Otworzyłam drzwi tak cicho jak mogłam, jednak po chwili na mojej głowie został rozbity jakiś przedmiot. Zachwiałam się i padłam na kolana obok rozbitego wazonu, łapiąc się ręką za pulsującą głowę — kurwa... świetnie — powiedziałam patrząc na dłoń, na której widziałam plamy. Wstałam niepewnie podpierając się o szafkę i odwróciłam się w stronę napastnika, którym okazał się być Cameron.
— Jezu... to ty Jane! Przepraszam... myślałem, że ci popierdoleńcy cię dorwali... — dyszał niespokojnie Cameron.
— Czy ciebie Burke do końca popierdoliło?! — krzyknęłam w jego stronę, po chwili jednak gryząc się w język. Przecież przez to mogą nas znaleźć.
— A jednak jest nas trójka, dobre tyle — stwierdził James.
— Zamknij się Jane, bo zaraz dzięki twojemu darciu japy ci fanatycy znajdą nas! - mówił półszeptem. Przytaknęłam, przestając się opierać o biurko i stojąc już samodzielnie — pokaż mi tą głowę — dodał i zaczął przyglądać się mojej ranie — głęboka to ona nie jest, szyć chyba nie trzeba. Można jedynie oczyścić. — Cameron zabrał mnie do większego pokoju, na ścianie wisiał portret fanatyckiej rodzinki. Świeży za to poszedł do łazienki po najpewniej apteczkę.
— O czym rozmawiałeś z Szeryfem po zaaresztowaniu? Zachowywałeś się... dziwnie nawet w trakcie — Spytałam Camerona, ten zatrzymał się i spojrzał na wiszący na ścianie portret rodziny Seed, potem na mnie.
— Poczułem się... zdradzony. Opowiem ci wszystko jak stąd spieprzymy — mówił zdenerwowany po czym zdjął zdjęcie ze ściany — Zamykamy całą tę rodzinkę. Calutką! Pierdolnięci szaleńcy! — Rzucił obraz na stół, a szkło, którym było chronione zdjęcie pękło i rozbryzgło się po pokoju, iskrząc w słabym świetle. Podeszłam do stołu, chcąc przyjrzeć się z bliska obrazowi rodziny przewodzącej tym kultem. Joseph siedział na krześle wyprostowany, z zadartą do góry brodą. Jedną ręką miał położoną na kolanie, drugą na ramieniu Faith, która opierała się o jego nogę, siedząc na podłodze, pusto patrząc w obiektyw. Trzymała w ręce jasny kwiat o lejkowatym krzałcie, których było też pełno na rozrzuconych na podłodze. Za przywódcą sekty, po jego lewej stronie stał Jacob, trzymający karabin wyborowy, tak by był on widoczny. Na prawo stał John, opierający się o krzesło, na którym siedział jego brat trzymając białą książkę z złotym znakiem kultu. Wszyscy mieli neutralny wyraz twarzy, przerażający w swoim spokoju, jeśli się ich znało. Zaczęłam szukać po kieszeniach mojego zdjęcia z ojcem, które mimowolnie nosiłam zawsze przy sobie. Gdy nie mogłam go znaleźć, poczułam niepokój, chociaż od dawna chciałam się go pozbyć zdjęcia.
„Boże święty, ja to wszystko musze zgubić. Brawo imbecylu...„ — skarciłam się w myślach.— Jak mamy stąd uciec? Masz jakiś plan? — spytałam. Po chwili do pomieszczenia wszedł James z apteczką — nie trzeba już, nawet tego nie czuję. Może się przydać na później.
— Bardziej miałem na myśli twoje nieciekawe poparzenie na ręce. Spryskam to kremem na poparzenia by ci skóra nie schodziła. — Spojrzałam na poparzoną rękę, naprawdę nie wyglądało to za ciekawie. Nie było to specjalnie duże, jednak pojawiły się na niej bąble. White podszedł do mnie i podał mi spray, który zaaplikowałam na poparzenia.
— Nie wiem, ale jakoś się z tego wykaraskamy — pocieszał — lecz przede wszystkim musimy się uzbroić — przeładował karabin i rzucił w kierunku świeżego — Łap młody! — Świeży złapał broń, a ja za pistolet, który ukradłam kultyście. Nie chciałam jednak by doszło do rozlewu krwi.
— Plan jest taki. Tam jest droga — wskazał w owym kierunku — ruszymy nią i pojedziemy na północny wschód. W kilka godzin pewnie dojedziemy do Missouli, a potem wrócimy tu z pieprzoną Gwardią Narodowa i załatwimy resztę tych... — przerwał.
CZYTASZ
Tylko ty [Far cry 5 ff]
FanfictionW 2018 roku, w malowniczym regionie Montany, kult Bram Edenu, pod przywództwem charyzmatycznego Josepha Seeda, pogłębiał swe wpływy w sercach mieszkańców Hope County. Jane Seed, świeża agentka terenowa FBI, zostaje skierowana do wykonania zadania, k...