𝟝

194 21 15
                                    

— Co? — Sharky wciągnął mnie z powrotem na dach — Jak to gościa? — spytałam szeptem. Spojrzałam w dół na pas terenu przed hangarem, gdzie stały dwa białe pickupy i jedna, ciemnoszara, pokryta brudem terenówka z czerwonymi, rzucającymi się w oczy symbolami kultu na drzwiach. Wysiadł z niej Jacob, trzaskając dosyć mocno drzwiami i odchodząc parę kroków od auta. Dalej kulał, co było w jakiś sposób upamiętnieniem naszej próby ucieczki. Z reszty aut wyszli kultyści, najwyraźniej wyższej rangi. Nawet z daleka dało się zauważyć czerwone, rażące w oczy kominiarki i rękawy długich płaszczy.

— Kurwa mać, wziął ze sobą wybrańców... — syknął Sharky marszcząc brwi — Elitę wśród żołnierzy tej przeklętej sekty. W ogóle, masz coś wspólnego z tym, że kuleje?

— Niech ten rudy przestanie mnie prześladować... — odparłam i głośno westchnęłam. W głowie roiło się od pytań, jak stąd uciec by dożyć jutra — Jak staraliśmy się uciec do Missouli by wezwać gwardię narodową, napatoczył się z wyznawcami. W trakcie strzelaniny dostał kulkę w nogę, i widzisz tego efekty.

— Lepiej być kurwa nie mogło — Sharky zaśmiał się cicho, lecz nerwowo. Po chwili wychylił się i spojrzał w kierunku aut. Szybko jednak cofnął się i położył płasko na dachu. Blacha była lodowata, co powodowało u mnie dreszcze z zimna. Kontrastowało to z ciepłym blaskiem słońca na moich plecach. Jednak nie było wyboru, nie mogliśmy zejść teraz z dachu. Oblizałam suche wargi i przełknęłam ślinę, co tylko zwiększyło moje pragnienie spowodowane stresem w aktualnej sytuacji. Chwilę potem usłyszałam znajomy mi już dźwięk samolotu. Sharky i ja spojrzeliśmy na siebie wystraszeni, po chwili patrząc w niebo.

— Cholera... — westchnęłam, kiedy zauważyłam ową maszynę zmierzającą w kierunku lądowiska.

— Jednak może być jeszcze gorzej... psia mać wiedziałem, że przyjście tu to zły pomysł — rzucił Sharky. Samolot był już tak blisko, że mogłam dostrzec jego czarny kolor i jasne znaki Bram Edenu — Nie martw się, pilot nas nie zauważył — odparł mój towarzysz. Chciał mnie pocieszyć, jednak dobrze wiem co myślał. Tak samo jak ja modlił się, żeby pilot skupił się wystarczająco mocno na lądowaniu. Na dachu hangaru nie było praktycznie nic, za czym moglibyśmy się ukryć. Znajdowało się tam jedynie kilka cienkich słupów i dziura, którą moglibyśmy dostać się do wnętrza. Niestety Jacob na pewno by nas wtedy zauważył, lub usłyszał co wiązało się z późniejszymi kłopotami. Ostry podmuch powietrza poinformował nas, że samolot wylądował obok budynku. Niecierpliwie czekaliśmy aż pilot wyjdzie i postanowi nas dorwać. Okazał się nim John, który od razu podszedł do Jacoba i go ucisnął. Dopiero teraz mogłam dostrzec ze John jest znacząco niższy od swojego brata. Zaczęli rozmawiać. —Słyszysz co mówią? — powiedział nieco za głośno Sharky. Od razu zorientował się, że przesadził.

— Nic nie rozumiem, są za daleko.

— John powiedział coś o dachu... Musimy stąd uciekać. Widział nas, szybko! — syknął zaczynając panikować.

— Skąd ty to? Uspokój się bara... — chciałam krzyknąć, ale na szczęście się powstrzymałam. — Co ty robisz? Siadaj! — syknęłam cicho, lecz stanowczo, kiedy Sharky zaczął wstawać. Całkowicie mnie zignorował i szybkim, ale jednak cichym krokiem, zaczął kierować się do krawędzi dachu. Nie wiedziałam co się stało. Nie ruszyłam się z miejsca, pomyślałam jedynie, że zwariował. Jednak po chwili zrozumiałam, że ten palant po prostu mnie zostawił i zwiał. Widziałam, jak biegnie w kierunku jeziora albo stawu. Trudno było to określić przez liczne drzewa. Ani razu się nie odwrócił, nie sprawdził, czy biegnę za nim. Zostałam sama, tylko dlatego, że on sobie coś ubzdurał. Zarówno Jacob jak i John byli wysokimi, dobrze zbudowanymi mężczyznami w średnim wieku. W dodatku było tam z dziesięciu uzbrojonych edeniarzy. Jak niby sama mam sobie z nimi wszystkimi poradzić? Zostało teraz tylko modlić by mnie nie zobaczyli, by potem uciec po wszystkim. Położyłam się tak płasko, jak tylko mogłam, gdyż nie chciałam się przekonać co by się stało gdyby mnie złapali. Nagle rozbrzmiał dźwięk otwieranej bramy hangaru. Spojrzałam w dół na braci, pochłoniętych rozmową, którą mogłam podsłuchać.

Tylko ty [Far cry 5 ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz