Ostrzeżenie! Uprzejmie proszę o nieczytanie poniższego rozdziału w miejscu publicznym – szczególnie w szkole (!!!), pracy, środkach transportu publicznego itp. Czytanie w środku nocy, kiedy wszyscy wokoło śpią również nie jest wskazane! Nie przyjmuję żadnych zażaleń, jeśli ktoś zignoruje niniejsze ostrzeżenie i zacznie wydawać z siebie dźwięki dzikiego zadowolenia, zaskoczenia i innych żywych reakcji na treść... Miałam dziką uciechę, pisząc ten rozdział. Miejcie dziką uciechę z czytania!
L.K.
P.S. I tak, macie rację! To TEN parasol!!! :-)
---
Marinette nie wiedziała, co ma myśleć o tym wszystkim. Wciąż odtwarzała w myślach ten szalony dzień, w którym Oblivio wymazał jej pamięć. Analizowała wszystkie urywki wspomnień w nadziei, że uda jej się rozwiązać największą zagadkę ostatnich dni – dziwne zachowanie Adriena.
Pierwsze, co zauważyła, to fakt, że zaczął jej unikać. Stało to w sprzeczności z tym, co zauważyła niedługo potem, kiedy kilka razy przyłapała go na podglądaniu jej z ukrycia. Od razu przypomniała sobie, jak wpadła na niego za śmietnikami na tyłach Wieży Montparnasse. Natychmiast wróciły wszystkie obawy z tym związane. Czyżby usłyszał jej rozmowę z Tikki? Czy domyślił się, że jest Biedronką? Może teraz próbuje zdobyć dowody na to? A jeśli tak jest, to czy powinna go poprosić o dyskrecję, czy raczej wszystkiemu od razu zaprzeczyć?
Jej mózg pracował na przyspieszonych obrotach. Mnożyła scenariusze ewentualnego wyparcia się wszystkiego, choć nie była w stanie wymyślić żadnego wiarygodnego kłamstwa na wypadek, gdyby zapytał ją wprost o to, czy jest Biedronką.
Wyglądało na to, że jednak wcale nie zamierzał jej o to pytać. Póki co, krył się po kątach i unikał jej jak ognia. Było jej to w sumie na rękę, bo nie musiała się obawiać, że zagadnie ją o tamten dzień. Właściwie tylko raz ją zapytał, czy coś pamięta, ale nie drążył tematu. Gdy odpowiedziała mu, że zapomniała wszystko, co się wydarzyło, zaśmiał się tylko nerwowo i wycofał. Pewnie odetchnęłaby z ulgą, gdyby nie to, że następnego dnia podchwyciła jego ukradkowe spojrzenia.
Przyłapany na gorącym uczynku Adrien potwornie się zaczerwienił i umknął wzrokiem. Do końca dnia nie zobaczyła go już w pobliżu. Jakby się zapadł pod ziemię, co było o tyle niemożliwe, że na lekcjach jakoś się pojawiał. Z tym, że wybiegał z klasy równo z dzwonkiem, nie odzywając się do nikogo ani słowem. Nino i Alya tylko wymieniali zdumione spojrzenia, natomiast Marinette dojrzewała do zrobienia odważnego kroku ku przepaści.
Po trzech dniach tej zabawy w chowanego jej głowa już pękała od domysłów i scenariuszy. Postanowiła zakończyć to przedstawienie i zdobyć się wreszcie na odwagę, żeby skonfrontować się z Adrienem. Nie było to łatwe, bo na samą myśl, że ma się do niego odezwać, serce zaczynało walić jej jak młotem, na twarzy wykwitały jej zdradzieckie rumieńce, a język związywał się w supeł – podobnie zresztą jak żołądek. Z drugiej strony jednak nie była w stanie już dłużej znosić tego niepokoju, niepewności i widocznej udręki na twarzy Adriena. Co się z nim działo, że wyglądał jak siedem nieszczęść?
W sobotę coś w niej pękło. A kroplą, która przelała czarę goryczy, był... zwyczajny wiosenny deszcz.
Zawsze uwielbiała, kiedy padało. No, może nie „zawsze", ale na pewno od dnia, kiedy Adrien pożyczył jej swój parasol pod szkołą. Od dnia, w którym się w nim zakochała.
Ilekroć padało, przypominała jej się ta szczególna chwila, kiedy podawał jej parasol, a między ich dłońmi przeskoczyła jakby iskra. Domyślała się, że on tego nie odczuł tak, jak ona. Gdyby tak było, nie nazywałby jej uparcie „tylko przyjaciółką"...
CZYTASZ
Nie taki znów nieświadomy
FanfictionBiedronka I Czarny Kot zostali trafieni pociskiem zapomnienia. Nie pamiętają kim są, jakie mają supemoce, ani też kim są dla siebie... Muszą odzyskać tę wiedzę, ale zanim im się to uda, napotkają trochę komplikacji. Czujcie się ostrzeżeni przed mnós...