1. Prolog

6.8K 337 106
                                    

||BRUTALNE SCENY, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ||

Serce zatrzymało mu się w piersi, gdy zobaczył na własne oczy, wyrywane, bijące jeszcze serce niewinnego człowieka, a tak mu się przynajmniej wydawało. Choć wiedział, że musi uciekać, nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Zapomniał jak się oddycha, zapomniał jak się nazywa i zapomniał po co tu tak właściwie przyszedł. Z transu wyrwał go żałosny jęk, wywołany przeogromnym bólem. Mężczyzna oberwał jeszcze parę razy w brzuch, gdy upadł na betonową posadzkę, jego twarz została skopana, a po chwili zmiażdżona do poziomu ziemi, pozbawiając nieznajomego tożsamości.

- W końcu doczekałem się tego momentu - donośny śmiech odbijał się echem po głowie bezbronnego świadka. Pewnie jego obecność dalej pozostałaby w tajemnicy, gdyby księżyc nie postanowił wyłonić się spoza bujnych chmur, tworząc długi cień młodego mężczyzny, u nóg tych brutali. Cała czwórka podniosła wzrok na wystraszonego człowieka, który właśnie uleciał duszą ze swojego ciała.

- Brać go! - warknął najwyższy z nich, a chłopak dopiero się ocknął, odwracając się i uciekając w przeciwną stronę. Nie wiedział gdzie właśnie jest, ani dokąd powinien się udać. Przed oczami wciąż miał zakrwawione gałki oczne, zgniecione pod butem jednego z nich. Przez łzy w oczach nie widział dokąd biegnie, skręcił w boczną uliczkę i biegł przed siebie, przez co wpadł na kogoś. Głośno zaszlochał i spojrzał się za siebie, sprawdzając ile ma czasu.

- Błagam, uratuj mnie. Oni mnie zabiją - płaczący z przerażenia chłopak, spojrzał w oczy starszego o kilka lat ponurego nieznajomego, który nad czymś teraz intensywnie myślał. Słysząc nieopodal nawoływania swoich kompanów, wepchnął do bagażnika bezbronnego chłopaka i znów oparł się o maskę samochodu, udając jakby nic się właśnie nie stało.

- Min, widziałeś go? - zapytał najwyższy, zaczesując szare włosy do tyłu, nieco zdyszany. Na kacu nigdy nie miał dobrej formy.

- Kogo? - wspomniany mężczyzna odsunął się od auta, rozglądając dookoła - Szukacie kogoś? Sungjin wam zjebał? - uniósł wymownie brew i spojrzał na swojego przyjaciela.

- Nie, gościu już wdeptany w ziemię, ale mieliśmy świadka. Jakiś młody chłopak, na serio nikt tu nie przebiegał? - odezwał się drugi z nich, a wybawca chłopaka jedynie wzruszył ramionami.

- Nie jestem tak ślepy jak wy, chyba bym kogoś widział, debilu - otworzył drzwi do samochodu, wsiadając za kierownicę. Nie musiał długo czekać na swoich kompanów, którzy niezbyt dyskretnie weszli do samochodu.

- Nie pierdol i odwieź nas na miejsce, mądralo - Min ciężko westchnął i nie miał już ochoty się z nimi domawiać. Jedyne o czym marzył to swoje łóżko i ulubiony 47 rocznik czerwonego wina prosto z butelki. Droga nie zajęła więcej niż 35 minut, więc teraz kierowca siedział sam w aucie, jadąc już do swojego domu, nie zapominając jednak o chłopaku w bagażniku. Gdy zaparkował w swoim garażu, obszedł auto i otworzył bagażnik, widząc dalej zapłakanego nieznajomego. Wyciągnął go stamtąd, stawiając na równe nogi i przyparł go do ściany za kołnierz płaszcza.

- Kim jesteś? - zapytał chłodnym tonem, na który nawet nie musiał się silić. Młodszy drżał z przerażenia, jak i z zimna. Nie widział, czy powinien mu mówić jak się nazywa, przecież on znał tamtych brutali - Odpowiedz do cholery! - szarpnął nim, podnosząc do góry za gardło, przez co tamten zaczął się dusić.

- Pa-Park.. - wykrztusił, trzymając Mina za duszące go ręce - Park Ji-Jimin - wierzgał nogami w powietrzu, starając się uwolnić. Ten go puścił, przez co młodszy upadł na kolana, biorąc głębokie wdechy.

- Miło mi cię poznać, Park Jiminie  - ściągnął rękawiczki i wrzucił je na tylne siedzenia samochodu - Od teraz już zostajesz ze mną.



||Witam w nowym ff, którego nie jestem do końca pewna, ale mam nadzieję, że wam się spodoba.

Do następnego||

He is my Bitch || yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz