2 - Żółw

3.8K 285 50
                                    

- Mam jedną dobrą wiadomość i jedną złą – powiedziała Marinette, rozłączywszy się z mamą. – Dowiedziałam się, że w budynku są superbohaterowie, którzy powstrzymają superzłoczyńcę. Zła jest taka, że my jesteśmy tymi superbohaterami! A to coś, co nas ściga to superzłoczyńca! I mamy go pokonać za pomocą jakichś supermocy, których już dłużej nie mamy! Bo nic nie pamiętamy! I nawet nie wiemy, jak z tych superzdolności skorzystać!

Zrezygnowana klapnęła na ziemię. Było jej wszystko jedno, gdzie usiadła. Nawet jeśli to było wyjątkowo paskudne miejsce w ciemnym zaułku, między starymi śmietnikami.

- Niedobrze... - mruknął Adrien, przysiadając obok niej.

Zatopili się w myślach, nie zwracając najmniejszej uwagi na toczącą się niedaleko awanturę między Plaggiem i Tikki o to, czy pomagać dzieciakom, czy nie. Ani Adrien, ani Marinette nie mieli pojęcia, co dalej powinni zrobić. Tata Adriena w ogóle nie odebrał telefonu, zaś mama Marinette od razu wpadła w panikę, że jej córkę zaatakował superzłoczyńca, bo przecież ich klasa miała dzisiaj zaplanowaną wycieczkę do Wieży Montparnasse. Marinette zapewniła mamę, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, że jest bezpieczna – byleby ją uspokoić. Tym samym nie udało jej się osiągnąć celu, w jakim dzwoniła – nie dowiedziała się niczego. No, może poza tym, jak nazywają się superbohaterowie i że Adrien najwyraźniej musi być jej kolegą z klasy.

- Moja własna mama nie wie, że jestem Biedronką! – podsumowała zdziwiona Marinette. – Więc pewnie nikt inny też nie wie...

- A co z nami? Myślisz, że wiemy o sobie? – spytał nagle.

Marinette poderwała głowę i spojrzała na niego pytająco. A potem zerknęła na jego telefon. Było tam pełno zdjęć Biedronki. Wzięła swój telefon i zaczęła przeglądać swój album. U niej z kolei było pełno zdjęć Adriena.

- Wygląda na to, że chyba tak – przyznała, po czym dodała zaskoczona nagłym odkryciem: - I że jesteśmy chyba kimś więcej niż tylko drużyną superbohaterów.

- Więc musieliśmy sobie wszystko powiedzieć. – Adrien uśmiechnął się do niej ciepło. – Zresztą, nie mógłbym trzymać mojej tożsamości w sekrecie przed dziewczyną, którą kocham.

Marinette zabrakło tchu. Skąd on wie, że ją kocha? Skąd w niej to głębokie przekonanie, że ona kocha jego? Przecież nic nie pamiętała! A jednak... Jednak całą sobą czuła, że... że właśnie tak jest. Że ona go kocha. Więc może i w nim to uczucie było tak głęboko zakorzenione, że nie potrzeba było nawet wspomnień, żeby to wiedzieć? Czy to dlatego nie umiała zapanować nad uśmiechem, który wykwitł na jej twarzy w odpowiedzi na jego ciepły uśmiech?

- Ten mały czarny wredny kocur uciekł! – poskarżyła się Tikki, podfruwając do Adriena i Marinette.

- Sprowadzić pomoc? – spytał Adrien z nadzieją.

- Nie liczyłabym na to... - odparła Tikki rozczarowana postawą Plagga.

- Musimy zdobyć informacje na temat tych naszych supermocy – stwierdziła Marinette. – Skoro moja mama nie mogła nam pomóc, to kto może?

- Nie mam pojęcia... - westchnął Adrien, mając poczucie, że zaczęli się kręcić w kółko.

- Dobra! – Marinette klasnęła w dłonie, żeby się zmotywować. – Potrzebny nam plan. Koniecznie musimy znaleźć kogoś, kto nam pomoże odzyskać pamięć. Jestem niemal pewna, że mieliśmy jakiegoś mentora, opiekuna, nauczyciela. Gdzieś musieliśmy się nauczyć tych wszystkich sztuczek, od których Internet pęka w szwach.

- Masz jakiś pomysł?

- Nic a nic. – przyznała, po czym spojrzała na niego z namysłem i dodała z wahaniem: - Chyba że... - zaczęła, a Adrien wyszczerzył się w znaczącym uśmiechu. Jasne, nie miała pomysłu... - Moglibyśmy zerknąć do Internetu na zapis relacji z walki. Może tam znajdziemy jakąś wskazówkę.

Adrien spojrzał na nią z uznaniem, a ona poczuła lekki rumieniec na twarzy. Zmusiła się do skupienia się na telefonie i zaczęła przeglądać najnowsze relacje online. Wreszcie się dowiedzieli, jak nazywa się ich przeciwnik. Ze zdziwieniem też odkryli, że Biedronka dość mocno protestowała przed nazywaniem jej i Czarnego Kota parą. I zobaczyli materiał z tego momentu, kiedy Oblivio strzelił do nich pociskami zapomnienia. Marinette zwróciła uwagę na to, że zanim została trafiona, ewidentnie rysowała coś na wewnętrznej ścianie windy. Zaraz, zaraz! Coś jej zaświtało.

- Żółw! – szepnęła zaskoczona Marinette. – Czy to nie żółwia widzieliśmy narysowanego na ścianie windy? A obok był narysowany telefon. Pamiętasz?

- Co jakieś graffiti może mieć wspólnego ze wskazówką? – zdziwił się Adrien.

- Przyjrzyj się uważnie – poleciła Marinette, cofając filmik. – Widzisz? Wciągnęłam cię do windy i zaczęłam coś rysować na ścianie. Patrz, mam kredkę w dłoni!

- Genialne! – wykrzyknął Adrien. – Zostawiłaś wiadomość samej sobie! Tylko kto jest tym żółwiem?

- Wydaje mi się, że widziałam znaczek żółwia w książce telefonicznej, kiedy szukałam kontaktu do mamy – przypomniała sobie Marinette.

Zaczęli przeglądać listę kontaktów w książce teleadresowej w telefonie Marinette. Wreszcie znaleźli kontakt z obrazkiem żółwia. Bez wahania kliknęli zieloną słuchawkę. Po trzech sygnałach w telefonie odezwał się głos:

- Halo?

- Panie Żółwiu?

- Marinette, czy macie kłopoty?

- Nie pamiętam, kim jestem, ani kim pan jest. Oblivio wymazał mi pamięć. Ale domyśliłam się, że mam do pana zadzwonić.

- Postąpiłaś słusznie. Czy Czarny Kot jest tam razem z tobą?

- Ee... Właściwie to Adrien. Tak, jest ze mną.

- Poznaliście swoje tożsamości... - Westchnął Mistrz Fu.

- A nie powinniśmy ich znać? – zapytał Adrien zdumiony.

- Nieist... - zaczął Fu i w tym momencie telefon Marinette padł.

- Czy on powiedział „Nie. Ist"? Czy „Nieist"? – zastanawiał się Adrien.

- A co za różnica? – zdziwiła się Marinette.

- „Nie. Ist" może oznaczać, że nie wolno nam znać swoich tożsamości i że istnieją jakieś prawa tym rządzące. A „Nieist" może oznaczać, że to nieistotne czy wiemy o sobie czy nie. Czyli, że nie musi to być sekret. Przynajmniej między nami.

- Nieźle główkujesz. Ale dobrze by było jednak dodzwonić się do Pana Żółwia i dowiedzieć się więcej. Gdyby nie padł mi telefon już byśmy wszystko wiedzieli.

- I co teraz? – spytał Adrien. Marinette spojrzała z namysłem na telefon i zmarszczyła brwi.

- Poszukamy ładowarki – odpowiedziała po chwili, na co chłopak tylko się roześmiał. Najprostsze rozwiązanie, a jakże błyskotliwe.

Nie taki znów nieświadomyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz