Yoongi nie potrafił się podnieść. Stracił dużo krwi i nie miał siły nawet utrzymać otwartych oczu. Właśnie sobie uświadamiał jak bardzo nienawidzi swojego życia, które od samego urodzenia było okropne. Najpierw rodzice się go wyrzekli, stracił brata, najlepszego przyjaciela, a teraz traci osobę, do której zaczął coś czuć. To mogła być jego szansa na odzyskanie jakichkolwiek emocji i radości z życia, lecz on tak to wszystko zepsuł. Sięgnął tylko do nogawki Wonho, za którą ciągnął, za co zaraz oberwał z kopniaka w żebra. Wypluł krew i patrzył zamglonym wzrokiem na płaczącego i szarpiącego się Jimina, który i tak już się zaczął poddawać z braku sił.
Krzyk Jimina, który był właśnie rozrywany od środka, łamał serce Yoongiego i prawdopodobnie pierwszy raz w swoim dorosłym życiu uronił łzę. Zebrał wszystkie siły jakie miał i podniósł się trochę, czołgając do broni, którą odrzucił wcześniej i już ją prawie trzymał, gdy to Wonho kopnął broń na koniec pokoju i depnął na dłoń Mina, który syknął z bólu.
- Co ty kombinujesz, Agust? Masz tu przyjemną scenkę do oglądania - zaśmiał się lekceważąco i pchnął Jimina na stolik, zaraz znowu się w niego wsuwając. Ten widok był nie do zniesienia, miał ochotę krzyczeć i wołać o pomoc, lecz nikt i tak by ich nie usłyszał. Jimin płakał z bólu i zażenowania własnym sobą. Szeptał ciche pomocy i patrzył załzawionym wzrokiem na Mina, który miał już się żegnać ze światem, bo Wonho skierował broń w stronę Yoongiego.
- Koniec teatrzyku, Agust. Miło było cię poznać - uśmiechnął się parszywie - A, i dzięki za ciasną dziwkę - rzucił na pożegnanie i mocniej pchnął biodrami, a gdy tylko Jimin usłyszał strzał, krzyknął z przerażenia i zacisnął oczy. To już koniec.
~~~~
Białe ściany wszystkim się chyba kojarzą tylko z jednym miejscem. Szpital nigdy nie należał do tych przyjemnych, a zwłaszcza teraz, kiedy nie miałeś ochoty istnieć, a wszyscy tutaj podtrzymywali ci życie. Jimin nie wiedział co robi w tym pokoju. Nie wiedział jak się tutaj znalazł, lecz jedyne co chodziło mu po głowie to strzały i niewyobrażalny ból, o którym chciał zapomnieć. Już po raz kolejny miał zamiar wyprosić stąd lekarza, lecz zamarł, gdy ujrzał znajomą twarz w progu.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał cicho i podniósł się odrobinę, co nie obyło się bez stęknięć bólu - Nie powinno ciebie tutaj być, Taehyung - szepnął, a jego gość się cicho zaśmiał.
- Nie mogłem się powstrzymać - usiadł przy łóżku na krześle, poprawiając swoją rękę, która wisiała w chuście. Hoseok dobrze zadbał o jego zranione ramię - Jak się czujesz? - zapytał, choć wiedział jakie było to głupie pytanie.
- W porządku - uśmiechnął się słabo, nie chcąc martwić chłopaka, z którym swoją drogą zdążył się zaprzyjaźnić - Możesz mi powiedzieć... Co z Yoongim? - zapytał cicho, a Taehyung starał się utrzymać mimikę twarzy.
- On... - ugryzł się w wargę i westchnął cicho. Jak bardzo nie lubił rozmawiać o takich rzeczach - Nie żyje - powiedział cicho, a Jimin miał wrażenie, że się przesłyszał.
- Co? - zadał pytanie, lecz w odpowiedzi dostał jedynie smutne spojrzenie - Kłamiesz, przecież Yoongi jest nieśmiertelny! - uniósł się i podniósł do siadu, patrząc z wyrzutem na gościa - To nieprawda! - maszyna badająca parametry życiowe Jimina zaczęła wydawać z siebie przyspieszone dźwięki.
- Tak mi przykro, Jiminie... - szepnął, łapiąc chłopaka za rękę, domyślając się już dawno temu, że Park przywiązał się do Agusta.
- To na pewno on mnie uratował! Powiedz mi, że żartujesz - płakał głośno, a do pokoju zaraz wbiegła pielęgniarka, gdy dostała alarm o podwyższonym ciśnieniu pacjenta.
- Proszę opuścić to pomieszczenie - poprosiła spokojnie Taehyunga, który niechętnie puścił jego dłoń i spojrzał ostatni raz na Jimina.
- Wszystko będzie dobrze - uśmiechnął się słabo, zostawiając chłopaka w rozsypce z kobietą, która starała się go uspokoić, a gdy słowa nie pomogły, wstrzyknęła mu środki usypiające do kroplówki. Po kilku minutach rozżalony i zapłakany Jimin zasnął ponownie niechcianym snem. Taehyung po wyjściu z pokoju, spojrzał na Jeongguka, który tylko westchnął cicho, słysząc całą ich rozmowę.
- Tak będzie dla niego lepiej - przytulił do siebie chłopaka i po chwili razem opuścili szpital. Wsiedli do samochodu i w ciszy wrócili do zniszczonego hangaru. Wszyscy tutaj starali się ogarnąć to miejsce, które zostało porządnie zdemolowane. Wszędzie walały się śmieci, łuski od nabojów, a nawet jeszcze krew po trupach. Jeon i Kim ruszyli razem w jednym kierunku, a mianowicie do biura. Zamknęli za sobą drzwi i usiedli na kanapie.
- I jak się trzyma? - niski głos zza biurka zadał pytanie.
- Okropnie - szepnął Taehyung, który był załamany widokiem Jimina, którego miał w głowie.
- Powiedziałeś mu to, co ci kazałem? - Kim na kolejne pytanie pokiwał głową. Podniósł głowę i spojrzał na dwoje ludzi, którzy sami wyglądali jak trupy.
- Jesteś pewny Yoon, że to będzie dobre dla niego? - szarowłosy spojrzał na przyjaciela.
- Tak. Jestem pewny, że beze mnie będzie mu się żyło lepiej, Namjoon - Min odpowiedział z przekonaniem, choć w środku krzyczał z rozpaczy, bo bardzo chciał przytulić do siebie tego rudowłosego chłopaka.
Lecz dla niego teraz był martwy i miał nadzieję, że będzie mógł znowu normalnie żyć.
CZYTASZ
He is my Bitch || yoonmin
Fiksi Penggemar[ZAKOŃCZONE] Co się stanie, gdy młody chłopak będzie świadkiem brutalnego morderstwa, a jedynymi słowami, jakie go uratują będą: "On jest moją dziwką" Jimin chcąc czy nie chcąc, będzie zamknięty w posiadłości Yoongiego, który był członkiem i współza...