– Harry...ja... – zaczęła niepewnie Brie. – Tak szczerze to nie zastanawiałam się nad tym – mruknęła brunetka, siadając na łóżku i spoglądając na partnera.
– Myślałem, że zamieszkalibyśmy tutaj. Jest wystarczająco dużo miejsca, przerobimy coś na swoje potrzeby, tak aby tobie się tutaj podobało – oznajmił, chwytając brunetkę za dłoń i delikatnie gładząc kciukiem bladą skórę kobiety.
Brietta nie za bardzo wiedziała jak zareagować. Doskonale wiedziała, że mieszkanie w rezydencji Styles'ów wiązało się z ciągłym dogryzaniem ze strony Lindy. Natomiast dom rodzinny White nie nadawał się na idealne miejsce do rozpoczęcie nowego wspólnego życia. Potrzebował solidnego remontu.
– Poszukam jakieś pracy i będę odkładał trochę pieniędzy. Jak już coś uzbieramy to zaczniemy remontować twój dom. Może nam służyć za domek letniskowy.
– Albo możemy go sprzedać – szepnęła White.
Oczywistym był fakt, że raczej nikt nie będzie zainteresowany kupnem domu w takim stanie, lecz co innego w kwestii działki. Położona w pięknej okolicy, dość duża jak na obecne standardy i na nizinnym terenie.
– Jesteś pewna? – dopytał brunet, podnosząc się i obejmując ramieniem ukochaną.
– Tak – odpowiedziała, spoglądając na Harry'ego. – To w prawdzie mój dom, wychowałam się w nim. Myślę jednak, że nie chciałabym aby cała historia związana z tym domem, wszystkie wydarzenia z mojej przeszłości powtórzyły się. Albo chociaż przypominały każdego ranka.
– Zaczniemy z nową kartą. I ty. I ja – oznajmił brunet, przyciągając do ust dłoń kobiety i muskając jej wierzch. Brunetka zachichotała cicho i wtuliła się w umięśnione ciało mężczyzny.
***
W ostatnich chwilach stanu wolnego młoda para nie powinna się widzieć. Tak samo, jak pan młody nie powinien zobaczyć ukochanej w białej sukni. Brietta i Harry jednak postanowili spędzić te ostatnie chwile przed ślubem razem.Następnego dnia brunet udał się na zakupy spożywcze do miasta. Mówił, że szybko mu z tym zejdzie, jednak dość długo nie wracał. Brie z uwagi na sporą ilość obowiązków przypadających na ten dzień nie zwróciła na to uwagi. Może i nawet lepiej.
Brunetka z samego rana zadzwoniła do wszystkich osób zaproszonych na ślub, chcąc przekazać dokładniejsze informacje. Tuż po tym zabrała się za sprzątanie niewielkiego domku, a w szczególności organizowaniem większej przestrzeni w głównym pokoju.
Harry przyjechał do domu White, gdy na zegarze wybiło kilka minut po czternastej. Brunet poprawił leżący na tylnym siedzeniu futerał z nowym garniturem, który był sprawcą powrotu mężczyzny o tak późnej godzinie. Styles zgarnął szybko kosz z zakupami, po czym szybko skierował się do domu ukochanej. Bez pukania wszedł do środka i uśmiechnął się pod nosem wyczuwając słodki zapach ciasteczek cynamonowych.
– Brie! – krzyknął, chcąc upewnić się, gdzie znajdzie partnerkę.
– W kuchni! – odpowiedziała nieco ciszej, po czym wyłoniła się w bocznych drzwiach wraz ze szmatką w dłoni. – Wreszcie jesteś. Mogę zabierać się z ciasto – pisnęła podekscytowana, przejmując od mężczyzny kosz. Oczywiście nie obyło się bez krótkiego pocałunku, w ramach podziękowań.
Wbrew pozorom reszta dnia minęła parze spokojnie i bez atrakcji. Harry starał się pomagać Brie w przygotowaniach do jutrzejszego małego przyjęcia i przy okazji nie zepsuć niczego. Sam wieczór para spędziła w swoich objęciach delektując się gorącą herbatą, widokiem zachodzącego Słońca i doskonałą jak na październik pogodą.
CZYTASZ
Love and War // h.s
Fanfiction- Nie rób tego. Gdyby zobaczyła nas twoja matka, już dawno leżałabym pod ziemią - warknęła nieco podirytowana zachowaniem mężczyzny. - Ale jej tu teraz nie ma - odpowiedział jej młodzieniec. Okładka autorstwa: @elziix01