11.

3.6K 252 71
                                    

Namjoon przodował w ucieczce, znając te korytarze na pamięć po krótkim przyjrzeniu się planom tego hangaru. Zawsze miał fotograficzną pamięć i czasami naprawdę siebie za to nienawidził. Do dziś pamięta pełną bólu twarz swojej ukochanej, gdy została postrzelona. Stanęła w jego obronie i przepłaciła życiem, a Namjoon obiecał sobie wtedy, że nigdy z nikim się już nie zwiąże, a gnoja, który ściągnął ją z tego świata, znajdzie i będzie męczył przez długi czas.

- Teraz w tą stronę - wskazał głową, trzymając spluwę blisko klatki piersiowej. Taehyung wraz z Jungkookiem ochłonęli już i wyglądają teraz na śmiertelnie poważnych. W końcu są w siedlisku wroga, z każdej strony mogą ich zaatakować, lecz żaden z nich nie wiedział, kiedy Yoongi zniknął z ich otoczenia. 

- Agu..- Namjoon się zatrzymał, przyciągając Jimina za nadgarstek - Gdzie on jest? - stanęli w bardziej ustronnym miejscu.

- Agust? - Jungkook wyciągnął telefon, aby do niego zadzwonić, a Jimin go powstrzymał.

- Wiem gdzie on jest - odezwał się cicho i przełknął ciężko ślinę.

~~~~

- Szukajcie go! - rozkazał Wonho, siadając ze swoim cygarem na wielkim fotelu. Był niesamowicie wkurwiony, ponieważ nie spodziewał się, że jego nowa perełka tak szybko mu ucieknie. Postawił nogi na biurko i oparł się wygodniej, przeklinając co chwilę.

- Fajnie się bawisz? - w pokoju nagle rozbrzmiał głos znienawidzonego dla Wonho osoby.

- Świetnie, Agust - zaciągnął się swoim cygarem i spojrzał na swojego gościa - Warto było poświęcać swoje życie dla tej dziwki? - uniósł brew, a Min się zaśmiał i zasiadł na kanapie, na której niedawno Jimin był maltretowany. Gdyby tylko o tym wiedział, spaliłby to miejsce wraz z jego właścicielem.

- No właśnie, Wonho. Warto było? Bo z tego co mi się wydaje, to ty nie wyjdziesz z tego żywy - założył nogę na nogę i oparł się wygodnie, oblizując wargę. Wiedział, że porywacz był chętny do walki, dlatego nie śpieszyło mu się do tego, aby zaatakować go pierwszy.

- Świetnie ssie kutasa, więc w sumie warto było. Na pewno jeszcze skorzystam - zaśmiał się szarowłosy i odłożył swoje cygaro, po kryjomu wyciągając spluwę z szuflady.

- Zaraz to ty będziesz mi ssał, jeżeli jeszcze będziesz pierdolił takie brednie - odparł poważnie Yoongi, czując się w środku podirytowanym, chociaż sam nie wiedział dlaczego. Przecież nigdy nie obchodziło go co dzieje się z jego ofiarami i ile osób oraz w jaki sposób je wykorzystało. Jimin był właśnie jedynym wyjątkiem, czego nikt w żaden sposób nie potrafił wytłumaczyć. Nawet sam Yoongi.

- Oj, Agust. No co ty taki zazdrosny? - zarechotał właściciel tego miejsca. Yoongi nie potrafił już hamować swojej agresji i gwałtownie wstał z kanapy, podchodząc szybkim krokiem do Wonho.

- Wiem jakie jest twoje prawdziwe imię, więc lepiej nie fikaj, bo cała twoja rodzina będzie miała przejebane - chwycił za gardziel szeroko uśmiechniętego Wonho. Nie przejął się tym w najmniejszym stopniu, co było widać po jego zrelaksowaniu. Ta obojętność najbardziej wkurwiała Yoongiego.

- I co mi zrobisz, chłoptasiu? - z przyklejonym do twarzy uśmiechem przyłożył nagle broń do skroni Mina, który niewzruszony patrzył w oczy swojego wroga.

- Zabije cię za to, że porwałeś moją dziwkę. Jest wyjątkowy na swój sposób i wart więcej, niż wszyscy twoi ludzie - mocniej zacisnął rękę na szyi Wonho.

- Jeżeli łaskawie mi go oddasz, to może daruję ci życie - przeładował swoją broń, więc teraz wystarczyło już tylko strzelić, aby pozbawić Yoongiego życia. Oczywiście Min nie miał zamiaru oddawać temu palantowi Jimina. On go znalazł i to on będzie jego właścicielem, jakkolwiek to brzmi.

- Yoo.. To znaczy Agust.. - w pokoju rozbrzmiał cichy głosik rudego chłopaka, przez co obaj zwrócili swoje głowy w tamtą stronę - Ja tu zostanę, tylko proszę.. uciekaj stąd - powiedział drżąc na całym ciele ze strachu. Yoongi jakby na chwilę zesztywniał, czując przypływającą złość.

- Idź stąd, nie oddam cię nikomu - rozkazał chłodno Min, patrząc stanowczo na chłopaka, który zaciskał dłonie na swoim skąpym stroju.

- Chyba nie wiesz, że razem z nim nie wypuszczę cię żywego - zaśmiał się Wonho i bardziej przycisnął broń do głowy Yoongiego.

- Zamknij się, frajerze - spojrzał w oczy wrogowi - Jimin, idź stąd. Nie mam zamiaru cię tu zostawiać, więc idź do RM'a i czekajcie na mnie przed budynkiem - rozkazywał, lecz Jimin go nie posłuchał i podszedł bliżej. Chłopak był na skraju wybuchnięcia płaczem. Nie chciał tu zostawać, ale nie chciał też, by ktoś przez niego stracił życie.

- Widzisz? Twoja dziwka jednak nie jest tak uległa jak myślałeś - Wonho jakby spoważniał, ponieważ uśmiech już nie gościł na jego twarzy - Ach, i co ja mam z wami zrobić - spojrzał na Jimina - Skoro twój wybawca nie chce sam dobrowolnie opuścić tego miejsca, chyba będę musiał strzelić - powiedział jakby obojętnie, wzruszając ramionami.

- Nie! Proszę! Zrobię co zechcesz, tylko wypuść go stąd! - Jimin uklęknął przed nimi, a Yoongi spojrzał na żałosnego chłopaka i zastanawiał się dlaczego zależało mu tak na tym, by Min przeżył i wyszedł stąd. Przecież gdy Park tu zostanie, będzie musiał się pożegnać z normalnym życiem i dawanie dupy będzie na porządku dziennym, niemal tak częste jak pięć posiłków dziennie. Puścił szyję Wonho i odsunął się na dwa kroki do tyłu, a drugi opuścił powoli broń.

- Jak wolisz - odparł beznamiętnie i spojrzał na rudego obojętnym wzrokiem - Jeżeli chcesz być pieprzony przez stado brutali dzień w dzień, to proszę bardzo - podszedł do klęczącego Jimina i sam przed nim ukucnął - Nawet nie wiesz jak żałuję, że nie zerżnąłem cię pierwszego dnia, to może byłbyś bardziej posłuszny - przejechał swoją bladą dłonią po policzku przerażonego Jimina. Bolały go te słowa niemiłosiernie. Myślał, że Yoongi taki nie jest, i że w środku ma coś z dobrego człowieka, ale się mylił. Kompletnie się mylił i teraz już na dobre się popłakał.

- Serio go nie zaliczyłeś? - zapytał na nowo rozbawiony Wonho - Musiałeś mieć do niego nieziemską cierpliwość, bo gdy tylko go zobaczyłem, to już miałem ochotę go przelecieć i wepchnąć kutasa pomiędzy te pełne wargi - wstał z fotela.

- Dasz nam trochę czasu? Pójdę sobie, gdy ostatni raz z niego skorzystam - ponurym wzrokiem patrzył w te pełne bólu oczy rudowłosego, a Wonho pokiwał głową i podszedł do drzwi.

- Pewnie, poużywaj sobie ile chcesz, bo pewnie widzisz go ostatni raz - pomachał na pożegnanie, a potem zamknął za sobą drzwi. Oczywiście nie zostawił ich bez ochrony, bo pod drzwiami stało dwoje ludzi.

- Jak możesz.. - zaczął Jimin, płacząc coraz ulewniej i głośniej. Odsunął się od niego i siedział na podłodze, oparty o ścianę - Nie dotykaj mnie w ogóle, myślałem, że jesteś inny. Że potrafisz być dobry. Nawet się chyba w tobie zakochałem! - wykrzyczał ze złością Park, a w Yoongim coś się obudziło. Ktoś uważał, że jest dobry? Taki, że robił dobre rzeczy i pomagał innym? Nikt nigdy tak o nim nie pomyślał od strasznie długiego czasu, a tu nagle ktoś wyznał mu to w twarz. A to, że go kocha? Czy to on właśnie sobie z niego żartuje, czy może się przesłyszał?

- Jimin, posłucha-

- Nie podchodź! Zostaw mnie tu po prostu! Nie chcę cię już znać! - Jimin uciekł w kąt pokoju i nie pozwolił dojść Yoongiemu do głosu, więc starszy podszedł do chłopaka i złapał go za ręce - Puść mnie!

- Posłuchaj mnie do cholery - Min odezwał się przyciszonym głosem, prawie że stykając się nosem z tym chłopaka - Nie miałem zamiaru zrobić ci krzywdy. Po prostu musiałem się go jakoś pozbyć i sprawić, by Wonho uwierzył, że na serio wyjdę i już nie wrócę.

- Co? - zapytał zapłakany i zdezorientowany Jimin.

- Uciekamy, słonko.


He is my Bitch || yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz