rozdział 8

200 10 10
                                    

ojciec wieszcze nie wrócił ale wysłał mi pieniądze na konto. chociaż o tym pomyślał.

cały tydzień minął mi spokojnie i przyjemnie. właśnie czekałem na Kacpra. mamy jechać do Igiego i spotkać się tam wszyscy razem.

siedziałem w salonie i oglądałem telewizje. poczułem wibracje w kieszeni na przychodzącą wiadomość

15:50, numer nieznany:
już niedługo się spotkamy.

no i ktoś znowu się pomylił- pomyślałem.

nagle przyszła kolejna wiadomość. i kolejna.

15:31,  numer nieznany:
miej oczy dookoła głowy.

15:31,  numer nieznany:
mogę być wszędzie.

15:32, Adi:
nie ten numer. pomyłka.

15:33, numer nieznany:
ja bym na twoim miejscu uważał Borowski.

jak zobaczyłem treść ostatniej wiadomości to prawie upuściłem telefon. ktoś ewidentne mi groził. nie chciałem teraz o tym myśleć. nie odpisując na wiadomość schowałem telefon do kieszeni. nie minęła chwila a już usłyszałem trąbienie. pobiegłem szybko do przedpokoju. miałem na sobie czerwoną koszulkę i czarne dresy adidasa. ubrałem czarne vansy i do tego czarna bluzę. wyszedłem z domu kierując się do samochodu. przywitałem się z Kacprem i ruszyliśmy. ciagle mnie męczyły te wiadomości.

-Kacper, co byś zrobił gdyby ktoś ci groził w wiadomościach, a ty byś nie wiedział kto to jest?- wreszcie wyrzuciłem z siebie.

-yyy... nie wiem, nigdy nie byłem w tasakiem sytuacji. ale na pewno chciałbym się dowiedzieć kto to pisze.

-a jakbyś się dowiedział kto to pisze, to co byś zrobił?

-najpierw spróbowałbym na spokojnie porozmawiać z tą osobą. a jakby dalej mnie zastraszała to poszedłbym gdzieś z tym... a czemu pytasz?- zapytał podejrzliwie.

wyjąłem telefon z kieszeni i zacząłem mu czytać wiadomości od nieznajomego.

-nie martw się tym. zapytam chłopaków czy znają ten numer. jestem pewny, że to ktoś ze szkoły i robi sobie żarty.- powiedział gdy skończyłem czytać.

-no mam taką nadzieje...- powiedziałem go bardziej do siebie niż do blondyna.

teraz jak mówił ze to ktoś ze szkoły to zaczynam się bać.  a co jeśli ktoś mnie znowu pobije? ale ja będę sam. przecież wtedy mnie zabiją. ja nie chce umierać. z nerwów zacząłem ruszać nogą. Grucha na moje nieszczęście to zauważył. ścinał lekko moje udo i uśmiechnął się szeroko. jakbym chciał mi powiedzieć ze wszystko będzie dobrze nie wypowiadając ani jednego słowa. włączył cicho muzykę i zaczął ją śpiewać pod nosem.

w sumie miał racje z tym żebym się nie martwił. no bo po co? przecież ja nawet nie wiem po co i kto to do mnie pisze. może to faktycznie tylko głupi żart. z tą myślą podjechaliśmy pod dom Śmiałowskiego.

wysiadłem i nie czekając na Kacpra wpadłem do środka. krzyknąłem ze już jesteśmy i poszedłem do salonu gdzie wszyscy już byli. czyli Dawid, Kuba, Bartek, Grzesiek, Kuba v2 i Krzysiek. przywitałem się ze wszystkimi i usiadłem pomiędzy Kubą i Kubą v2. grali w fife. kiedy skończyli zabrałem Kubie pada i grałem z Kubą v2. nie obyłoby się bez przezwisk, krzyków i przepychanek na kanapie. oczywiście ja wygrałem. moje zwycięstwo ogłosiłem głośnym krzykiem i tańcem radości oraz kolejnymi wyzwiskami w stronę Kv2. obróciłem głowę zdziwiony bo nikt ze mną nie wiwatował. wszyscy byli we mnie wgapieni.

-co wy się tak gapicie? już nie można się cieszyć że się wygrało?- powiedziałem oburzony.

-nigdy nie widziałem żeby się tak cieszył i zachowywał Adi...- powiedział Igi.

-no to moi drodzy poznajcie pewnego siebie Adriana, właśnie zagościł w naszych progach.- zaśmiał się Kacper a wszyscy razem z nim.

uśmiechając się dumny poszedłem po paczkę chipsów. i wróciłem siadając w tym damy miejscu.

całe spotkanie przebiegło naprawdę fajnie. rozmawiałem z śmiałem się ze wszystkimi. gdy z kimś grałem nie szczędziłem sobie wyzwisk i docinek w jego stronę. zjadłem chyba 4 paczki chipsów i wypiłem 2l coli. najadłem się tym strasznie aż rozbolał mnie brzuch.

Kacper i Igi załapali wspólny kontakt. ciagle siadali koło siebie i buzie im się nie zamykały. nawet doszło do tego ze Kacper wziął blondyna na kolana. mina Igiego była bezcenna. widziałem jego paraliż i buraka na twarzy. ale po krótkim czasie się rozluźnił i oparł o tors chłopaka. wszystko się działo bez alkoholu wiec nie ma żadnych niedomówień. oni muszą być razem.

około 1 wróciłem do domu odwieziony przez Grześka. udałem się od razu na górę. przebrałem w piżamę i tylko umyłem zęby i wskoczyłem do łóżka. od razu zasnąłem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

fake love// irian Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz