Rozdział 7

830 61 45
                                    

Luis

Na ziemi wszystko wydawało się takie ciche. Pomimo zmieniającej się pogody, raz deszczu raz słońca niekiedy śniegu czy gradu czułem monotonie, która mnie przytłaczała. Moje życie od kiedy tu jestem obraca się wyłącznie na tym samym. Jem, bawię się i śpię - zupełnie jak małe dziecko podsumowałem pod nosem ,gdy szedłem w kierunku omdlałego Argona. Obracałem w rękach fiolkę z krwią i nie miałem pojęcia jak te trzy krople mają ,,ożywić" demona. Bałem się go obudzić. Jak oddam mu serce, on odwróci się ode mnie na zawsze, gdy dotrze do niego ,że to ja odebrałem mu ludzkie uczucia, które tak bardzo pragnął mieć. Biłem się z myślami, postanowiłem go zbudzić, a serce ukryć na ziemi, chociaż na jeden dzień nacieszyć się przyjacielem.

Otworzyłem fiolkę skierowałem zawartość na niego, ale zanim pierwsza kropla zdążyła opuścić  butelkę szybkim ruchem nadgarstka powstrzymałem ją. Spojrzałem na czerwoną ciecz, zacząłem mieć wątpliwości co do tego czy zadziała i czy opłaca mi się go budzić. Jeśli on się obudzi na pewno będzie chciał chronić dziewczynę i nie odda jej szatanowi, a nie o to mi przecież chodziło. 

Postanowiłem się znieczulić kilkoma kieliszkami wódki, w końcu to jedyna rzecz jaka może mi teraz pomóc. Wziąłem się w garść i pozwoliłem, aby krew wypłynęła z fiolki. Gdy tylko czerwona ciecz dotknęła Argona, on otworzył oczy i powiedział:

-Co się stało? Gdzie ja jestem? - powiedział zdezorientowany rozglądając się na boki

-Spokojnie Argon ,jesteś w domu - odparłem łagodnie

-Całe szczęście - uśmiechnął się po czym chwycił się za głowę

-Coś nie tak? - spytałem zmartwiony nagłym gestem przyjaciela

-Nie, po prostu niewiele pamiętam, długo byłem nieprzytomny?

-Kilka godzin - powiedziałem zgodnie z prawdą

-Jak mnie obudziłeś?

-Tym - to mówiąc podałem mu już pustą fiolkę, a on ją powąchał

-Jak mogłeś! To krew niewinnej ,a ty mnie tym oblałeś! - odparł zbulwersowany

-Innego sposobu nie było - odpowiedziałem rozkładając ręce

-Trzeba było go znaleźć! Wiesz ,że to wzbudza pragnienie - powiedział z wyrzutem

-Nie było innego sposobu! - powtórzyłem mniej spokojnie

-Skąd zdobyłeś krew? - zapytał podejrzliwym tonem 

-No z yyy... - nie mogę powiedzieć, że z piekła, ale z drugiej strony już powoli źle się czuję z tymi oszustwami

-No? - zapytał oczekująco

-Od Abbadona - poddałem się i powiedziałem szczerze

-Byłeś w piekle?! Luis jak oni się dowiedzą! - spojrzał przez okno w kierunku domu Lei i zacisnął pięści

-Już wiedzą - odparłem smutno

-Jak mogłeś! - spojrzał na mnie z pogardą. -Myślałem ,że jesteś moim przyjacielem - dodał ze smutkiem

-Nie chciałem - odpowiedziałem

-To dlaczego to powiedziałeś? Dlaczego zdradziłeś to,że nie możemy jej oddać, teraz na pewno nie pozwolą aby została ze mną na ziemi.

-Nadal ją kochasz? - zapytałem w nadziei ,że odpowiedź będzie przecząca

-Nie wiem Luis! czuję się do niej przywiązany. Wiem ,że ma część mojego serca

-Skąd, Jak? - zrobiłem wielkie oczy ze zdziwienia

-Dowiedziałem się, gdy przed angielskim zamiast radości z tego ,że całuję się z jedną z najładniejszych lasek w szkole czułem ból, spojrzałem na nią, na miejsce gdzie znajduję się serce, wtedy zauważyłem ułamek mojego. Mówiłeś ,że skradziono jej serce  - powiedział z wyrzutem

-A ty dlatego, że ją kochałeś, dałeś jej swoje - odparłem nie wiedząc skąd na jego twarzy pojawiła się złość

-To był ten twój ,,wielki plan" odseparować mnie od niej , myślałeś ,że się nie dowiem. Według ciebie jestem tylko głupim demonem, który ceni ludzkie życie.

-Nie jesteś , ale musisz zrozumieć ,że...

-Że co ,co Luis!

-Że ona miała nam dać wolność, miała przywrócić nam człowieczeństwo ,a twoje uczucia tylko przeszkadzały w wykonaniu tego planu.

-Wolę ją od wolności. Wolę codziennie rano budzić się w ciele mordercy, niż zrezygnować z miłości do niej. 

Argon

Nie miałem ochoty go dalej słuchać, wyszedłem przed dom i próbowałem ochłonąć. Tytoń, potrzebuję tytoniu, na szczęście mam go przy sobie. Odpaliłem jedną fajkę i pozwoliłem aby dym opuścił moje płuca.

Nienawidzę Luisa! Został moim przyjacielem tak dawno temu. Myślałem ,że jest moim prawdziwym kumplem ,a okazał się gorszy od ludzi ,którzy mnie skrzywdzili, od demonów ,które zabijali niewinnych, od wszystkich których znam.

-Argon - odwróciłem się do niego

-Przepraszam - powiedział, ale nie miałem zamiaru go słuchać, ani odpowiadać

Po prostu rzuciłem mu smutne spojrzenie i skierowałem się w stronę jeziora, tam gdzie byłem sam.

Był wieczór, a ja wyczyściłem myśli, pamiętając tylko o tej kłótni, dlaczego zdradził tak wielką tajemnicę. Teraz Abbadon i reszta pierwszych odbiorą mi ją na zawszę. Usiadłem na mojej ulubionej gałęzi ogromnego drzewa ,które rosło przy jeziorze. Wpatrywałem się w zachodzące słońce i próbowałem sobie przypomnieć te wspomnienia, które wraz z moim sercem opuściły mój umysł. Wiatr był tak niesamowicie lekki, że był prawie nieodczuwalny, ciekawe czy Lea wiedziała ,że ją kocham zanim straciłem serce. Bałem się, że te wspomnienia ,które wrócił mi Luis ,aby przypomnieć o kluczu były tylko złudzeniem. Zastanawiałem się, gdzie jest teraz, miałem pewność, że żyje bo czułem moje serce i wiedziałem ,że nie przestaje pracować.

Luis

Argon wybiegł tak nagle, popełniłem błąd wdając się z nim w dyskusję, ale kłótnia z nim nie było moim jedynym problemem. 

Odwiedziłem źródło naszych kłótni w szpitalu i podałem się za jej brata, tak jak wtedy ,gdy była zabierana przez karetkę. Usiadłem koło niej i patrzyłem na jej bladą cerę ,na jej spuszczone powieki. Przejechałem delikatnie kciukiem po jej poliku , była taka krucha, taka bezbronna. Argon ją kochał, a ja odebrałem mu jedyną osobę na której mu kiedykolwiek zależało. Musiałem pogodzić się z tym ,że jeśli miałby wybór wybrałby ją. Lea delikatnie się poruszyła i otworzyła oczy.

-Luis? -zapytała słabo mrużąc oczy

Uśmiechnąłem się tylko i skinąłem głowa twierdząco

-Dlaczego tu jesteś? Co się stało - otworzyła szerzej oczy ,ale nadal patrzyła słabo 

-A gdzie miałbym być? - zapytałem 

Rozłożyła ręce, a ja pozwoliłem jej się przytulić pochylając się lekko

-Dziękuję - wyszeptała, a gdy przestaliśmy się ściskać rozchyliła lekko wargi

Nie myślałem długo i wpiłem się w jej usta, a ona odwzajemniła pocałunek. Był bardzo subtelny i na ułamek sekundy zapomniałem o wszystkim, byłem tylko ja i ona. Rozdzieliłem nasze usta przypominając sobie o kłótni z Argonem.

Co ja kurwa narobiłem?

***

 Ktoś spodziewał się takiego zakończenia rozdziału? 

Dusza Demona II (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz