4. Rozdział

264 26 2
                                    

*Komentujcie i gwiazdkujcie, zostawiajcie spamy.*

- Myślisz, że lepsze będą czekoladowe czy waniliowe?

- Widziałaś go? – złapałam Ritę za rękę.

- Kogo widziałam? - zapytała dziewczyna czytając skład ciastek.

- Styles'a - szepnęłam chowając się za półkami ze słodyczami, gdzie zaciągnęła mnie Rita.

- Zaczynasz mieć paranoję, Chelsea. Widziałaś go w każdym miejscu w jakim dzisiaj byłyśmy. Nie zapominając o damskiej toalecie - uśmiechnęłam się na tamto wspomnienie.
Cóż poradzę, że nie chcę spotkać tego człowieka nigdy więcej.

- Przestań się ukrywać i powiedz mi lepiej, czekoladowe czy waniliowe?

- On tu idzie! - syknęłam i przeszłam za następny regał.

- No to wezmę oba - Rita wrzuciła dwie paczki ciastek do koszyka robiąc tym trochę huku. - Ups. Miałaś rację, Whiteley. Siedź tam i nie wychodź.

- Rita Horan?

- Hazza! - zawołała wysoko Rita. - Wow, ale z ciebie przystojniak. Co tak właściwie tutaj robisz?

- Przyszedłem na zakupy. Znów będę mieszkał w Bosbury. Zamierzam kupić ten wielki dom na wzgórzu.

- Znudziło ci się wielkie miasto?

- Pomyślałem, że pokażę dzieciakom gdzie mieszkałem...

- No tak, pięknie Harry. Ja już muszę iść.

- Em, widziałaś gdzieś może Che...

Rita klepnęła Styles'a po plecach i popędziła w stronę kas z pełnym koszykiem.

- Ale jak to chce kupić sobie dom na wzgórzu? Przecież to jest mój dom! - krzyczałam.

- Masz rację, Chelsea. Czekoladowe lepsze, chcesz może waniliowego?

- Odbiorę Eleanor, podwiozę na fortepian, a potem odwiozę cię do domu, okay?

- Jasne.

Od zawsze pragnęłam zamieszkać w domu na wzgórzu, który był jednym z najładniejszych domów jakie kiedykolwiek widziałam. Byłam prawie po kości i wszystkie mięśnie pewna, że Syles wrócił do miasta tylko po to by zwinąć mi dom z pod nosa. Doskonale wiedział, że mam zamiar tam zamieszkać, gdy tylko uzbieram odpowiednią kwotę.

- Cześć, Rita!

- Ciastko?

- Mamo, Darcy powiedziała, że znasz Harrego! Czy to ten sam Harry, do którego byłam podobna wczoraj? - zatrzymałam auto na środku drogi.

- Chelsea! - Rita walnęła mnie z całej siły w ramię. Otrzepałam się i ruszyłam dalej.

Wysadziłyśmy Eleanor pod starym domem Rity gdzie mieszkała jej matka i siostra jej matki, które uczyły grać na fortepianie miejscowe dzieci całkowicie za darmo, jednak przyjęło się, że zawsze coś zostawiamy w koszyku na werandzie. Rita mi mówiła, że jej mama oddaje te pieniądze biednym, dlatego zawsze wkładałam do koszyka banknoty o dość dużych nominałach.

Pani Haller po przepisaniu nam firmy zajęła się pomaganiem innym i bardzo ją za to ceniłam. Nie byłam pewna dlaczego pani Haller mnie lubiła, aż tak bardzo by oddać poniekąd w moje ręce swoją drogą firmę, skoro ja nawet o siebie nie umiałam zadbać. Przecież zaszłam w ciążę mając nie więcej niż 18 lat. Nikt normalny (nie obrażając mamy Rity) nie dałby mi pracy wiedząc w jak katastroficznej sytuacji jestem. Jednak chyba ten ciężar, który zrzuciła mi na ramiona nie sprawiał, że się poddawałam, a raczej wzrastałam silniejsza.

- Dzień dobry pani Hudson! – przywitałam się.

- Dobrze, że jesteś, Chelsea. Przyszły papiery dotyczące domu. Razem z nimi zyskałyśmy nowego kupca – pani Hudson popatrzyła na mnie spod swoich małych okularów. – Harold Styles, zaproponował kwotę o połowę większą niż się umawiałyśmy. Rada osądzi, któremu z was sprzedać dom. No chyba, że podniesiesz kwotę…

- Podwoję ją, pani Hudson. Tylko proszę nie sprzedawać mojego domu.

- Chelsea – moja mama stanęła w drzwiach agencji nieruchomości. Właśnie przyszła do pracy.

- Cześć mamo – uśmiechnęłam się, gdy podeszła mnie przytulić. Moje więzi z rodzicami nie zmieniły się właściwie wcale nawet gdy dowiedzieli się o tym, że zaszłam w ciążę. Nie krzyczeli na mnie. Przyjęli to można powiedzieć na klatę. Zwłaszcza tata, po którym spodziewałam, się, że wybuchnie i wyrzuci mnie z domu. Nie zrobił tego, a w czasie porodu był ze mną i trzymał mnie za rękę. Strasznie ucieszył się, gdy zdecydowałam się nazwać córkę imieniem jego matki.

- Słyszałaś pewnie, KTO wrócił do miasta… - usiadła przy swoim biurku i włączyła komputer.

- Wszyscy już o tym wiedzą? – zapytałam przewracając oczami.

- Wiesz, że w Bosbury wiadomości roznoszą się niesamowicie szybko. Dlatego dla nikogo nie jest tajemnicą, na przykład fakt, że, gdy źle układa się w twoim życiu to wychodzisz na balkon w starej, czarnej bluzie i palisz papierosy, co powinnaś zaprzestać bo takiej kobiecie jak tobie, na dodatek z dzieckiem coś takiego nie przystoi.

Ściągnęłam brwi. Genialnie. Ciekawe czy wszyscy również wiedzieli, że Styles jest ojcem mojej córki, bo chyba są jakoś wyedukowani i wiedzą, że dzieci nie biorą się znikąd.

- No to wiecie pewnie, że Rita jest w ciąży – powiedziałam zmieniając temat. Nie do końca go zmieniając, o ile zmieniając osobę o której rozmawiałyśmy.

- Connie – pani Haller – przyniosła tę radosną wiadomość dziś rano do pracy – odezwała się pani Hudson. – Wracając do twojego domu… Jesteś pewna, że chcesz tyle w niego zainwestować? Wiesz w ogóle jak on wygląda w środku?

Już miałam się wygadać, że to właśnie tam zaszłam w ciążę podczas jakiejś mało zgodnej z prawem imprezy organizowanej przez chłopaka ze szkoły, ale ugryzłam się w język i pokiwałam głową.

- Dobrze, więc… podpisz w tych miejscach zaznaczonych ołówkiem, a resztę zostaw nam – mruknęła moja mama podając mi arkusz i długopis.

- Mogę liczyć, że nie sprzedacie go Harold'owi? – zapytałam zatrzymując dłoń jakiś centymetr nad kartką papieru.

- Barbara i ja jesteśmy w radzie – pani Hudson pospiesznie pokiwała głową – Nie pozwolimy by ktoś taki jak ten cały Styles zamieszkał w tym pięknym domu.

Voilà!!!

Kolejny rozdział rozterek Chelsea Whiteley!
Myślicie, że Chels kupi dom na wzgórzu, czy może Harremu uda się coś wynegocjować?
Lubicie Chelsea, Eleanor lub któregoś bohatera szczególnie?
Ja lubię Ritę ❤

*Rozdział CARMEN pojawi się jak tylko wrócę jutro z wycieczki i próby do mojego występu *

Komentujcie i gwiazdkujcie, zostawiajcie spamy.

Stories of What We DidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz