- Wygląda na to, że nazywam się Marinette Dupain-Cheng – wymamrotała Marinette wpatrzona w swój identyfikator.
- A ja jestem Adrien Agreste – przeczytał na swoim identyfikatorze Adrien.
Wymienili zdumione spojrzenia. Nadal mieli totalną pustkę w głowie. Co oni tu razem robili? Skąd się znali i co to za dziwne stworzenia latały im koło głowy, do diabła?
- Mojego imienia nie macie tam przypadkiem? – spytał kwaśno Plagg.
- O Boże! To coś gada! – wykrzyknęła przerażona Marinette i potknęła się o własne nogi.
Adrien złapał ją w ostatniej chwili zanim wylądowała na podłodze. Coś dziwnie znajomego było w jego dotyku, ale Marinette wolała nie zastanawiać się nad tym zbyt długo. Za bardzo spanikowana była faktem, że nie pamięta niczego. Nie wiedziała nawet, czy ma jakąś rodzinę, gdzie jest jej dom. Ani kim dla niej jest ten chłopak...
- Wy też gadacie i jakoś nie wrzeszczę z tego powodu – zauważył Plagg i pokręcił potępiająco głową.
- Mógłbyś być milszy! – wtrąciła oburzona Tikki. – Ja też nie pamiętam mojego imienia, ale umiem się zachować. W przeciwieństwie do ciebie!
- Słusznie nakrapiany robalku – skrzywił się Plagg. – W przeciwieństwie do mnie. Całym sobą wyczuwam, że jesteś moim przeciwieństwem.
- Czym wy właściwie jesteście? – wtrąciła się Marinette.
- Nie widać? Jestem super fantastycznym kotem. Na pewno jest jakieś logiczne wyjaśnienie, co ja tu z wami robię.
- Jeśli jest to logiczne, to nie możemy chyba liczyć na twoją pomoc w odkryciu tej tajemnicy – odcięła się Tikki. Nic na to nie mogła poradzić. Ten mały kocurek strasznie ją irytował.
- Ponoć jesteś miła! – Plagg wyszczerzył się groźnie.
- Nazwałeś mnie robakiem!
- No bo jakimś na pewno jesteś. Masz skrzydła i czułki. Jak nic, jakiś robal. Sądząc po kropkach, pewnie biedronka. Widzisz? Umiem myśleć logicznie!
Tikki przewróciła oczami i postanowiła zignorować Plagga. Rozmowa z nim najwyraźniej nie miała sensu. Trzeba było znaleźć jakieś rozwiązanie zaistniałej sytuacji. I to szybko, bo Coś Dziwnego zaczęło dobijać się do windy od sufitu, jakby chciało się dostać do środka. Musieli się wydostać z windy, w której najwyraźniej byli uwięzieni, ale Marinette i Adrien byli zbyt słabi, żeby otworzyć drzwi. Tikki podfrunęła do nich, a że nie wyhamowała – ku własnemu zdziwieniu przeleciała przez drzwi na wylot. Po chwili Plagg pojawił się tuż obok niej.
- Patrz, naprawdę jesteśmy niezwykli! – ucieszył się. – W przeciwieństwie do nich.
- Trzeba im pomóc! – postanowiła Tikki, ignorując Plagga. Korzystając z dopiero co odkrytej umiejętności, wleciała w mechanizm windy i odblokowała drzwi.
- Dziękuję! – powiedziała Marinette z wdzięcznością, wychodząc z windy.
Nawet jeśli chciała powiedzieć coś więcej, nie miała na to czasu – Tajemnicze Coś przebiło ostatecznie sufit windy i wpadło do środka. Adrien chwycił Marinette za rękę i rzucił tylko:
- Zabierajmy się stąd!
Po chwili wypadli na klatkę schodową i zaczęli biec na dół, ile sił w nogach. Trzeba było uciekać z tego budynku. Tylko którędy mieli wyjść, skoro drzwi wyjściowe były zablokowane? A po piętach deptał im jakiś stwór? Musieli się ukryć.
- Podsumujmy... - Marinette spróbowała ogarnąć rzeczywistość, zamykając za sobą drzwi do łazienki. – Utknęliśmy w budynku, z amnezją, goni nas jakieś wściekłe coś, co najwyraźniej coś do nas ma.
- Nie wspominając już o dwóch tajemniczych stworzeniach, które pojawiły się jak tylko zniknęły nasze kostiumy – dodał Adrien.
- Przepraszam najmocniej, ale warto by wspomnieć, że te stworzenia są głodne – wtrącił Plagg. – Czy nie mógłbyś, dzieciaku sprawdzić, czy nie masz tam czegoś dobrego? – mówiąc to, zerknął znacząco na koszulę chłopaka.
Adrien ze zdziwieniem sięgnął do kieszeni i po chwili wyciągnął kawałek camemberta. Podał go z obrzydzeniem czarnemu stworzonku.
- To najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem... - westchnął czule Plagg, po czym pochłonął porcję jednym chapnięciem.
Marinette przyglądała się temu z zaciekawieniem, po czym doszła do wniosku, że może i ona coś ma dla drugiego stworzonka. Otworzyła torebkę i wyjęła ciasteczko dla Tikki. Zajrzała jeszcze raz do torebki i uśmiechnęła się z zadowoleniem.
- Znalazłam telefon! Jesteśmy uratowani! – zawołała.
Adrien sięgnął do tylnej kieszeni dżinsów i wyjął swojego smartfona. I w momencie, kiedy już podzielał radość Marinette – oboje odkryli, że telefony są zablokowane kodem. Kodem, którego nie pamiętali...
- O nie... - westchnęli oboje.
W tym momencie zbliżający się hałas przypomniał im o wciąż grożącym im niebezpieczeństwie. Pobiegli do kabiny ukryć się, ale oboje wiedzieli, że to schronienie jest równie beznadziejne, jak każde inne w tym budynku.
- Musimy się stąd wydostać! – stwierdziła Marinette.
Adrien odruchowo sięgnął po zamek w drzwiach, żeby je zablokować, ale Marinette wiedziała, że to ich wyda. Chwyciła go za rękę i wtedy znów stała się ta dziwna rzecz – jakby jej ciało pamiętało coś, czego nie pamiętała głowa. No bo niby skąd by się wzięła gęsia skórka na jej ręce. I rumieniec na twarzy?
Spojrzeli na siebie ukradkiem. Stwierdzenie, że oboje są zarumienieni nie pomogło im za bardzo w opanowaniu sytuacji. Tym bardziej, że dziwna zła istota zbliżała się coraz bardziej. Już była w łazience i sprawdzała kabinę po kabinie. Nie było czasu na zastanawianie się nad następnym krokiem. Trzeba było wiać.
Marinette rozejrzała się wokół. I już wiedziała. Po prostu wiedziała. To było dziwne – wiedzieć coś tak nieoczywistego i być tak pewnym, że to jest to. Jednocześnie miała wrażenie, że to jest jakieś takie znajome.
Zadziałała instynktownie. Nie miała czasu zastanawiać się, skąd jej przyszło do głowy uciekać szybem wentylacyjnym. Może po prostu było tak, jak powiedział jej Adrien:
- Wygląda na to, że zawsze masz odpowiedni pomysł w odpowiednim momencie.
- Zaraz się przekonamy... - szepnęła, zastanawiając się mimochodem, gdzie wyjdą.
I chyba nikt się nie zdziwił bardziej od niej, kiedy nagle znaleźli się na świeżym powietrzu...
CZYTASZ
Nie taki znów nieświadomy
FanfictionBiedronka I Czarny Kot zostali trafieni pociskiem zapomnienia. Nie pamiętają kim są, jakie mają supemoce, ani też kim są dla siebie... Muszą odzyskać tę wiedzę, ale zanim im się to uda, napotkają trochę komplikacji. Czujcie się ostrzeżeni przed mnós...