Gdyby Halt przegrał pewien zakład...

724 46 38
                                    

Kilka słów dla tych, co nie czytają mojej drugiej książki z shotami: jakiś czas temu, napisałam tam o zakładzie Willa i Halta. Stawką było, w razie przegranej Willa, oddanie mandoli do końca miesiąca, a w razie przegranej Halta, zaśpiewanie przez owego Halta piosenki "Halt Siwobrody" przed grupą conajmniej dziesięciu osób. A cały zakład był o to, czy Will wytrwa dwa tygodnie bez kawy. W tamtej wersji Will przegrał. Tutaj zajmiemy się wersją, w której przegrał Halt... (I załóżmy, że Will napisał tę piosenkę, kiedy jeszcze mieszkał z Haltem). Miłej lektury!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mijał ostatni dzień zakładu. Will jeszcze jakoś się trzymał (mimo tych wszystkich pokus i halucynacji). Tymczasem Halt coraz bardziej się denerwował... Po co on w ogóle się zgadzał na ten zakład? Chociaż na początku jego szanse na wygraną wydawały się bardzo duże (bo w końcu który zwiadowca wytrzyma tyle czasu bez kawy?!), a tu co. Will, mały wkurzający lutniarz, jednak dał radę. To znaczy - jeszcze Halt może wygrać. Jeszcze trochę czasu zostało. Ale skoro Will wytrzymał tak długo, to co to dla niego wytrzymać jeszcze 4 godziny? Halt westchnął i spojrzał na zegar, próbując siłą swego kamiennego spojrzenia spowolnić wskazówki, ale nic z tego. Nawet jakby przyśpieszyły...
  
***

Wybiła północ - koniec zakładu. Z pokoju Willa dobiegł krzyk radości, a następnie chłopak wpadł do kuchni wrzeszcząc "JABADABADUUUU!"

—Wygrałem, Halt. Wygrałem! Aha aha ha ha!
Halt spojrzał na niego z grobową miną.
—To oznacza, Willu, że jeszcze wiele musisz się nauczyć, w byciu zwiadowcą. Prawdziwy zwiadowca nie powinien wytrwać dwóch tygodni bez kawy i zachować przy tym zdrowy umysł. — Halt podrapał się po głowie. —A, już wiem. Ty go po prostu już dawno straciłeś... W końcu kto normalny gra tyle na lutni?

—To jest man... — Will machnął ręką. —Dobra, nieważne. Dobranoc Halt, rano ogłoszę znajomym, że zapraszamy na twój pokaz talentu do śpiewania — zachichotał chłopak i odszedł do pokoju. Halt posłał za nim jedno ze swych morderczych spojrzeń i aż dziw, że Will nie padł na ziemię w konwulsjach.

***

—Okej Halt, tu masz tekst — Will podał Haltowi kartkę. — Melodię pamiętasz, prawda?
—Nie, nie pamiętam, wiesz? Wcale. Bo przecież nie grałeś tego kilkadziesiąt razy. Ani nigdy nie słyszałem piosenki o Starym Joe Smoke'u.
—Czyli znasz — stwierdził Will. — Doskonale, to ty poćwicz, ja idę rozdawać ulotki.
—Zaraz zaraz, jakie ulotki?
—Noo, o tym, że zaśpiewasz "Halta Siwobrodego". A o czym by innym?
—Miało przyjść przecież dziesięć osób!
—Conajmniej dziesięć osób — odparł Will z uśmiechem. —Spokojnie, nie sproszę całego lenna.

—No ja myślę. Nie chcesz mieć na sumieniu śmierci tylu ludzi.
—Ha ha. Ha. — Will pokręcił głową i wyszedł z domku. Halt również pokręcił głową, ale w domku został. Niech sobie dzieciak zaprasza, w końcu kto chciałby słuchać mojego fałszowania — pomyślał.

***

Chętnych, wbrew nadziejom Halta, zebrało się całkiem sporo, chociaż też nie aż tyle ile planował Will.
Wszyscy zebrali się przed chatką Halta. Byli tam Horace, Jenny, Alyss, Crowley, Gilan, księżniczka Evanly... przepraszam, księżniczka Cassandra, oczywiście Halt i Will, oraz paru innych zwiadowców (i ich koni), którzy nie mieli akurat nic ważnego do roboty, a przebywali w pobliżu.

Halt przygotowywał się w domku, zaś "widownia" czekała na zewnątrz. Ludzie pozakładali się już o wszystko co możliwe, nawet o to, czy Halt nie podstawi zamiast siebie Abelarda.
Will tymczasem chodził od jednej osoby do drugiej i rozdawał kubki z kawą.

Zwiadowca już dosyć długo nie wychodził z chaty. Horace'owi zaczynało już burczeć w brzuchu, a to niedobrze. Nagle drzwi się otworzyły i wyszedł przez nie Halt.
—Przegapiłem coś? — burknął, na widok patrzących na niego ponad dwudziestu oczu.
—Nie nie, nic nie przegapiłeś —zapewnił go Will. — Gotowy?

Nie czekając na odpowiedź, podbiegł do Halta z mandolą.
—Panie, panowie i konie! — zawołał Will. — Mogliście być dzisiaj gdziekolwiek, ale przyszliście właśnie tutaj, na występ Halta! Czy jesteście gotowi?

Halt miał ochotę odpowiedzieć "nie, nie są gotowi" i wrócić do domu. Ale klamka zapadła.
—To zaczynać?  — zapytał zamiast tego.
—Zaczynaj — odparł jego uczeń, a "widownia" pokiwała głowami na potwierdzenie.

Will zaczął grać na mandoli. Halt przełknął ślinę i...

Zaczął śpiewać.

Pierwsze linijki brzmiały lekko niepewnie, ale Halt szybko wpadł w rytm i powoli się rozkręcał.
Ku zdziwieniu słuchających, prawie wcale nie fałszował. W ogóle się nie zająknął. Przy słowach "od lat nie zmieniał skarpet on" posłał Willowi piorunujące spojrzenie, ale nie przerwał piosenki.
Zaciekawione jelenie, przechodzące akurat niedaleko, zatrzymywały się i patrzyły przez chwilę na śpiewającego zwiadowcę.

Gdy kończył śpiewać słowami
"... Bywaj zdrów, Halcie Siwobrody
Jutro spotkamy się znów", wszyscy zaczęli bić brawo, ale szybko przestali, bo Halt najwyraźniej do piosenki Willa dodał swoją własną zwrotkę. Lekko zdezorientowany Will grał dalej, a Halt śpiewał:

Zaś Will, ten od mostu, znany jest
Ten, co ma konia Wyrwija
Z tego, że gra na lutni wciąż
Oraz bez przerwy nawija
Bywaj zdrów, Willu od mostu
Bywaj mi, oraz bądź
Bywaj zdrów, Willu od mostu
Lecz nie graj już na lutni

Halt skończył śpiewać i spojrzał wyczekująco na "widownię". Rozległy się głośne oklaski.
Z pobliskiego drzewa spadło coś, wyglądem przypominające człowieka w stroju zwiadowcy. Ów coś, a raczej ktoś, odbiegł w głąb lasu, zataczając się ze śmiechu i wpadając na jelenie. Crowley zapamiętał kierunek i postanowił wysłać tam zaraz jednego z tu obecnych zwiadowców.

Zdziwiony Will podszedł do Halta.
—Halt, ty dopisałeś tę dodatkową zwrotkę?
—Nie, wiesz, od zawsze tam była. Tak, dopisałem. Jest w końcu najlepsza z całej piosenki, nie sądzisz?

—Wiesz Halt, ale ta ostatnia linijka się z niczym nie rymuje, a powinna! Poza tym zwrotka nie do końca wchodzi w rytm piosenki.
—Ale za to pasuje idealnie i wyraża chęci wielu osób — wzruszył ramionami Halt i wszedł do chaty. Will odwrócił się do widowni.

—To... Dziękuję wam za przybycie, mam nadzieję, że się dobrze bawiliście! Kto wie, może Halta da się jeszcze kiedyś naciągnąć na występ? Kubki po kawie proszę odnieść do kuchni. A teraz do widzenia, miłego dnia państwu!

Will wszedł do domu za Haltem, a
już-nie-widownia weszła za nim, by odnieść kubki po kawie. Ten występ na pewno zostanie na długo zapamiętany.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Klara nie zabij mnie xDD zawsze mogło być gorzej

A witam witam i rozdział przynoszę. Następny powinien pojawić się w sumie niedługo, bo dostałam od pewnej osoby ciekawy pomysł hihi. "Powinien", bo mój czas wolny ostatnio polubił spacery po jakichś miejscach daleko ode mnie, jak to zwykle lubi czas wolny. Cóż, w każdym razie będzie wcześniej niż za dwa tygodnie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 27, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zwiadowcy: Co by było, gdyby...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz