- Jeju, Lo... masz drugą połówkę? - zapytała po chwili.

- Nie? - zawahałam się - Nie mam, czemu pytasz?

- A jesteś dziś wolna? - kontynuowała.

- Jestem, ale dlaczego pytasz?

Last ForeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz