Nico miał poprostu zły dzień... Był zły na siebie za to, że nie zapytał Willa czy będą razem. Znaczy zapytał, ale po włosku... Czemu akurat wtedy przestał gadać po angielsku? Złośliwość wszechświata nie zna granic.
Był 21 marca. Persefona miała urodziny, więc musiał jej coś kupić. Była ona miła dla niego i chciał jej sprawić przyjemność. Niestety po szkole mieli wszyscy iść do restauracji.
Poza tym chłopak miał dziś plastykę. Nienawidził tego przedmiotu. Ktoś mógłby pomyśleć, że Nico nie umie rysować. Ale było wręcz przeciwnie. Potrafił rysować wprost wspaniale, ale był jeden problem... Zawsze robił to po swojemu. Miał swój pomysł, swój styl i swój (depresyjny i trochę niepokojący) gust. A jego nauczycielka nagradzała tylko prace schematyczne, zwykłe, niekreatywne klony. Niska, ruda, czepialska*. Nico zdecydowanie jej nie lubił. A oprócz tego, Nico postanowił kiedyś, że będzie rysować takie rzeczy, które kiedyś przyprawią tą babę o zawał...
••••na plastyce••••
- Siadajcie, dzieci! - powiedziała nauczycielka wchodząc do klasy - Dzisiaj narysujcie coś co was uszczęśliwia. Coś, dzięki czemu czujecie się lepiej. Później te prace pójdą na konkurs, więc radzę się postarać! - cała klasa zabrała się za szkicowanie.
Nico uznał, że tym razem będzie szczery... Co nie znaczyło, że praca nie będzie dziwna...
Pani przechadzała się po klasie. Zatrzymywała się przy niektórych ławkach dodając swoje uwagi. Większość chłopaków narysowało swoje dziewczyny, sporty, w których są dobrzy i takie tam.
Dziewczyny za to narysowały siebie na zakupach, z chłopakami, na spacerach...
Natomiast Nico... Nico narysował siebie na cmentarzu wpatrującego się w grób. Nad grobem unosiła się ledwo widoczna, zakrwawiona postać że skrzydłami anioła w zielonej czapce.
Kiedy nauczycielka podeszła do jego ławki, aż się skrzywiła.
- Co tym razem di Angelo? Szczerze mówiąc spodziewałam się po tobie czegoś więcej... A to co? - wskazała na postać w rogu kartki - Czemu to ma skrzydła? I czapkę? Ten rysunek nie ma sensu, Nico. - rudowłosa zabrała mu kartkę i wyrzuciła ją do kosza - na następną lekcję masz mi przynieść coś normalnego.
Nico tylko wzruszył ramionami. Ona zawsze wyrzucała jego szkice. Ale on... Miał to gdzieś. I dalej rysował po swojemu.
Kiedy zabrzmiał dzwonek na lekcję brunet szybko się spakował. Musiał przebrać się na WF szybciej od innych. Najlepiej zanim ktokolwiek wejdzie do szatni. NIKT nie mógł go zobaczyć bez koszulki czy chociaż w krótkim rękawku. Nie mógł, bo wtedy zobaczyłby blizny. Dużo białych i czerwonych blizn odcinających się na jego oliwkowej, bladej skórze.
Najbardziej chłopak bał się pytań. Gdyby ktoś to widział zacząłby się zastanawiać, pytać, podejrzewać... Gdyby ktoś się wygadał to ojciec pewnie poprostu zabiłby bruneta. Nico był pewny, że mógłby to zrobić bez mrugnięcia okiem.
Nie bał się śmierci. Bał się, że ktoś poczuje się jej winny tak, jak on obwiniał się o śmierć Bianci.
Chłopak szybko przebrał się w koszulkę i dresy, oraz zarzucił na siebie bluzę, akurat w momencie kiedy inni chłopcy zaczęli wchodzić do szatni. Ci spojrzeli na niego obojętnie kiedy wychodził na salę gimnastyczną.
WF też nie był jakiś tragiczny. Nico dostał kilka razy piłką w twarz i plecy czyli norma. Ktoś podciął go kiedy grali w piłkę. Nic specjalnego.
Przebrał się dopiero kiedy wszyscy wyszli.
Na matematyce pani odpytała go przy tablicy i kilka razy dostał kulką papieru w plecy. Da się znieść. Ciekawe zaczęło się robić dopiero na przerwie przed angielskim.
Nico szedł w stronę schodów kiedy zaczepił go Oktawian.
- Gdzie tak pędzisz di Angelo?
- Nie mam dziś nastroju. Odczep się. - chłopak potrącił Oktawiana i poszedł dalej. Zaczął się odwracać bo usłyszał szybko zbliżające się kroki. Nie zdążył nic zrobić. Poczuł mocne uderzenie w bok.
- Więc leć niczym anioł, di Angelo! - Nico przez chwilę faktycznie leciał, ale już chwilę później staczał się ze schodów. Poobijał się o każdy stopień. Na szczęście nic sobie nie połamał. Chyba.
Wylądował na plecach. Przez chwilę nie mógł oddychać, a Oktawian przyciskający go butem do ziemi nie pomagał. Powiedział coś, ale brunet go nie słyszał. Dzwoniło mu w uszach. Widział tylko, że część korytarza się śmieje i że ktoś po nim podeptał. Oktawian poszedł sobie zostawiając go leżącego na ziemi.
Chłopak zamkną oczy i uspokoił się. Bolało go wszystko. Nie chciało mu się wstawać. Jak dla niego to mógłby tam leżeć aż wykrwawi się z kilku ran które sobie teraz zrobił.
Ale nie było mu to dane.
Ktoś złapał go za ramię i potrząsnął nim.
- Nic ci nie jest? Możesz wstać?
- Hazel, ile razy ci mówiłem. Nie podchodź do mnie w szkole - z trudem powiedział chłopak
- A ile razy ci mówiłam, że nie ważne co mi powiesz i tak będę to robić? - zapytała Hazel pomagając mu wstać - Bardzo cię boli?
- Bywało gorzej - Nico spojrzał na siebie. Zauważył powiększającą się plamę krwi na rękawie swojej bluzy. Ulubionej bluzy. Hazel zauważyła na co patrzy jej brat.
- Nie chcesz iść do pielęgniarki?
- Nie trzeba. - Chłopak podniósł z ziemi swoją torbę i wyciągnął z najmniejszej kieszonki bandaż. Podwinął rękaw i opatrzył sobie szybko rękę. Plama krwi została... fanki zmierzchu znowu będą za nim łazić żeby zobaczyć czy jest wampirem... Znowu. - Nie martw się, Hazel. Poradzę sobie sam. Naprawdę.
Dziewczyna tylko przytuliła go. Kochała swojego brata. Nawet jeśli przyrodniego.
••••Will••••
Will przechodził korytarzem. Zauważył Nica leżącego na ziemi. Już miał do niego podejść kiedy zobaczył tą dziewczynę nachylającą się nad jego Niciem.
Will był zazdrosny. Bardzo. I znowu te myśli. Że Nico jednak jest hetero i że nabija się z Willa. Bo przecież ta czarnoskóra dziewczyna jak jej tam było? Hazel? Chyba tak. Ona ciągle za nim chodziła, przytulała się do niego, a on jej nie odtrącał. Ale nie chodziło tylko o Hazel. Ten list, który Will znalazł też go niepokoił. I jeszcze ta Reyna, o której Nico ciągle wspominał. Coś musiało być na rzeczy. Blondyn nie chciał stracić tego chłopaka. Dzięki niemu czuł się... lepiej.
Hazel przytuliła Nica. Przytuliła. A on nic nie zrobił. Westchnął tylko i coś powiedział, a dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. A później razem gdzieś poszli. Nico lekko utykał.
Will próbował o tym nie myśleć, ale to było trudne. Kiedy szedł korytarzem spotkał Dakotę. Był on jego przyjacielem od...zawsze.
- Will! Dawno cię nie widziałem. Co tam u ciebie?
- Nic ciekawego. Same nudy. A u ciebie?
- Oktawian strasznie się wkurza że się do niego nie odzywasz... Jest jakiś taki wredniejszy niż zwykle. Drew znalazła sobie chłopaka, a ja dalej jestem mną jak widzisz. A ty masz kogoś? - chłopak popatrzył na niego wymownie w stylu "Nie musisz odpowiadać! Ja i tak wiem swoje!" I uśmiechnął się.
- N-nie?
- Nie umiesz kłamać. Kto to? Gadaj!
- Nie mam ochoty o tym mówić... Kiedyś ci go przedstaw...
- Go!?
- Ups...
Wiem... Straszny rozdział... Następnym razem postaram się bardziej!!!
*Pozdrawiam moją ulubioną nauczycielkę plastyki, która uważała, że rysuję za duże oczy i zawsze doszukiwała się najmniejszych błędów w moich pracach, a kolegów rysujących niewiadomo co chwaliła.
Kuzynka moja wie o którą panią mi chodzi...
CZYTASZ
Solangelo/ W Świetle Dnia
FanficTo moje pierwsze opowiadanie na Wattpad, więc bądź wyrozumiały/a, okej? Historia ma miejsce w AU gdzie bohaterowie nie są herosami tylko zwykłymi licealistami. Opowiadanie jest niezależne od książek. Mam nadzieję że się spodoba. I postaram się wymyś...