Lauren's POV
W drodze do szkoły myślałam o całej sprawie związanej z Camilą. Biłam się z myślami, czy zaufać jej i brnąć dalej w tą znajomość, czy może odpuścić i nie pakować się w nic nowego. Nasz układ dobiegł końca, więc chyba powinnyśmy zakończyć jakiekolwiek relacje, tym bardziej, że nie przyjaźniłyśmy się wcześniej. Wtedy to nie było mowy o przyjaznych stosunkach, a nawet o obojętnych. Mimo to, nie wydawała się mieć złych zamiarów. Postanowiłam nie nastawiać się na niewiadomo co i czekać, aż nasz kontakt będzie coraz lepszy, albo w przeciwnym razie umrze śmiercią naturalną, nie pozostawiając żadnych strat.
Było po ósmej, gdy pojawiłam się w szkolnym zaułku, który był wszystkim dobrze znany. Tam dawniej przychodziło się, aby zapalić lub wypić. Teraz praktycznie nikt tu nie przebywa, po tym, jak mniej więcej rok temu jeden ze starszych uczniów popełnił samobójstwo, podcinając sobie żyły. Byłam wtedy w klasie pierwszej i pamiętam jak po tym wydarzeniu szkoła ogłosiła tygodniową żałobę, na skutek czego zostaliśmy w domach.
Z przemyśleń wyrwały mnie dosyć głośne kroki. Odwróciłam się i dostrzegłam Camilę. Dziś, w odróżnieniu od innych dni, była ubrana na ciemno. Czarne, podziurawione spodnie z wysokim stanem podkreślały jej zgrabne nogi. Czarna ramoneska była rozpięta, przez co widzialam również czarny golf, włożony do spodni. Rozpuszczone włosy delikatnie rozwiewał wiatr. Wyraz twarzy miała obojętny. Nie miałam zamiaru dociekać, dlaczego dziś wygląda zupełnie inaczej.- Cześć - powiedziała, wyciągając jednego papierosa z paczki, którą jej zaproponowałam - Nie wiedziałam, że palisz.
- Taaa - odparłam, siadając na schodkach. Camila usiadła obok mnie.
Przez dłuższą chwilę słychać było tylko podmuch wiatru i ogłosy zaciągania się papierosem.- Mam nadzieję, że moje trudy nie poszły na marne i zaliczysz dzisiaj ten sprawdzian - zaczęła brązowooka, po raz pierwszy dziś spoglądając mi w oczy. Dziś odcień jej tęczówek był jaśniejszy, wpadał w kolor bursztynowy. Zauważyłam, jak jej wzrok zatrzymuje się na moich ustach. Lekko otworzyła swoje, jakby chciała coś powiedzieć, lecz po chwili znowu wróciła wzrokiem do moich oczu. Odruchowo odwróciłam twarz i spojrzałam się w przeciwną stronę, biorąc papierosa do ust.
- Dziś jest zdecydowanie cieplej, niż wczoraj - rzuciłam szybko.
- No tak, prawda - czułam jej wzrok na sobie, ale nie było to niekomfortowe. Zaczęłam szukać telefonu, aby sprawdzić godzinę, jednak nie mogłam go znaleźć.
- Wiesz może, która godzina? - zwróciłam się do Camili.
Szatynka podciągnęła rękaw kurtki tak, że widać było jej wewnętrzną stronę ręki, na której znajdował się zegarek elektroniczny. Jej ręka miała dziwne ślady. Jakieś siniaki, zadrapania. Jedne były starsze, a inne wydawały się, jakby zostały zrobione niedawno. Zaczęły przepływać przeze mnie różne myśli, w głównej mierze te najczarniejsze. Nie wiedziałam czy poruszyć ten temat. Może za bardzo się tym przejmowałam?- Trzydzieści po ósmej - odpowiedziała, siląc się na uśmiech.
- Zaraz się zbieram, bo mam biologię - odparłam wstając.
- Tak wiem, powodzenia - wstała, znowu lekko się uśmiechając
Postanowiłam poruszyć temat jej ręki później, mając nadzieję, że te obrażenia nie mają większego powodu.- Jeszcze raz dzięki za pomoc - powiedziałam, splatając ręce za sobą - to widzimy się na przerwie?
- Jasne, będę trzymała kciuki - odpowiedziała, przekładając torbę przez ramię - do zobaczenia.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdyż Camila odeszła szybkim krokiem. Odprowadziłam ją wzrokiem, do momentu, aż skręciła za krzakami.
Następnie sama udałam się w kierunku sali od biologii, powtarzając sobie w myślach najważniejsze wiadomości, których nauczyła mnie szatynka.
CZYTASZ
Last Forever
Fanfiction- Luz, przecież to nie potrwa w nieskończoność - odpowiedziałam, skocznie podbiegając do Lauren. Niby prosty układ, ale czy na tyle prosty, aby się z niego wyplątać?