1. Rozdział

373 23 5
                                    

- Niall, przecież to nie możliwe - powiedziałam do słuchawki - To musi być jakaś inna Darcy Styles, mało to ludzi na świecie ma tak na nazwisko?
- Nie wiem, Chels, mnie nic o tym nie wiadomo.
- Cóż jak się czegoś dowiesz to dzwoń.

Stanęłam na balkonie swojego mieszkania. Wyjęłam papierosa z paczki, którą schowałam w kieszeni swojej czarnej bluzy, którą wyjmowałam tylko w takie dni. Eleanor już spała. Było grubo po północy, a ja nie mogłam zasnąć. Od momentu w którym moja córka wymówiła nazwisko Styles byłam cała podenerwowana.

 Harold Styles był kiedyś moim przyjacielem. A potem mnie wykorzystał i zostawił.

Nie myślałam o nim często. Właściwie w ogóle o nim nie myślałam. Nie miałam również potrzeby by wiedzieć co się z nim dzieje. Liczyło się moje dziecko i ja. Musiałam zrobić wszystko co możliwe by zapewnić Eleanor dobry start w jej małe życie. Moje szczęście, że za nim Styles zrobił to co zrobił, matka mojej przyjaciółki Rity przepisała swoją firmę produkującą ubrania na Ritę i mnie. Nie czułam się z tym dobrze, bo byłam pewna, że Rita chciałaby mieć firmę całą dla siebie, ale my we dwie tworzyłyśmy najlepszy duet jaki kiedykolwiek istniał pod względem sprzedaży odzieży. Rita była raczej typem mózgowca, a ja miałam dziwne, ale głównie dobre pomysły.

Odkąd zmieniłyśmy nazwę na 'Velvet Socks' nasza firma stała się bardzo znana i prestiżowa na całym świecie.

Wypaliłam papierosa patrząc w gwiazdy zastanawiając się, czy gdybym nie uciekła od Harold'a moje życie ułożyło by się inaczej. Zamknęłam oczy.

Otwarłam je chwilę później na dźwięk mojego budzika.

Szybko podniosłam się z łóżka i rzuciłam w stronę kuchni. Nastawiłam ekspres na kawę i pobiegłam do pokoju Eleanor.
- Wstawaj skarbie! - zawołałam. - Co chcesz na śniadanie?
- Nutellę - mruknęła El przykrywając się kołdrą po same uszy.
- Za 10 minut w kuchni, albo Mango zje twoje kanapki.
- Mamo! - krzyknęła roześmiana Eleanor.

Imię Eleanor wydawało mi się najbardziej odpowiadające sytuacji w której się znajdowałyśmy. El powinna być jak Eleonora Roosevelt, po za tym moja jedyna i ukochana babcia też miała tak na imię.

Mango tak na marginesie była złotą rybką, którą Niall wygrał dla Ellen pewnego razu, gdy byli w Wesołym Miasteczku.

Niall Horan, nie którym znany z boysbandu o nazwie One Direction, który odnosił swoje sukcesy lata temu, był mężem Rity, a ona była matką chrzestną mojego skarbu. Bezdzietne małżeństwo zajmujące się samotną matką i jej cudowną córką.

Pewnie nie tak wyobrażali sobie wspólne życie, ale Rita wiedziała, że przysporzymy jej problemów, mimo to pozwoliła mi zostać w firmie, pomogła zadbać o dom i opiekowała się moją córką.

Nuciłam pod nosem jakąś piosenkę, gdy Eleanor pewnie wkroczyła do kuchni ubrana w czarne spodnie rurki, koszulkę The Rolling Stones, którą kupił jej Niall, gdyż od małego wychowywana była na rock'u, muzyce alternatywnej i klasycznej co wciskała jej Rita, a krótkie jasno brązowe włosy kazała sobie pod tapirować i zawiązać na nich bandankę.
- Wyglądasz jak Harry - zaśmiałam się.
- Kto to Harry? - zapytała pukając w ściankę akwarium w której spokojnie spała Mango.
Mój znajomy. Masz tu kanapkę, a ja idę się ubrać.

Prędko zebrałam z wieszaka białą bluzkę z haftowanymi wzorami, z podłogi podniosłam jeansy, a stopy wsunęłam w złote sandałki. Przeczesałam krótkie włosy dłonią, a na twarz nałożyłam trochę make up'u. Uśmiechnęłam się do siebie w odbiciu lustrzanym i wyszłam z łazienki.
Eleanor dopakowywała swój plecach i była gotowa.
Ciężko było nie myśleć o Harry'm mając jego małą kopię pod własnym dachem.

- Wzięłaś drugie śniadanie? - zapytałam. Eleanor kiwnęła głową. - Jabłko, albo jakiś inny owoc masz?
El uśmiechnęła się chytrze.
- Dobrze. Nie jedz owoców, ale jak będziesz coś ode mnie chciała to mnie nie szukaj.
- Mogę banana?
- Weź sobie z koszyka, ja czekam w aucie. Zatrzaśnij drzwi wejściowe jak będziesz wychodzić, a te na dole zostaw otwarte.

Eleanor zniknęła w kuchni, a ja wyszłam na klatkę i zbiegłam po schodach.
Jeszcze ciepłe, ale już jesienne powietrze owiało moją skórę.
Wyjęłam kluczyki z torebki i wsiadłam do mojego samochodu.

Chwilę potem dołączyła do mnie Eleanor i ruszyłyśmy do szkoły.

- Zerknijmy na twój plan lekcji - mruknęłam otwierając schowek i wyjmując z niego kartkę z zajęciami.
- Dzisiaj nie mam nic po szkole.
Upewniłam się czy El mówi prawdę, po czym zaproponowałam układ.
- Zjesz jeszcze jabłko, a wtedy pójdziemy do parku po zajęciach,  okay?
- Jasne - zgodziła się pośpiesznie dziewczynka.

Hej, hej!
Piszę do Was na wosie na którym teoretycznie teraz powinnam być, ale mnie nie ma "gdyż ponieważ" dzisiaj dwie ostatnie lekcje spędzam jako GOSPODARZ III LO w Krk (miejsce na oklaski) w zastępstwie za jakąś randomową dziewczynę. Odliczam minuty do dzwonka... jeszcze 15 i weekend ♥♥♥ nawet sobie nie wyobrażacie jak się cieszę. W tym roku po raz pierwszy nie mam zajęć dodatkowych ŻADNYCH* więc moje weekendy są wolne. Zupełnie nie mogę się do tego przyzwyczaić xd brakuje mi szkoły i ludzi.
Jak chcecie poczytać co u mnie w życiu się dzieje to zapraszam na notkę ode mnie w nowym rozdziale opowiadania CARMEN, ktore mam nadzieję pojawi się jeszcze dzisiaj, najpóźniej w sobotę.
A teraz zostało 5 minut do dzwonka ;)
Do zobaczenia ♥

*czyt. szkola muzyczna

Stories of What We DidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz