Rose II

476 26 25
                                    

Udanych wakacji wszystkim, którzy tu zaglądają :D 

___________________________________________

Rose wylądowała w domowym kominku, zakaszlała kilka razy i otrzepała się z popiołu. Rodzice siedzieli przy stole w kuchni i rozmawiali o wyprawieniu dzieci do wujka Charliego. Córka podeszła do lodówki i wzięła sobie zimny sok pomarańczowy. Tata obejrzał ją od stóp do głów i z powrotem. Czyli było jasne, że już o wszystkim wiedział. Rose zajęła miejsce naprzeciwko rodziców i upiła kilka łyków soku. Oboje umilkli i gapili się na nią z wyczekiwaniem. Spojrzała po nich i westchnęła. Nie wymyśliła żadnego sensownego przemówienia na tę okazję.

-Jak pewnie już wiecie, spotykam się z Malfoyem. – zaczęła. Tato wypuścił głośno powietrze ustami.

-Od kiedy? – zapytała mama.

-To jest właśnie najtrudniejsze pytanie. Bo oficjalnie zdeklarowaliśmy się dopiero w dzień finału, ale wszystko zaczęło się w zimie. I... Przez jakiś czas traktowałam go naprawdę źle. – rodzice spojrzeli po sobie pytająco, a Rose odgarnęła włosy za uszy – To znaczy, kiedy mi powiedział, że chciałby się ze mną spotykać normalnie, mówiłam, że to niemożliwe. Najpierw nie chciałam mu powiedzieć dlaczego, a potem jakoś tak wyszło, że dowiedział się, że to dlatego, że nasze rodziny się nienawidzą. I nie chciałam was zawieść w taki sposób. Naprawdę tego nie chciałam. Wiecie, zawsze było mówione, że nie byli nigdy waszymi przyjaciółmi. A tu nagle wasza córka jest zakochana w jednym z nich. To nie mogło się wydarzyć. – Rose coraz lepiej radziła sobie z monologiem – Potem, kiedy już było jasne, o co mi chodzi, mieliśmy przerwę i nie rozmawialiśmy ze sobą przez jakiś czas. A, co jest ważne, o tym, że coś się dzieje, wiedzieli tylko Ama i Philip Riddle. Później znów jakoś tak wyszło, że zachowywaliśmy się jak para. I nawet powiedzieliśmy sobie, co do siebie czujemy. Ale potem znów uznałam, że jestem tchórzem i nie mogę tego zrobić. To było parę godzin przed finałem z Bułgarami. Pokłóciliśmy się, uciekłam i akurat musiałam wpaść na Jamesa. Jamie się zmartwił, bo nie wyglądałam najlepiej i musiałam mu powiedzieć, co i jak. A on mi wtedy powiedział, żebym chociaż raz zawalczyła. I że nie mogę poświęcać swojego szczęścia dla innych przez całe życie. Posłuchałam. I od tamtej pory jest już stabilnie. – Rose spróbowała się uśmiechnąć.

-To... naprawdę skomplikowane. – orzekł Ron. – Niepotrzebnie tak się bałaś. My chcemy, żebyś była szczęśliwa, kochanie.

-Ale sami ci wpoiliśmy takie podejście. – mruknęła Hermiona.

-Tak. – potwierdził ze smutkiem Ron. – Ale naprawdę nie mamy nic przeciwko. – te słowa ledwo przeszły ojcu przez gardło – I zachowywałbym się podobnie, gdyby chodziło o każdego innego chłopca. Taka jest rola ojca. – rudy wzruszył ramionami.

-Jeśli Scorpius jest dla ciebie ważny, to jesteśmy po waszej stronie. – Hermiona chwyciła dłoń córki – Nie spodziewaliśmy się tego, ale nie widzimy w tym niczego złego. Wydaje się być miłym chłopcem.

-Jest miły. – potwierdziła Rose.

Tata okrążył stół i zamknął córkę w silnym uścisku. Rose wtuliła się w niego i poczuła, że faktycznie niepotrzebnie się ich tak bała.

W kominku pojawił się Hugo.

-O! Zdaje się, że przybyłem w samą porę. – otrzepał się i wypił resztę soku Rose.

-Kiedy się dowiedziałeś? – zapytała mama, przytulając go.

-W pociągu, kiedy wracaliśmy z Hogwartu. Cały miesiąc próbowałem ją przekonać, żeby się wam przyznała. – brat szturchnął Rose w bok.

Od zera do bohatera | Scorpius MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz