𝟜

204 21 2
                                    

Nie spałam już dosyć długo, mniej więcej od wschodu słońca. Siedziałam oparta o rury klatki, rozglądając się w wokół, patrząc na kultystów chodzących z bronią pilnując ludzi również siedzących w klatkach. Myślałam jednak głównie o tym, jak wczoraj zachował się Jacob, zresztą także i dzisiaj dając mi zupę. Było to dość podejrzane, i mimo wielu prób analizy jego postępowania nie potrafiłam znaleźć w tym sensu. Spojrzałam na Arthura, który spał w najlepsze, leżąc bokiem na zimnej ziemi. Wzięłam niewielki kamyczek, którym wczoraj zaczepiał mnie najstarszy z braci Seed i w niego rzuciłam. — Wstawaj dziadku!

— C-Co jest?! — mruknął zdziwiony starzec wstając gwałtownie — na stare lata się wyspać nie mogę? Ktoś tu jadł zupę?

— Kiedy mniej więcej przeniosą mnie do Johna? — spytałam nerwowo stukając palcami o kolano ignorując jego pytanie. Lepiej nawet było przemilczeć ten przebłysk litości.

— Szczerze mówiąc, za cholerę nie wiem kiedy - powiedział i oparł się o kraty - Wiesz, ile bym dałbym żeby móc splunąć Johnowi w twarz?

— Nie wiem... dałbyś sobie jaja uciąć? — powiedziałam, parskając delikatnie śmiechem.

— I nie tylko... — mruknął, uśmiechając się pod nosem. Chwilę potem przez bramę weszło kilku edeniarzy, kierujących się do mojego więzienia — oho, najwyraźniej już przyszli po Ciebie, oto twoja odpowiedz

— John już na ciebie czeka — stwierdził czarnoskóry edeniarz i zaczął otwierać drzwi mojej klatki. Otworzył ją, a drugi z nich wszedł i zaczął podchodzić do mnie. Wiedziałam, że walka byłaby tu zbyt głupim posunięciem. Brązowo włosy, biały mężczyzna podszedł do mnie i zapiął mi trytytkę na nadgarstkach.

— Zabieramy cię do wód, tam doznasz oczyszczenia ze swych grzechów — mówił. Siłą podniósł mnie z ziemi i zaczął wyprowadzać z klatki. Przeszliśmy przez bramę i po dłuższej chwili bycia prowadzoną przez kultystę, zobaczyłam ciężarówkę, do której wpychano ludzi. Gdy przyszła moja kolej, nawet się nie szarpałam, wiedząc w jak tragicznym położeniu jestem. Usiadłam na skórzanym siedzeniu i zaczęłam się rozglądać do momentu, aż skupiłam wzrok na Jacobie rozmawiającym z innym kultystą. Co jakiś czas kierował wzrok na moją osobę, przez co czułam się niekomfortowo, jednak zainteresowana faktem o czym może mówić. Po chwili drzwi zamknęły się przed moim nosem z hukiem.

— Cholera... nawet federalnego złapali... — wyjąkał przestraszony mężczyzna. Odwróciłam się w stronę siedzącego przede mną mężczyzny o blond włosach.

— Ty jesteś jedną z tych, którzy chcieli aresztować Josepha? — Kiwnęłam głową na potwierdzenie. — Szkoda, że zjebaliście tą akcje...

— Wiem... nie mieliśmy po prostu szans... — mruknęłam próbując wyjrzeć przez okno w drzwiach ciężarówki, chcąc sprawdzić czy Jacob dalej tam stoi — Gdzie się znajdują te "wody" do których nas zabierają?

— Na zachodzie Doliny Holland... — mruknęła znacznie starsza ode mnie kobieta. — Czeka nas strasznie długa droga...

━ ❈ ━

Siedziałam oparta o ścianę, gdy edeniarz prowadzący ciężarówkę, śpiewał kolejną już z kolei piosenkę opowiadająca o tym kulcie. Ta opowiadała o Johnie, jaki to on nie jest odważny i śmiały. Jednak najpewniej jest to tylko podkoloryzowany obraz jego osoby na potrzeby propagandowe.

— Czy my to w ogóle przeżyjemy...? No wiecie... chrzest i spowiedź — zapytał przestraszony mężczyzna. Spojrzałam na niego, teraz kiedy mu się przyglądam, widzę ze jest ode mnie znacznie młodszy. Wygląda na maksymalnie dwadzieścia lat, a nawet i mniej, blondyn o brązowych oczach. Trząsł się ze strachu a po jego twarzy leciały strumienie łez — Nie chcę tam... nie po tym... jebany Kucharz...

Tylko ty [Far cry 5 ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz