XV

1.6K 163 44
                                    

Nie stawiałem już oporu. Nie mogłem. Znów czułem się jak zniewolone ścierwo. Zimny pot był tym, który mi w tej chwili towarzyszył. Zaciskałem oczy tak mocno jak tylko mogłem, aby żadna łezka nie wydostała się z moich oczu. Zagryzłem też wargi żeby z moich ust nie wydobył się szloch. Chociaż... Czy ma to jakiś sens? W końcu oprawca nie zlituje się nad tobą gdy zobaczy, że płaczesz. Nie wypuści cię bo go o to poprosisz. Nie będzie dla ciebie miły aby zdobyć twoje zaufanie.

Dla oprawcy jesteś niczym więcej jak tylko ofiarą.

Wsunął swoje zimne dłonie pod moją koszulkę, podwijają ją do góry. Nachylił się nade mną, prawie się kładąc i złożył na moich ustach krótki pocałunek, chociaż nie mam pojęcia jak to musiało wyglądać ponieważ moje wargi przez zgryzienie ich nie są zbytnio widoczne.

Powoli przesunął swoje usta na mój policzek, szczękę w końcu też szyję na której się przez chwilę zassał robiąc mi niewielką malinkę. Ochyda. Jego dłoń znalazła się przy moim sutku, którego zaczął drażnić swoimi palcami. W ustach poczułem metaliczny smak krwi od zagryzanej wargi tłumiąc w sobie jęki.

Zaczął rozpinać mój rozporek, a chwilę później nie miałem już na sobie spodni. Wiedziałem bardzo dobrze co zaraz nastąpi i wciąż nie mogłem uwierzyć, że będę musiał przechodzić przez to jeszcze raz. Ale kogo obchodzi to, co ja czuję?

Jego ręka wylądowała na moim kroczu zaciskając się lekko. Odwróciłem głowę w drugą stronę zaciskając mocniej oczy. Nie mogę na to patrzeć. Nie chcę widzieć jego, kiedy robi sobie dobrze moim kosztem. To jest obleśne i... tak bardzo przykre.

— Jejku jaki ty piękny Kacchan... — usłyszałem jego głos, taki radosny. Śmiał się przez chwilę po czym chwycił za gumkę moich bokserek.

— Ja...— zacząłem ochrypniętym głosem przez co Deku na chwilę się zatrzymał. Spojrzałem mu prosto w oczy nie zważając na to, że płaczę w tym momencie jak dziecko. —... nienawidzę cię, rozumiesz? — mówiłem łamiącym się głosem — Żałuję, że cię poznałem..

Wybuchłem. Nie dosłownie oczywiście. Mina Izuku wyrażała w tym momencie...  Zaskoczenie? Smutek? Żal? A może i wszystko naraz. W każdym razie, nie obchodziło mnie to. Skoro i tak muszę cierpieć to on razem ze mną.

Pov. Midoriya

Jego słowa wybudziły mnie z transu w którym tkwiłem. Nie mogę pojąć tego, dlaczego znów posunąłem się o krok za daleko. To nie powinno się zdarzyć. Przez chwilę czułem jakby mnie wręcz przyćmiło. Nie miałem kontroli nad swoim ciałem. Mój umysł był zupełnie gdzieś indziej. Tak jakbym stracił świadomość.

Kacchan już nie odezwał się ani słowem. Skulił się na łóżku i cicho szlochał w poduszkę. Ten widok tak bardzo boli. Moje serce się rozrywa. Kocham go tak bardzo jak nikogo innego. Nie mogę wytrzymać tego ciągłego napięcia. Tej cholernej ciszy!

— Jak możesz tak mówić?! - krzyknąłem nie zważając na to, że moje oczy się zaszkliły — Ty nigdy nawet nie chciałeś mnie poznać! 

 Klęknąłem czując że zaraz zemdleję. Schowałem twarz w dłonie biorąc głęboki wdech. Muszę mu powiedzieć. 

— Nic nie rozumiesz... — zacząłem, mówiąc dosyć spokojnie. — Ja robiłem to wszystko z miłości do ciebie. Wiem, że nie jestem idealny i jest wiele osób które z pewnością bardziej na ciebie zasługują, ale... chciałem poprostu być kochany. Czy to coś złego? — z moich oczu wypłynęło kilka łez które szybko starłem i kontynuowałem dalej — Nikogo nie kochałem jeszcze tak bardzo jak ciebie. Mimo tego, że zawsze mnie raniłeś i poniżałeś ja nie potrafiłem cię znienawidzić. Żyję jeszcze, tylko dlatego że mam ciebie. Proszę... Wybacz mi, wybacz!

Zakończyłem swoją wypowiedź i poczułem... ulgę? Zdecydowanie. Jakby coś ciężkiego co przez wiele lat ściskało mi serce, nareszcie zniknęło. Kacchan już nie płakał. Jego krwiste tęczówki wpatrywały się teraz we mnie ze zdwojoną siłą. Wypalały we mnie dziurę.

— Niby dlaczego mam ci wierzyć? — powiedział to bardziej do siebie niż do mnie.

Wstałem lekko chwiejnym krokiem, kierując się w stronę Kacchan'a. Kucnąłem obok niego mając nasze twarze utrzymane na tej samej wysokości. Nie czekałem jednak długo. Pochyliłem się w stronę blondyna delikatnie mrużąc oczy. Złożyłem na jego ustach krótki pocałunek. Nie był ani agresywny, ani zbyt namiętny. Przypominał on bardziej szkolny całus dwójki nastolatków, którzy jeszcze nigdy się nie całowali.

— Właśnie dlatego. — odsunąłem się od niego na dobry metr czekając na jego reakcje. Wiem, że to nie był dobry pomysł, ale gorzej i tak już nie będzie.

On jednak nie był zły. Wyglądał na smutnego. Głowę miał zwieszoną w dół przez co ledwo dostrzegałem jego twarz.

— Ale dlaczego akurat ja, Deku? — odparł zachrypniętym głosem, patrząc gdzieś w bok. — Przecież zawsze byłem dla ciebie okropny. Nawet nie wiem czy kiedykolwiek normalnie rozmawialiśmy! Więc powiesz mi, czemu to muszę być ja?!

Nie mogłem do końca zrozumieć jego wypowiedzi. Z jednej strony brzmiało to tak jakby nie wiedział, dlaczego wybrałem kogoś takiego jak on, a z drugiej brzmi tak jakby miał o to pretensje...

Sam nie wiem co myśleć o czymś takim. Co mam odpowiedzieć. Zabrakło mi odpowiednich słów by powiedzieć to, co chciałem powiedzieć. Zapomniałem języka w gębie czy co?

— Nie wiem. Naprawdę. Ale jestem szczęśliwy myśląc o tym, że osobą którą pokochałem, jesteś ty. — odpowiedziałem mu zgodnie z prawdą.

Pogłaskałem jego policzek opuszkami palców. Ku mojemu zdziwieniu on wcale nie odtrącił mojej ręki. Mało tego! On położył na nią swoją dłoń i... uśmiechnął się?

Serce zabiło mi szybciej kiedy zacisnął swoją rękę delikatnie na mojej. Myślałem że zaraz wyleci mi z klatki piersiowej! Czy to sen? Zaraz napewno się obudzę i będzie po wszystkim.

A jednak. To rzeczywistość.

Łzy napłynęły mi do oczu. Oczywiście łzy szczęścia. Zacząłem cicho szlochać. Musiał to usłyszeć (ależ oczywiście że usłyszał ty matole), ponieważ zaraz zaczął je ścierać swoim kciukiem.

BIP! BIP! BIP!

Tą cudowną chwilę, jak zwykle musiało coś przerwać. Był to mój jakże cudowny telefon. Spojrzałem na Kacchan'a, a ten tylko westchnął głośno i odwrócił się do mnie plecami.

— Odbierz. — odparł sucho nie zmieniając pozycji.

— Zaraz wrócę. — zapewniłem go po czym opuściłem na chwilę pokój.

Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, gdzie widniał rysunek czerwonej słuchawki, a tuż obok napis "Masz dwa nieodebrane połączenia". Spojrzałem na numer i już nie miałem wątpliwości. Tomura.

Szybko nacisnąłem przycisk zielonej słuchawki, aby móc do niego zadzwonić. Dziwiłem się tylko dlaczego chce się ze mną skontaktować przez telefon. Zazwyczaj robi to tylko wtedy gdy naprawdę dzieje się coś poważnego.

Odczekałem chwilę, a dokładniej dwa sygnały.

— Coś się stało, Shigaraki? — zapytałem cicho, mając nadzieję że Kacchan mnie nie usłyszy. Na początku chwilę milczał, jednak po chwili głośno westchnął i powiedział mi tylko te dwa słowa.

— Jesteś skończony.

°°°

Witam witam wracam do żywych. Ogólnie zaczęłam pisać ten rozdział tak trochę na moim wyjeździe, ale skończyłam go dopiero teraz w domku dokładnie o godzinie 00;48 także nie ma za co! Serio.

Wiecie co... Zanim zaczęłam pisać ten rozdział to wsm obejrzałam w końcu Doukyuusei (ktoś ogl? xD)

Tak w ogólnie to zdajecie sobie sprawę, że książka powoli dobiega końca?

To ten. Wsm dobranoc xD

#niesprawdzonybotakijuzzemnieleń

Za te wszystkie rany - || DekuBaku || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz