Marinette wpatrywała się w Mistrza Fu szeroko otwartymi oczami, nie mogąc sformułować nawet jednego zdania, które miałoby sens. Choćby tak prozaicznego i naturalnego jak wypowiedziane przez Adriena:
- Dzień dobry, właśnie się do pana wybieraliśmy.
- To dobrze się składa, że przyszedłem. – Mistrz Fu uśmiechnął się do nastolatków. – Zaoszczędziliśmy nieco czasu.
- Ykhm... - wtrąciła nieśmiało Marinette, która już doszła do siebie na tyle, by zauważyć główną komplikację. – Mamo?
- Tak, kochanie? – Sabine zerknęła na córkę z domyślnym uśmiechem.
- Skąd znasz Mi... Pana Chen? – zająknęła się Marinette, nie bardzo wiedząc, jak dużo może powiedzieć, więc na wszelki wypadek użyła fałszywego nazwiska Strażnika Miraculów.
- Och, to długa historia... - zaśmiała się mama. – Może do nas dołączycie?
- Do-Dołączycie? – powtórzyła osłupiała córka.
Adrien pociągnął ją delikatnie za rękę i posadził przy stole obok Mistrza Fu. Sam zajął miejsce tuż obok niej i pokrzepiająco uścisnął jej dłoń. Nie bardzo wiedział, co tu się wyprawiało, ale zdawał sobie sprawę z tego, że Marinette miała prawo być bardziej zszokowana od niego.
- Zaparzę więcej herbaty... - zaproponowała pani Cheng i już się podnosiła z krzesła, kiedy Mistrz Fu przytrzymał jej dłoń i powiedział:
- Herbata może poczekać, Sabine. Mamy ważniejsze sprawy do omówienia.
Marinette wymieniła zdumione spojrzenie z Adrienem. Zażyłość między jej mamą a Strażnikiem Miraculów była zaskakująca i intrygująca. Jednak wszystko wskazywało na to, że zostaną dopuszczeni do tej tajemnicy.
- Tak, Biedronko. Znam twoją mamę – zaczął Mistrz Fu, a Marinette zachłysnęła się, słysząc, jak ją nazwał. To co? Teraz jest to powszechnie znany fakt? – Sabine była jedną z moich najlepszych uczennic.
Uczennicą?! Marinette wyglądała tak, jakby zaraz miała zemdleć. Adrien zerknął na nią z ukosa i zrobiło mu się jej strasznie żal. Dużo dzisiaj na nią spadło: dowiedziała się, że on jest Czarnym Kotem, że dzień z Oblivio był bardziej szalony niż im się wydawało. Potem jeszcze sam dolał oliwy do ognia, zasypując ją wyznaniami i jeszcze mając pretensje, że nie odpowiada co najmniej połową swoich. Powiedział jej przed chwilą, że ją kocha. Całkiem sporo, jak na dwie-trzy godziny... A teraz jeszcze dowiedziała się, że jej mama zna się z Mistrzem Fu i najwyraźniej zna sekretną tożsamość swojej córki...
Puścił jej dłoń tylko po to, żeby objąć ją w pasie. Odruchowo przytuliła się do niego i chwyciła go za drugą rękę. Jakby w obawie, że załamie się pod ciężarem nowin, które na nią spadały jak deszcz meteorytów.
- Bylibyśmy wdzięczni za nieco szczegółów... - powiedział Adrien, zerkając nieśmiało na Mistrza Fu. – Może w jakiejś logicznej kolejności. Bo nie ukrywam, że dla mnie obecna sytuacja jest nieco zaskakująca, a Marinette chyba potrzebuje trochę czasu. I więcej informacji.
Pani Cheng uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Zbyt dobrze znała swoją córkę, żeby nie domyślać się, co się dzieje w jej głowie. Serce zaś ścisnęło jej się ze wzruszenia, gdy obserwowała, jak czułą opieką otoczył ją Adrien. Czy mogła życzyć sobie lepszego chłopca dla swojego dziecka?
- Dlaczego nazwałeś mnie Biedronką, Mistrzu? – spytała cicho Marinette, której wreszcie udało się opanować. – To już nie jest sekret?
- To wciąż jest sekret, ale nie dla wszystkich.
CZYTASZ
Nie taki znów nieświadomy
FanfictionBiedronka I Czarny Kot zostali trafieni pociskiem zapomnienia. Nie pamiętają kim są, jakie mają supemoce, ani też kim są dla siebie... Muszą odzyskać tę wiedzę, ale zanim im się to uda, napotkają trochę komplikacji. Czujcie się ostrzeżeni przed mnós...