VI

3K 269 109
                                    


Rozdziały dodawać będę w weekend'y (☞ ಠ_ಠ)☞

Naprawdę z całych sił starałem się podnieść, jednak ból przeszywający moje ciało był nie do zniesienia. Nigdy wcześniej nawet bym nie pomyślał, że znajdę się w tak beznadziejnej sytuacji. Cholera! To nie może się tak skończyć. Muszę jakoś się tam dostać.

Podniosłem się bardzo powoli z miejsca, tak aby bolało to chociaż trochę mniej. Kiedy już usiadłem, podtrzymałem się szafki nocnej i delikatnie się podniosłem. Czułem, że w każdej chwili mogę stracić równowagę z runąc na ziemię, jednak postanowiłem, że jakoś postaram się o tym nie myśleć. Postawiłem pierwszy krok, na który zaczęła mi trochę pulsować głowa, jednak postanowiłem to zignorować i zrobiłem drugi, potem trzeci, czwarty i tak doszedłem do końca tego pokoju. Nigdy nie byłem poza nim, więc nie wiem czego mogę się spodziewać. Nacisnąłem klamkę najciszej jak potrafiłem, jednak gdyby Midoriya byłby gdzieś bardzo blisko to zapewne usłyszałby ciche skrzypnięcie.

Uchylając drzwi, czym prędzej wlepiłem wzrok w nowe otoczenie. Był to w sumie zwyczajny korytarz, w którym znajdowały się różne drzwi. Dosłownie. Każde z nich były inne, te naprzeciw mnie były ciemne, pewnie dębowe, obok nich były rozsuwane, jasno brązowe, a obok tych w których stałem, znajdowały się czarne, które posiadały wiele zadrapań, przynajmniej tak to wyglądało i coś co przypominało krew. Wzdrygnąłem się na ten widok i trochę zaniepokoiłem, gdyż tylko te drzwi były otwarte na oścież. Próbowałem zbytnio nie hałasować, więc przylgnąłem do ściany i szedłem powoli wzdłuż niej stawiając bardzo uważne kroki, by przypadkiem się nie podknąć. To pewnie wywołałoby jakiś dźwięk, co mogłoby zdradzić gdzie jestem. Gdy stałem już dosyć blisko próbowałem cokolwiek dostrzec, można w sumie przyznać iż mi się udało, bo dokładnie miałem widok na wielkie lustro w szafie, które idealnie pokazywało co dzieje się w środku. Spojrzałem na nie by dostrzec obraz, jednak był to błąd. Na środku pokoju stał Deku ze sztyletem w dłoni, ubrudzonym krwią, a obok niego jakiś mężczyzna, który chyba czekał na rozkazy zielonowłosego. Ponadto na ziemi leżało zmasakrowane ciało, zapewne należące do Aiko. Izuku skinął głową w stronę szatynki, mężczyzna jak na zawołanie podszedł do niej przyjmując sztylet chłopaka i zaczął coś wycinać w zbesztanym już ciele kobiety. Po chwili zanurzył w niej rękę i coś wyciągnął. Na tą chwilę nawet nie wiedziałem co, ale miałem automatyczny odruch wymiotny. Zasłoniłem usta dłonią, jednak to nic mi nie dało, bo już po chwili zwróciłem chyba wszystko co mogłem.

Płakałem i dusiłem się jednocześnie. To za dużo nawet jak dla mnie. Ale teraz pewnie ten skurwiały psychol mnie usłyszał. Kurwa mać! Co ona mu takiego zrobiła? Pewnie przez to, że widziałem co jej robią, będą chcieli i mnie powyciągać narządy. Nawet jeśli, to nie pozwolę im. Jestem praktykującym bohaterem i mam zamiar walczyć z nimi do końca. 

Nie wiem jak to się stało, ale zacząłem osuwać się po ścianie, a przed oczami miałem mroczki. Traciłem wszystkie siły. Głosy też stawały się coraz cichsze. Chwyciłem się za głowę i próbowałem jakoś postarać się nie zemdleć. Zobaczyłem teraz czyjeś buty przed moim nosem. Uniosłem głowę lekko w górę i ujrzałem zmartwioną twarz Deku. Ta zmartwioną... Znowu udaje pieprzony brokuł.

Pov. Midoriya

Ta kobieta nie jest mi już potrzebna. Zrobiła co miała, a ja nie chcę mieć zbędnych osób, które widziały Kacchan'a.  W sumie ta cała Aiko jakoś się przysłuży innym, oddając swoje narządy. Chociaż w sumie martwa i tak nie ma nic do powiedzenia. Już wysłałem jednego z moich pachołków, żeby pojechał po leki, zgodne z receptą. Drugi właśnie zajmował się wyciąganiem narządów kobiety.

Z korytarza usłyszałem nagle jakiś głośny kaszel, a potem niekontrolowane duszenie się, jakby ktoś tam dosłownie wymiotował. Pobiegłem tam czym prędzej, szybko oceniając sytuację. Zobaczyłem tam tylko ilości zwróconego żarcia i Katsukiego ,który siedział podparty o ścianę i błądził gdzieś wzrokiem. Jakim cholernym cudem on wyszedł z łóżka?!  Zresztą nie tym powinienem się chyba teraz przejmować. Stanąłem przed nim, co chyba zauważył, bo podniósł wzrok na mnie, automatycznie się krzywiąc.  Kucnąłem przed nim, unosząc jego podbródek, aby dokładniej przyjrzeć się jego twarzy. Oczy czerwone, podpuchnięte, co oznacza że znowu płakał. Praktycznie cała jego twarz była czerwona, od gorączki, która za cholerę nie chciała spaść. Dobra, on musi wrócić do łóżka.

—Kacchan, spróbuj się podnieść — powiedziałem chcąc brzmieć stanowczo jednak byłem teraz zbyt przejęty sytuacją.

—Wal... sie...— rzekł słabo, jednak w jego głosie nadal można było wyczuć ten charakterystyczny jad kierowany dla otoczenia.

—Naprawdę? Chcesz mi tu zdechnąć i pozwolić żebym wygrał?! — no cóż, trzeba próbować w inny sposób. Może jeśli go podpuszczę to jakoś da sobie pomóc.

On spojrzał tylko na mnie swoimi czerwonymi tęczówkami i powoli próbował się podnieść, przy okazji starając ukryć wszelki ból. Chciałem mu jakoś pomóc, bo jednak nadal jest on dla mnie ważny i chcę żeby mnie zaakceptował, chociaż szanse na to są nikłe.

Pomogłem mu w dojściu do sypialni, a pachołkowi kazałem posprzątać ten syf. Kacchan usiadł na łóżku. Co prawda kazałem mu się położyć, ale ten tylko rzucał we mnie obelgami. Ciekawe czy jeszcze pamięta o mojej propozycji, ale nie zamierzam go teraz tym męczyć. Kiedy być może zgodzi się na moje warunki, będę musiał podawać mu mniejsze ilości narkotyku, bo nie chcę żeby każdy krok który postawi, sprawiał mu ból.

—Jesteś głodny?— spytałem blondyna posyłając mu delikatny uśmiech. W odpowiedzi otrzymałem burczenie dochodzące z jego brzucha. Czyli wszystko jasne.

***
(To wcale nie jest time skip bo jestem leniem)
***

Wieczór spędziłem jak co dzień na oglądaniu wiadomości. Jak zwykle był poruszany temat Katsukiego. Czy oni nigdy nie przestaną go szukać? Nie oddam im go! Za długo na to czekałem, żeby go mieć. Jest mój, tylko mój. Nie mam zamiaru dzielić się nim z innymi. Może stawiać opór do końca życia, a i tak go nie wypuszczę. Nawet jeśli miałbym posunąć się do tak radykalnych środków jak wywołać u niego amnezję czy coś w ten deseń.

Postanowiłem do niego zajrzeć. Pewnie już śpi, w końcu ma gorączkę i jest wykończony, a człowiek którego wysłałem po leki nadal tu nie dotarł. Ehh z kim ja muszę pracować?  Uchyliłem drzwi, wyglądając za nie i ujrzałem wręcz przeuroczy widok, a mianowicie Kacchan spał zwinięty w kuleczkę, przytulając się do poduszki. Muszę przyznać, że to dość niespotykane zjawisko. Podszedłem do niego po cichutku i kucnąłem przed nim. Spał spokojnie na szczęście. Wyglądał tak niewinnie i kto by się spodziewał, że naprawdę jest takim agresorem. Pogladziłem delikatnie jego, puszyste blond włosy, całując go w czoło. Spojrzałem na jego usta i coś mnie korciło aby ich ponownie posmakować, jednak nie chciałem tego robić gdy spał, gdy teraz mnie tak bardzo nienawidzi. Westchnąłem cicho i wyszedłem z pokoju, uprzednio go zakluczając, bym i ja mógł w końcu pójść spać.

Za te wszystkie rany - || DekuBaku || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz