Rozdział 10

752 60 24
                                    

Luis

Wiedziałem, że Argon jest nieobliczalny i niebezpieczny, ale teraz zaślepia go zemsta. Klątwę może zdjąć tylko sam diabeł, możemy też żyć życiem naiwnych osób ,które się z nami kontaktują, można się nim stać dobrowolnie, ale póki co zrobiła to tylko jedna osoba, najlepszy przyjaciel Lucyfera-Abbadon. Wiedziałem ,że demon pragnący zemsty nie odpuści.

-Lea! - zawołałem ,gdy wszedłem do domu

-Lui - wtuliła się we mnie i rozpłakała

-Co się stało? - spytałem i delikatnie podniosłem jej podbródek

-Wszystko słyszałam!, Kto to był? Diabeł? - mówiła ciągle płacząc i wtulając się we mnie mocnej

-Spokojnie, skarbie wszystko gra - pogładziłem ją po włosach

-Mówił, że zginiesz! Jak ma wszystko grać. To przeze mnie! - podniosła ton i odsunęła się

-Lea! Uspokój się to tylko groźba, nic mi się nie stanie, tymczasem my musimy uciekać - powiedziałem przekrzykując ją

-Luis,  Kto to był? - dopytywała bez końca, nie powiem jej, ta wiedza jest zbyt niebezpieczna.

 -Nie Lucyfer , tyle ci mogę powiedzieć - odparłem, prawda ją zaboli

-Dobrze, wierzę ci, proszę zabierz mnie stąd, Luis Błagam! - zaczęła krzyczeć, coś jest nie tak

W jej oczach widziałem ból, chęć mordu, cała się trzęsła, a jej głos się załamywał. Jakiś debil ją opętał, na szczęście wiem jak ją uwolnić.  Demony nie znoszą wszystkich przedmiotów ,które mają nawiązanie do Boga. Dlaczego? Po prostu Lucyfer zakazał demonom dotykania i patrzenia na rzeczy związane z jego największym wrogiem, zaś Bóg zabronił aniołom wszystkiego związanego z diabłem.

 Wylałem na nią butelkę wody święconej, to było najskuteczniejsze. Mam ją od kiedy Argon opowiedział mi o tym co stało się na wycieczce, o jej wizjach i halucynacjach. Wbrew pozorom opętanie fizyczne jest mniej groźne od psychicznego. 

-Błagam niech to się skończy! - wrzeszczała nienaturalnie grubym głosem  ,gdy demon wracał do piekła

Opadła na ziemie bezsilna, ale zdobyła się na lekki uśmiech ,gdy zobaczyła moją zmartwioną twarz.

-Dziękuję - wyszeptała bardzo słabo

Nie zastanawiając się długo wziąłem ją w stylu ,,panny młodej" i zaniosłem do samochodu.

-Musimy uciekać, teraz - odparłem i przypiąłem ją pasami. Ona skinęła głową, zgadzając się

Usiadłem na miejscu kierowcy i ruszyłem przed siebie, jest jedno miejsce, gdzie będzie bezpieczna - Los Angeles. Nie bez powodu się tak nazywa. Normalni ludzie nie są w stanie odkryć ,że anioły żyją wśród nich.  Do przebycia mieliśmy ponad dwa tysiące pięćset kilometrów.  Musimy polecieć samolotem, na szczęście demony są dziane. Nie potrzebujemy jedzenia, rzadko śpimy, a jak zabraknie pieniędzy zawsze możemy opętać jakiegoś bogatego gościa i przelać pieniądze na swoje konto, żaden problem. Póki co nie potrzebuję gotówki.

Lea po godzinie snu otworzyła oczy i  uśmiechnęła się do mnie

-Dokąd jedziemy? - zapytała 

-Spodoba ci się - odwzajemniłem uśmiech

Szybko zerwała się i w pośpiechu szukała czegoś po kieszeniach bluzy

-Coś się stało? - zapytałem

-Nie mam telefonu, Moi rodzice zejdą na zawał, jak im nie powiem gdzie jestem.

-Spokojnie, załatwiłem to już - odparłem

-Jak to załatwiłeś? - zapytała zdezorientowana

-Mają halucynacje i myślą, że cały czas jesteś w domu

-Luis! Tak nie można - zaśmiała się , ale zaraz otrzeźwiała

-No co... - odezwałem się i przewróciłem oczami

Lea

-Masz ich od-hipnotyzować i zadzwonić głosem...może Jasmine, jak potrafisz - uśmiechnęłam się do niego i szturchnęłam lekko

-Da się zrobić - odparł i zaczął wybierać numer na swoim telefonie

Byłam w szoku, może mówić głosem mojej koleżanki i ... ma numer mojej mamy?!

- A ty skąd... - nie zdążyłam dokończyć, bo moje usta otworzyły się w niedowierzaniu.

-Lea ten weekend spędzi u mnie, moja mama już się zgodziła, mamy duży projekt do  zrobienia - powiedział głosem Jasmine

-Tak, tak. Do widzenia - powiedział lekko przesłodzonym głosem i rozłączył się

-Jak ty... jak... to zrobiłeś - mówiłam zaskoczona

-Urok osobisty - powiedział i ucałował mnie w policzek

-Mhm - spojrzałam na niego, nasze oczy się spotkały na ułamek sekundy

-Głodna? - zapytał

-Zawsze - zaśmiałam się 

Zjechaliśmy z drogi. Wybraliśmy się do pobliskiej stacji i zjedliśmy hot-dogi, były pyszne. Siedziałam koło niego i zastanawiałam się czy od teraz tak będzie wyglądać moje życie. Wyjazdy, ciągła ucieczka, kilka chwil oddechu i wspomnień ,których nie będę chciała wymazać. 

Przerwałam na chwilę zamyślenia i spojrzałam w jego zielone oczy, patrzył przed siebie, ale gdy tylko zorientował się ,że na niego spoglądam złączył nasze spojrzenia, kąciki jego warg uniosły się tworząc lekki uśmiech. Patrzyliśmy na siebie tylko kilka sekund, ale więź jaką poczułam przez tę chwile była magiczna.

Patrzył raz na moje usta, raz w moje oczy jakby pytał o pozwolenie. Lekko kiwnęłam głową , prawie niezauważalnie. Chwycił delikatnie mój podbródek, kciukiem delikatnie przejechał po moim policzku i wpił się w moje usta. Oddałam pocałunek był subtelny, jakby wiedział ,że teraz go nie opuszczę, że będzie miał jeszcze wiele okazji by mnie całować, był pewny ,delikatny i emocjonalny, ale nie zachłanny.

Gdy oderwaliśmy się od siebie, wziął mnie za rękę i poszliśmy do samochodu. On usiadł na miejscu kierowcy ,a ja na pasażera. Ruszyliśmy w stronę lotniska.

***

Dziękuję za wszyściutkie komentarze, gwiazdki i wyświetlenia i mam nadzieję ,że nadal będziecie tak samo aktywni ^^.

Hot-Dogi ,ależ z niego romantyk :"D


Dusza Demona II (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz