Następnego dnia Scorpius obudził się w tak dobrym humorze, że postanowił spróbować pobiegać. Ubrał się ciepło i wyszedł. Rozgrzał się i wystartował lekkim truchtem. Niestety już po chwili czuł, jakby w jego głowie mózg skakał przy każdym kroku. Poszedł więc szybkim marszem w stronę Zakazanego Lasu. Tak bardzo nie chciał stracić dobrej formy. Musiał choć trochę się poruszać. I koniecznie porozciągać, bo od spiętych mięśni bolały go też kolana. Po jakimś czasie spróbował znów biec. Ale z podobnie marnym skutkiem.
-A ty nie miałeś przypadkiem się zregenerować? – usłyszał. Odwrócił głowę w stronę głosu i zastał Rose z jakimś kotem na rękach.
-To nie twoja sprawa. – burknął i pomaszerował w swoją stronę.
-Malfoy, daj spokój! To nie jest odpowiedzialne. W ten sposób chcesz pomóc drużynie? – Score się zatrzymał – Przecież widzę, że się męczysz. – Weasley odłożyła kota na śnieg.
-T-t-to t-ty daj spokój, przecież cię to nie obchodzi. – Malfoy postanowił zawrócić z nieudanego porannego treningu. Był zły na rudą, ale musiał przyznać jej rację.
-Tak się składa, że trochę mnie obchodzi. I widzę, że z twoimi kolanami też nie jest najlepiej. – założyła ręce na piersi.
-Muszę się porozciągać. – powiedział i ruszył dalej. Ta rozmowa powinna już być skończona.
-Jeśli chcesz, to mogę ci pokazać jakieś ćwiczenia. – kontynuowała. O co jej do diabła chodzi? Najpierw traktowanie jak powietrze, a teraz wspólne rozciąganko?
-Poradzę sobie. Dzięki. – ruda i kot dotrzymali mu towarzystwa aż do wejścia do zamku.
-Mogę ci pomóc po południu. Zobaczysz, że będzie ci lepiej. – nie poddała się.
-No dobrze, będę gnił w dormitorium przez całe popołudnie. – i poszedł prosto na śniadanie.
Naprawdę nie rozumiał tej panny. Czy ona nie dała mu wyraźnie do zrozumienia, że nie życzy sobie jego towarzystwa?
Humor poprawił mu się dopiero, kiedy zjadł śniadanie z Philipem i Gusem. Roxanne spoglądała w ich kierunku znacząco, ale Baddock siedział do niej tyłem. Score i Philip wymienili spojrzenia.
-Ej, Gus? Nie sądzisz, że już wystarczy tych cichych dni? Pogadaj z Rox. – powiedział Riddle.
-Mówiłem jej już, że nie jestem zły na nią, tylko na siebie. A ona zachowuje się, jakbyśmy się pokłócili.
-Do tej pory wychodziłeś do niej codziennie, a od piątku siedzisz na swoim łóżku i chodzisz tylko na treningi. – kłócił się Riddle.
-Gus, nie mam do ciebie pretensji. Wróć do normalności. – odezwał się Score.
-Właśnie, w przyszłym tygodniu walentynki. Zaproś Roxy. – drążył Philip.
Baddock podniósł na nich wzrok. Westchnął i wstał od stołu, żeby przysiąść się do swojej dziewczyny. Od razu uśmiech pojawił się na jej twarzy. Najwyższa pora, żeby doszli do porozumienia. Na pewno oboje dostali nauczkę. Szkoda tylko, że po tyłku dostał też Scorpius.
Między Gusem i Roxanne wszystko wróciło do stanu poprzedniego, magicznego stanu zakochania. Scorpius, tak jak zaplanował, zapuścił korzenie na swoim łóżku. Napisał list do domu, poczytał i trochę się pouczył. Kumple kręcili się tam i z powrotem, żyjąc swoim życiem. Baddock skrobał coś na kartce na podłodze, Philip wyszedł do biblioteki. Przed piątą pojawiła się ruda Weasley we własnej osobie. Miała na sobie legginsy i trzymała matę do jogi.
CZYTASZ
Od zera do bohatera | Scorpius Malfoy
Fanfiction"Wszyscy mamy w sobie tyle samo dobra co zła. Tylko od nas zależy, jaką drogą pójdziemy. Taka jest nasza natura. " Część I - Scorpius Część II - narracja głównych bohaterów