Lauren's POV
- Nie płacz, damy radę. - próbowałam pocieszać mamę jak tylko mogłam. Jej łzy sprawiały, że moje serce kruszyło się na kawałki. Moje oczy natychmiastowo się zaszkliły.
- Lauren, wiesz, że to już koniec. Zostaniemy z niczym. - odpowiedziała z wyraźnie zaciśniętym gardłem.
- Mam już jakąś pracę na oku. - ujęłam jej dłoń - Zaczynam jutro, w poniedziałek.
Jej oczy szeroko się otworzyły, pozwalając łzom na swobodne wypłynięcie.
- Znalazłaś? Kochanie, jakim cudem? - ścisnęła moje dłonie i posłała mi lekki uśmiech - Co to za praca?
- Jest szansa, mamo. - zawiesiłam wzrok na swoich stopach - Pomogła mi koleżanka.
- Kto taki? Camila? - zapytała.
- Nie, nie znasz. To nie istotne.
- Ale czym będziesz się zajmować? - otarła łzy i pogłaskała mnie po ramieniu.
- W magazynie, będę przygotowywać towary do wysyłki. - skłamałam. Nie wiem czy zabrzmiało to wiarygodnie, lecz nie zastanawiałam się nad tym. Nie musiałam mówić jej co to za praca. Nie chciałam. Liczyło się tylko to, że w ten sposób mogłam pomóc w spłacaniu długu i wyjściu na prostą.
- To super, skarbie. - uniosła ręce do uścisku - Jestem bardzo wdzięczna, że szukasz pracy i chcesz pomóc mi i tacie. Doceniam to wszystko i przyrzekam, że kiedyś wynagrodzimy ci twoje starania.
Posłałam jej szczery i duży uśmiech, a następnie zabrałam się za śniadanie.
- Dzień dobry pani Jauregui - usłyszałam głos Camili.
- Dzień dobry Camila, siadaj, zjemy coś - odpowiedziała moja mama wesoło. Już dawno nie słyszałam jej głosu w takim wydaniu. Cieszyłam się, że wszystko skłaniało się ku lepszemu.
- Lauren, usiądź. Ja zrobię śniadanie -mama poklepała mnie po plecach i zabrała się za przygotowanie jajecznicy.
Camila posłała mi uśmiech, co odwzajemniłam. Nawet bez makijażu wygląda ślicznie. Jej czekoladowe oczy potrafiły rozpalić nawet geja.
- Bardzo przepraszam, że tak żeruję u państwa w domu - zaczęła Camila - postaram się jak najszybciej ogarnąć i wrócić do siebie.
- Ależ nie ma pośpiechu, dopóki możemy pomóc, to pomagamy, prawda Lauren? - mama zwróciła się do mnie.
- Jasne, czuj się jak u siebie, już ci mówiłam - powiedziałam wstając po sztućce.
- Jedzcie, ja wyjdę z psem - podała nam śniadanie i wyszła z kuchni.
Zaczęłyśmy jeść w ciszy. Czułam, jak Camila wpatruje się we mnie i chce coś powiedzieć.
Podniosłam brew i zachęciłam ją ruchem dłoni. Postanowiłam się odezwać, gdy ta nadal się wpatrywała.
- Chciałaś coś powiedzieć?
- Jesteś wolna? - zapytała szybko.
- Co?
- Czy jesteś wolna. - powtórzyła.
- Ale w jakim sensie?
- W obydwóch.
Nie miałam pojęcia co jej odpowiedzieć, gdyż nie wiedziałam o co dokładnie pyta.
- Jeju, Lo... masz drugą połówkę? - zapytała po chwili.
- Nie? - zawahałam się - Nie mam, czemu pytasz?
- A jesteś dziś wolna? - kontynuowała.
- Jestem, ale dlaczego pytasz?
CZYTASZ
Last Forever
Fanfiction- Luz, przecież to nie potrwa w nieskończoność - odpowiedziałam, skocznie podbiegając do Lauren. Niby prosty układ, ale czy na tyle prosty, aby się z niego wyplątać?